Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jako specjalista od spraw kolonizacyjnych i migracyjnych, z chęcią zapytałbym pana Węgrzyna, skąd czerpie wiedzę o imigrantach rzekomo najlepiej się asymilujących. Do Polski od X wieku licznie napływali goście, dobrowolni osadnicy i jeńcy. Większość z nich się zintegrowała, wpływając na kształt tego, co nazywamy Polską i Polakiem. Słowian nie było wśród "cudzoziemców" zbyt wielu. Dominowali Niemcy, których kolejne fale dość szybko się polonizowały; co ciekawe, nawet w XIX wieku. Wielu napłynęło Żydów, z których wcale niemało się w Polsce zasymilowało, mimo że brutalnie przerwała to Zagłada. Nie brakowało Litwinów, Tatarów, Karaimów, Ormian, Włochów, Hiszpanów, a nawet Szkotów. Spośród narodów słowiańskich bodaj najwięcej wchłonęliśmy Białorusinów i, choć już o wiele mniej - z wyjątkiem szlachty - Ukraińców. Przykładem najbardziej udanej integracji mogą być Tatarzy, mimo że przez wieki zachowali islam i pewną odrębność. Podobnie wielkopolscy Bambrzy, którzy przybyli w XVIII wieku z południowych Niemiec i szybko stali się polskimi patriotami, czego nie mogli im wybaczyć urzędnicy hitlerowscy.
Pan Węgrzyn ma rację: Polska ma prawo wybierać imigrantów, jak czynią to inne kraje. Niemniej polskie preferencje nie mogą opierać się na kryteriach rasistowskich, ale rzetelnej wiedzy i historii. Faktem zaś jest, że Polska wchłonęła w ciągu 1000-letnich dziejów wielu imigrantów z południowego Wschodu, z obszarów nadczarnomorskich i kaukaskich. Wśród nich wysoką pozycję zajmowali Ormianie, licznie kiedyś zamieszkujący Lwów - mniejszość ceniona wśród Polaków i Polsce oddana.
JAN M. PISKORSKI (Poznań)