Podzwonne dla imperium

SŁAWOMIR POPOWSKI, wieloletni korespondent w Moskwie: Chwilę po szóstej 19 sierpnia 1991 r. obudził mnie telefon, znajomy powiedział: „Dzieje się historia, a ty śpisz? Włącz telewizor”. Leciało „Jezioro łabędzie”. Skoro je nadają, to w kraju coś się wydarzyło.

09.08.2021

Czyta się kilka minut

Demonstranci przetaczają pod rosyjski Biały Dom metalową rurę, aby zbudować barykadę i stawić opór puczystom. Moskwa, 20 sierpnia 1991 r. / ALAIN NOGUES / SYGMA / GETTY IMAGES
Demonstranci przetaczają pod rosyjski Biały Dom metalową rurę, aby zbudować barykadę i stawić opór puczystom. Moskwa, 20 sierpnia 1991 r. / ALAIN NOGUES / SYGMA / GETTY IMAGES

ZBIGNIEW ROKITA: Zaczyna się pucz Janajewa – zamach stanu betonu partyjnego, który chciał zatrzymać proces usamodzielniania się republik tworzących Związek Sowiecki. Czy w ostatnich dniach przed nim dało się wyczuć w powietrzu, że na coś się zanosi?

SŁAWOMIR POPOWSKI: I tak, i nie. Z jednej strony w rozmowach z Rosjanami nic takiego nie wyczuwałem. Ale 18 sierpnia, na dzień przed puczem, nadałem swoją pierwszą depeszę dla „Rzeczpospolitej”, w której pisałem o Aleksandrze Jakowlewie [pomysłodawca pieriestrojki, doradca Michaiła Gorbaczowa – red.], który ostrzegał, że niebawem może dojść do przewrotu.

Przypomnijmy, że w latach 1985-90 byłeś korespondentem PAP w Moskwie, a od lata 1991 r. pracowałeś właśnie dla dziennika „Rzeczpospolita”.

Dziś wiadomo, że takich sygnałów było więcej. Podczas wizyty Borysa Jelcyna w Waszyngtonie w czerwcu 1991 r., którą składał już jako prezydent Rosji, Jelcyn zadzwonił razem z prezydentem George’em Bushem do Gorbaczowa [wówczas prezydenta Związku Sowieckiego – red.], i wspólnie ostrzegali go przed puczem. Krótko potem Bush, goszcząc w Moskwie, po raz kolejny ostrzegł Gorbaczowa, powołując się na raporty CIA. Namawiał go, aby zrezygnował z wyjazdu z Moskwy na urlop latem.

Gorbaczow nie posłuchał i udał się na Krym, gdzie puczyści go internowali.

Zrobili to ludzie, którym kilka miesięcy wcześniej sam powierzył władzę. Pod koniec 1990 r. kilkuset deputowanych sowieckiego parlamentu domagało się głowy Gorbaczowa. Uważali, że jego polityka zagraża istnieniu Związku Sowieckiego...

...i mieli w tym nieco racji.

Gorbaczow zgodził się wówczas odwołać szefa dyplomacji Eduarda Szewarnadzego, a następnie obsadził kluczowe stanowiska twardogłowymi krytykami pieriestrojki. To wtedy Giennadij Janajew i Walentin Pawłow, późniejsi puczyści, zostali odpowiednio wiceprezydentem i premierem Związku Sowieckiego. Wtedy też pod presją betonu partyjnego Gorbaczow polecił opracować plan siłowego zablokowania procesu usamodzielniania się republik związkowych.

Ale nie zdążono skorzystać z tego planu.

Zdążono, choćby w styczniu 1991 r., zabijając kilkunastu obrońców wieży telewizyjnej w Wilnie. Gorbaczow zdał sobie wówczas sprawę, że to zła droga. Dlatego po referendum, w którym w marcu 1991 r. obywatele mieli się wypowiedzieć, czy chcą zachowania Związku Sowieckiego, zaczął prace nad nowym traktatem związkowym.

Chciał zrewidować traktat z 1922 r. i na nowo ustalić relacje między republikami. 20 sierpnia dziewięć republik, w tym Rosja, Ukraina, Białoruś i Kazachstan, miało powołać Związek Suwerennych Republik Sowieckich. Nie powołały, bo dzień wcześniej dokonano zamachu stanu.

Traktat był gotowy i miał rozwiązywać problemy, z którymi borykał się Gorbaczow. Związek Sowiecki miał zamienić się w konfederację niezależnych podmiotów. Centrum miało zachować jedynie częściową kontrolę nad polityką obronną czy zagraniczną. To gdybanie, ale gdyby Gorbaczow posłuchał Busha i nie pojechał na urlop, gdyby nie było puczu, wówczas prawdopodobnie udałoby się ten traktat podpisać i stworzyć nowe państwo związkowe.

Puczyści działali pod presją czasu. Pod koniec lipca w sprawie nowego traktatu spotkali się główni gracze: Jelcyn, Gorbaczow i lider Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew. Ich rozmowa została podsłuchana i jej zapis trafił na biurko szefa KGB Władimira Kriuczkowa, który był mózgiem puczu.

Co Kriuczkow wyczytał w stenogramie?

Ustalenie, że twardogłowi powinni zniknąć z sowieckiego kierownictwa. Chodziło o późniejszych puczystów, czyli właśnie Kriuczkowa, a także Pawłowa, Janajewa czy ministra spraw wewnętrznych Borysa Pugo. Kriuczkow zrozumiał, że to ostatni moment, by zablokować reformy i ocalić pozycję.

Niektórzy twierdzą, że Gorbaczow był zwolennikiem puczu. Według tej wersji nie przystąpił do niego oficjalnie, czekał na rozwój wypadków, ale sprzyjał działaniom, które miały zablokować rozpad Związku Sowieckiego i umocnić jego władzę jako prezydenta.

To popularna w tamtym czasie plotka, ale nieprawdziwa. Działania puczystów nie były mu na rękę. Oni chcieli, by Gorbaczow firmował ich jako figurant. Widziałem powrót do Moskwy Gorbaczowa i jego żony Raisy. Ona doznała w tych dniach udaru. Podczas internowania Gorbaczowowie naprawdę bali się, co będzie dalej.

Według wspomnianej przeze mnie wersji ochrona Gorbaczowa miała być liczniejsza niż funkcjonariusze KGB, którzy dostali zadanie, by go internować.

Może była liczniejsza, ale co z tego? Wśród puczystów był Jurij Plechanow z KGB, który odpowiadał za ochronę prezydenta. Grupa puczystów zjawiła się w daczy Gorbaczowa na Krymie 18 sierpnia, dzień przed ogłoszeniem stanu wyjątkowego. Na jej spotkanie wyszła ochrona Gorbaczowa, ale na rozkaz Plechanowa odstąpiła. Gorbaczow nie miał łączności ze światem, odłączono telefony, zabrano mu walizeczkę z kodami atomowymi. Znalazła się w rękach puczystów. Nie mógł oglądać telewizji – włączyli mu ją tylko na moment, by zobaczył, jak ogłaszany jest stan wyjątkowy. Gorbaczow wiedział jednak, co się dzieje, bo potajemnie udało mu się zachować tranzystorowe radyjko Sony.

Jak dowiedziałeś się o puczu?

Chwilę po szóstej obudził mnie telefon. Znajomy korespondent powiedział: „Dzieje się historia, a ty śpisz? Włącz telewizor”. Włączyłem, a tam leciało „Jezioro łabędzie”. Dla wszystkich było jasne, że skoro je nadają, w kraju coś się wydarzyło.

Puczyści nie internowali Jelcyna. Dlaczego? Był prezydentem Rosji, potężnym politykiem.

Liczyli, że konflikt między Jelcynem i Gorbaczowem jest tak silny, iż Jelcyn zachowa co najmniej neutralność, a może uda się z nim dogadać. Aresztowanie go mogłoby doprowadzić do protestów, a tego na pierwszym etapie zamachu stanu chcieli uniknąć. Poza tym wśród puczystów nie było jednomyślności. Spierali się, kogo aresztować. Premier Pawłow chciał internować nawet półtora tysiąca liderów opozycji demokratycznej, ale większość puczystów była umiarkowana. Chcieli realizować model prasko-chruszczowowski: bezkrwawo wymienić przywódcę, tak jak postąpiono z Nikitą Chruszczowem w 1964 r., a jednocześnie zademonstrować siłę, jak to się stało w Czechosłowacji w 1968 r.

Jak Jelcyn zareagował na ogłoszenie stanu wyjątkowego przez puczystów?

Nowiny zastały go w rezydencji pod Moskwą. Po naradzie z otoczeniem postanowił, że nie będzie rozmawiać z puczystami i otwarcie przeciw nim wystąpi. Teren wokół jego rezydencji obstawiło KGB i specnaz, ale nie wydano rozkazu zatrzymania Jelcyna. Spokojnie dojechał do Białego Domu, czyli siedziby parlamentu.

Puczyści nie zdawali sobie sprawy, jakim zagrożeniem może być dla nich Jelcyn?

Zdawali sobie znakomicie. Już nazajutrz w raporcie KGB pisano, że postępowanie puczystów wobec Jelcyna jest błędne. Przegapiono moment, gdy należało działać bardziej zdecydowanie.

O puczu opowiada się na ogół jako o starciu liberalnego Gorbaczowa z betonem partyjnym. Wydaje mi się, że była to raczej walka między Związkiem Sowieckim i Rosją, czyli wizją państwa unitarnego i wizją konfederacji. Być może pucz był wymierzony głównie w Jelcyna, a nie w Gorbaczowa?

Coś w tym jest. Ale dla puczystów najważniejsze było podporządkowanie sobie popieranego przez Zachód Gorbaczowa. Jelcyn wykazał się natomiast znakomitym instynktem politycznym i dzięki swoim działaniom wobec puczu bardzo się umocnił. Kilka godzin po ogłoszeniu stanu wyjątkowego wszedł na czołg przysłany przez puczystów. Wezwał do uwolnienia Gorbaczowa i potępił pucz. Wypowiedział w ten sposób wojnę puczystom. Powiewała za nim trójkolorowa rosyjska flaga, pierwszy raz od 1917 r.

Co działo się na ulicach?

Krążyłem po Moskwie i to obserwowałem. Życie wielu ludzi toczyło się bez zmian. Koło gastronomu Sputnik na Kutuzowskim prospekcie kolejka była długa jak zawsze. Z drugiej strony zaczął się strajk generalny. Pamiętam, jak na moście Kutuzowskim w centrum miasta kierowca trolejbusu przyłączył się do strajku: zatrzymał pojazd, zabrał drugie śniadanie i poszedł do domu. Do Moskwy ściągnięto kilka tysięcy żołnierzy, kilkaset transporterów opancerzonych i czołgów. Wszędzie było je widać.

Ale żołnierze nie wiedzieli, co robić. Nie dostali dalszych rozkazów, puczyści byli niezdecydowani.

Mało tego, ponoć zapomniano ich zaopatrzyć w racje żywnościowe. Stali bezczynnie przy czołgach, a moskwianie podchodzili do nich, jedni im wygrażali, inni przynosili im jedzenie, wodę, czasem alkohol i mówili: „Do nas będziecie strzelać? Moskwa to nie Baku, Tbilisi czy Wilno!”.

Żołnierzom pozostało czekać.

Nie wszyscy czekali. Załogi kilku czołgów przeszły na stronę Jelcyna i ogłosiły, że będą bronić Białego Domu. W tym czasie ludzie tłumnie schodzili się pod parlament i wznosili barykady. Początkowo wyglądały śmiesznie, rzucano na kupę jakieś deski, kosze na śmieci. Najważniejszy miał okazać się jednak drugi dzień puczu. Jelcyn zwołał wiec, byłem na nim wraz z przynajmniej stoma tysiącami ludzi. Przemawiał z balkonu Białego Domu, zasłaniany pancernymi tarczami przez ochroniarzy. Koło południa wiedziano już, że puczyści zmienili taktykę, wybrali wariant wileński, czyli szturm na Biały Dom. Mało tego: wiedziano też, że szturm nastąpi nocą z drugiego na trzeci dzień puczu.

Jak te informacje trafiły do Jelcyna?

Za plan szturmu odpowiadał Paweł Graczow, późniejszy minister obrony Rosji. Zachował się lojalnie wobec Jelcyna i przekazał mu szczegóły, w tym godzinę ataku. W tym czasie kilkanaście tysięcy Rosjan zostało pod parlamentem na noc. Trzymali się za ręce, jak żywe tarcze. Aleksander Ruckoj, ówczesny wiceprezydent Rosji, organizował obronę.

Dwa lata później Ruckoj zbuntuje się przeciw Jelcynowi i podczas kryzysu konstytucyjnego będzie bronić się w tym samym budynku przed szturmem wojska wiernego Jelcynowi. A ten każe ostrzelać Biały Dom, jego nimb demokraty pryśnie.

To prawda, ale w 1991 r. Ruckoj stał wiernie u boku Jelcyna. Przygotowywał dla niego nawet plan ewakuacji.

Dokąd?

Do ambasady USA. Znajduje się kilkaset metrów od Białego Domu. Gdy w nocy oczekiwano szturmu, Aleksander Korżakow, szef ochrony Jelcyna, przekonał go, aby położył się gdzieś w kącie spać. Gdy padły pierwsze strzały, prezydent Rosji się obudził, a jego ludzie chcieli wywieźć go do ambasady USA.

Ale nie wywieźli.

Jelcyn wykazał się świetnym instynktem: postanowił, że zostanie w Białym Domu. Gdyby uciekł, przegrałby politycznie. Przygotowano też plan utworzenia rządu rosyjskiego na uchodźstwie, ale do tego również nie doszło.

Dokąd rząd Rosji miał być ewakuowany?

Do bunkra w Swierdłowsku, dzisiejszym Jekaterynburgu. Miasta, w którym na świat przyszedł Jelcyn, i w którym w przeszłości pełnił funkcję sekretarza partii [w 1918 r. w Jekaterynburgu został zamordowany car Mikołaj II z rodziną. Jelcyn już jako prezydent Rosji udzielił zezwolenia na ekshumację ciał – red.].

Wiadomo, jaka część Rosjan opowiedziała się za puczem? Historię piszą zwycięzcy, ale zapewne byli tacy, którzy w tych dniach poparli zamach stanu.

Tak, byli i zwolennicy puczu. Ale najważniejsi gracze, tacy jak demokraci, inteligencja czy władze miejskie Moskwy i Leningradu, poparli Jelcyna.

Dlaczego pucz się nie powiódł? Wśród puczystów byli premier, minister obrony i szef KGB, poparły ich m.in. Chiny czy Francja. Mieli niby wszystkie karty w ręce.

Zadawaliśmy sobie wówczas w Moskwie to pytanie i śmialiśmy się, że gdyby puczyści skorzystali z doświadczenia Jaruzelskiego, wiedzieliby, jak wprowadza się stan wyjątkowy. Popełnili wiele błędów. Nie wykorzystali elementu zaskoczenia i na początku nie podjęli zdecydowanych działań. Ich ruchy były spóźnione, a między nimi nie było zgody. Okazało się poza tym, że władza sowiecka nie sięga już dalej niż do granic Moskwy. Republiki po prostu zignorowały stan wyjątkowy. Wydarzenia tych dni rozgrywały się tylko w Moskwie i Leningradzie.

Puczystom brakowało przywództwa, Janajew w tych dniach był ciągle pijany.

On stał się twarzą puczu, bo był po Gorbaczowie drugą osobą w państwie, ale nie był liderem przewrotu – o tym, że taki jest przygotowywany, dowiedział się na dzień przed jego przeprowadzeniem. Niechętnie, ale przyłączył się do spisku. Byłem na konferencji prasowej, na której puczyści tłumaczyli, że zdecydowali się przejąć władzę ze względu na rzekomo zły stan zdrowia Gorbaczowa. Pamiętam trzęsące się przez alkohol ręce Janajewa. Telewizja pokazała je w zbliżeniu, stały się symbolem.

Nocą z 20 na 21 sierpnia zaczął się szturm Białego Domu. Co było dalej?

Padły pierwsze ofiary, ale część oddziałów odmówiła wzięcia udziału w walce, a po jakimś czasie minister obrony Dmitrij Jazow najpierw nakazał wstrzymać szturm, a następnego dnia rano – wycofać wojsko z Moskwy. Bał się, że ofiar będzie za dużo, a wojsko zostanie kozłem ofiarnym. Budynku nie zdobyto i nawet nie podjęto bezpośredniego ataku. W tym momencie było wiadomo, że pucz upadł. Gdy rano poszedłem do Białego Domu, panowała atmosfera triumfu. Spierano się już tylko o to, kto poleci na Krym uwolnić Gorbiego.

Pucz przesądził o upadku Związku Sowieckiego?

Nie przesądził o tym sam pucz, lecz to, co nastąpiło bezpośrednio po nim. W Moskwie rozpoczęła się rewolucja, przez niektórych doradców Gorbaczowa nazywana kontrpuczem. Pamiętam to. Ludzie ciągną pod Łubiankę, siedzibę KGB. Budynek jest obsadzony przez snajperów, tłum chce go zdobyć. Pojawia się widmo scenariusza rumuńskiego. Ale władze Moskwy przekonują ludzi, że może polać się krew, i wzywają, by zamiast tego obalić pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, co też uczyniono. Następnego dnia tłum otacza budynek komitetu centralnego partii, atmosfera jest groźna. Przedstawiciele miejskich władz wchodzą do budynku i informują władze partyjne, że Gorbaczow postanowił zawiesić działalność Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego na terenie Rosji – zrobił to pod naciskiem Jelcyna – i że oni muszą oddać klucze i się wynieść. Klucze oddaje główny finansista partii, Nikołaj Kruczina, który wkrótce popełni samobójstwo. Wyobraźmy to sobie: pracownicy KC wychodzą przez szpaler wściekłych ludzi, ścieżkę hańby, są obrzucani wyzwiskami. Ten kontrpucz trwał trzy dni. Jelcyn rozumiał znaczenie ulicy i grał jej nastrojami. Inaczej Gorbaczow, który po uwolnieniu popełnił swój największy błąd.

Po powrocie do Moskwy nie udał się do ludzi zebranych pod Białym Domem, lecz zamknął się w domu.

Gdy wracał, po uwolnieniu z Krymu, był bohaterem. Miał szansę przejąć kontrolę, pójść do tłumu, na nowo zostać liderem. Zamiast tego stał się nikim. Mało tego: następnego dnia w starym sowieckim stylu zajął się obsadzaniem stanowisk zwolnionych przez puczystów. Tych bowiem aresztowano, a szef MSW Pugo odebrał sobie życie. Jelcyn nie zgodził się na część nominacji Gorbaczowa i wręcz zażądał ich odwołania, choć agencja TASS oficjalnie już o nich poinformowała. Gorbi musiał się wycofać. Tego samego dnia, 23 sierpnia, Gorbaczow spotkał się wreszcie z deputowanymi rosyjskiej Rady Najwyższej. Pamiętam ten żenujący widok i jego wystąpienie, chyba najgorsze w całej karierze politycznej. I tę bezradność, gdy na jego oczach Jelcyn demonstracyjnie podpisywał dekret o zawieszeniu działalności Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego na terenie rosyjskiej republiki. Gorbaczow nie rozumiał, że nie ma już państwa, którego formalnie wciąż był prezydentem. Jak napisał potem historyk Serhij Płochij: oto Rosja buntowała się przeciw własnemu imperium.©

SŁAWOMIR POPOWSKI (ur. 1948) jest dziennikarzem, znawcą tematyki wschodniej. W latach 1985-90 moskiewski korespondent PAP, a w latach 1991-95 korespondent „Rzeczpospolita”. Członek redakcji dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2021