Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Skrojone idealnie – na 16 drużyn, toczyło się bez pustych przebiegów, równo dawkując sensacje, pewność faworytów i spodziewane pointy. Genialni Hiszpanie uśmierzyli w finale wszelkie sportowe niedosyty. Zwycięzcy na miarę polsko-ukraińskiej imprezy – chciałoby się samochwalczo powiedzieć.
Przede wszystkim jednak Polska zobaczyła, że piłkarscy kibice to nie są kibole. Bezcenne doświadczenie, szczególnie dla tych, którzy wobec przeżyć sportowych i zbiorowych uniesień obnoszą się z wyższościowym absmakiem. Było ekstatycznie i kolorowo, ze śpiewem, bez wycia – po prostu ludycznie. Spokojnie można było przerzucać sympatię z drużyny na drużynę, w zależności od estetycznych upodobań i stanu irracjonalnych uprzedzeń, które drzemią w każdym z nas. Wbrew wszelkiej wiedzy widzieliśmy przecież Polaków w ćwierćfinałach, ale też nie byliśmy na tyle bezrozumni, żeby obrazić się na Euro po ich odpadnięciu. Wieliczka dałaby się pokroić za zwycięstwo Włochów, Opalenica za Portugalczyków, Gdańsk stał się przychylny Niemcom, ale i tak – zgodnie z prognozami ekspertów – wygrało Gniewino. Polska się pięknie podzieliła i w takim właśnie stanie spodobała się sobie. Marudźmy nad nieukończonymi autostradami, martwmy się o pobudowane stadiony, byle ów stan upodobania nie wyparował z nas w codziennej publicznej młócce.