Podstawka pod dyktafon

W 2012 r. opinią publiczną wstrząsnął film Joshuy Oppenheimera „Scena zbrodni”.

19.03.2018

Czyta się kilka minut

Reżyser oddał w nim głos członkom brygad śmierci, które – przy cichym wsparciu rządu amerykańskiego – w latach 1965-66 zajmowały się likwidowaniem przeciwników wojskowego reżimu w Indonezji. Życie straciło wówczas ponad milion osób, większość zginęła zamordowana w bestialski sposób, jako podejrzani o komunizm, z którym rzecz jasna często nie mieli nic wspólnego. Oppenheimer pojechał do oprawców, postawił ich przed kamerą i pozwolił, by popłynęła ich opowieść, nieskażona żadnym poczuciem winy, refleksją nad ogromem zbrodni, czymkolwiek co mogłoby w oczach widza nadać im choć pozór człowieczeństwa. Ci psychopatyczni mordercy szalenie zadowoleni z siebie rekonstruują swoje zbrodnie przed kamerą, co nadaje filmowi wymiar bez mała groteskowy. Zło jest tak pewne siebie, że aż staje się swoją własną karykaturą. Werner Herzog, współproducent filmu, orzekł, że to najbardziej surrealistyczny i przerażający obraz dokumentalny ostatniej dekady. Posypały się nagrody. Świat docenił dzieło i został poruszony siłą jego oddziaływania.

Podobnego zabiegu – oddania głosu bohaterom, którzy, rzec można nieco eufemistycznie, nie z naszej są bajki – dokonali autorzy dokumentu filmowego o polskich nacjonalistkach przygotowanego dla brytyjskiego „Guardiana” – „Pretty radical: a young woman’s journey into the heart of Poland’s far right”. Jego bohaterką jest Paulina, 19-letnia członkini ONR, z którą autorzy dokumentu spotykają się przez pięć miesięcy. Paulina opowiada o swoim wstąpieniu do grupy, o poszukiwaniu miejsca dla siebie w trudnym świecie, a jej koledzy mówią do kamery rzeczy w rodzaju: „Nie mieszajmy faszyzmu z nazizmem, Żydzi są winni sami sobie”. Paulina tłumaczy dziennikarzom, jak rozumie swój nacjonalizm i jak widzi swoją rolę w pracy na rzecz Polski. Kiedy podczas obozu dziewczyna upija się wieczorem, rano dostaje karę od szefa organizacji – musi napisać esej o alkoholizmie. Chwilę później widzimy na ekranie łysych byczków robiących karne pompki, w rytm wykrzykiwanych przez szefa słów: „Nie wyrzucę opakowań po czekoladzie na ziemię”.

„ONR to jest jedyna rzecz, na jakiej mi zależy. Moje życie straciłoby sens, gdybym miała odejść” – mówi Paulina. Kamera jedzie z nią do rodzinnego Włocławka, gdzie dziewczyna przygotowuje się do startu w wyborach samorządowych, my zaś poznajemy opowieść o tym, jak ta młoda, sympatyczna i last but not least ładna dziewczyna nie znajduje zrozumienia u swoich rodziców, o tym, jak czuje się samotna, bo większość jej przyjaciół wyjechała z Polski do Wielkiej Brytanii. Reżyserka idzie wreszcie ze swoją bohaterką na Marsz Niepodległości. Pośród migawek z marszu, scen rzucania rac w stronę policji członkinie organizacji mówią, że to najpewniej prowokatorzy, wynajęci przez kogoś, kto źle życzy marszowi i narodowcom. Paulina ostatecznie nie wygrywa wyborów, jest rozżalona, ale przyznaje, że zgodziła się na to wszytko, bo chce budować wielką Polskę. W „rasistowskie hasła się nie miesza”. Po studiach zamierza iść do wojska. „Chcę być przygotowana na wszystko” – mówi.

W „Dużym Formacie” ukazał się niedawno tekst Magdaleny Ruty o dziewczynach należących do narodowych organizacji. Autorka oddała im głos, podobnie jak Oppenheimer powstrzymując się od komentarza. Patrzymy więc na świat ich oczami, zaskoczeni, jak gładka jest ich mowa, jak niespodziewane niektóre przemyślenia np. na pozycję kobiet w świecie, wreszcie – skąd wzięły się w ONR i co im on dał, czego nie mogliśmy dać symboliczni „my”. Ta wiedza naprawdę szokuje.

Na Rutę w dniu publikacji spada jednak fala bardzo mocnej krytyki: że wpuszcza na salony ludzi, z którymi nie powinniśmy mieć nic wspólnego. #Noplatform – piszą ludzie na Face­booku, nazywając Rutę „podstawką pod dyktafon”, która ułatwia narodowcom promowanie ich ideologii.

W obliczu opisanych przeze mnie powyżej dokumentów, kompletnie nie potrafię zrozumieć, dlaczego krytycy tekstu Ruty aż tak bardzo nie wierzą w mądrość czytelników „Dużego Formatu”. Tak jakby dziś każda informacja musiała być opatrzona komentarzem, jakby samodzielne myślenie było zarezerwowane dla tych, którzy coraz bardziej z dziennikarzy zmieniają się w aktywistów. Dajcie mi, proszę, samej ocenić wypowiedzi tych dziewcząt z reportażu, mam wrażenie, że nie potrzebuję komentarza reporterki.

Od udawania, że narodowcy to tylko tępe łyse pały, układające swastyki z wafelków, rzeczywistość nie stanie się inna. Dzięki Rucie dowiedziałam się, że w ONR są młode dziewczyny, które są dużo bardziej niebezpieczne od tych durni, co hajlują w lasach pod Wodzisławiem. Zmierzmy się z tą wiedzą, zamiast skupiać się na atakowaniu dziennikarzy, którzy nam ją przynoszą.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2018