Pocałunek na rogu ulicy

Debata prezydencka. Po jej zakończeniu dziennikarze biegną za sztabowcami obu kandydatów, pytając, kto ich zdaniem wygrał.

23.05.2015

Czyta się kilka minut

Członek sztabu Bronisława K.: „No cóż, nasz kandydat wypadł słabo, gratuluję przeciwnikowi, potrafił się odwinąć”. Członek sztabu Andrzeja D.: „Urzędujący prezydent nas zaskoczył, jego riposty sprawiły, że Andrzej D. zbaraniał. Szacunek”. Co, nie było takich wypowiedzi? Naprawdę nie było? No widzicie, a dziennikarze myśleli, że będą – i pobiegli.

Ciekawe, że sztaby nigdy nie wieszają ogłoszeń w rodzaju: „Obietnice naszego kandydata będą kosztowały tyle i tyle, i niosą ze sobą takie to a takie ryzyko”. Tego typu wyliczenia robi zawsze sztab przeciwnika, czasem dziennikarze, z rzadka – niezależni (ale takich u nas jak na lekarstwo) komentatorzy.

Tak jak się spodziewałem, sprawy, które mnie interesują, nie zostały poruszone w kampanii lub utonęły w ogólnikach. Kiedy po pierwszej turze rozległy się narzekania, że kampania była dotąd chłodna, mało emocjonalna, niebudząca namiętności, wiedziałem już, że jej drugi etap raczej sobie daruję. Z dwojga złego wolę kampanie niemerytoryczne i nudne niż niemerytoryczne, ale emocjonalne. Pierwszej debacie przysłuchiwałem się z drugiego pokoju, drugą w ogóle sobie darowałem.

W internecie wrzało. Ludzie wyrzucali ze „znajomych” tych, którzy głosowali – lub zamierzali głosować – nie po ich myśli. Nawet ci, którzy pisali, że nie ma większego znaczenia, czy wybrany zostanie A. czy B., nie mogli czuć się bezpiecznie. Jedynie ci, co deklarowali: „nie głosuję”, mieli spokój. Ciekawe, czy to nie jeden z powodów niskiej frekwencji w pierwszej turze. Po cóż się tłumaczyć przed znajomymi, spuszczać oczy, udawać, że się nie dosłyszało pytania? Lepiej powiedzieć: „nie głosowałem”. Pokiwają głową z politowaniem, ale przynajmniej nie przestaną odpowiadać na „dzień dobry”.

Nawiasem mówiąc, mnie frekwencja w pierwszej turze (piszę przed drugą, wieszczem nie jestem) wcale nie wydawała się niska. Winna jest nie taka czy inna kampania, ale cały sposób uprawiania polityki. W Polsce większość nie czuje się częścią państwa nie dlatego, że rządzi jakaś opcja, ale dlatego, że nie kształtuje się propaństwowych postaw. Ludzie dziś żyjący – nie tylko w Polsce – mają w ogóle problem ze związaniem się z czymkolwiek (lub kimkolwiek) na stałe. Cóż dopiero mówić o państwie, które na ogół objawia się im pod postacią niesympatyczną. Powszechny jest pogląd, że polityka to po prostu załatwianie przez różnych ludzi i różne grupy własnych interesów.

Znajomy politolog kiwa głową: „Tak być musi. Tego nie da się odwrócić nawet najpiękniejszym mówieniem o wizji. Musiałyby się spotkać trzy elementy: człowiek z rzeczywistą wizją i darem przekonywania, krąg ludzi, którzy daliby się porwać tej wizji i pomogli przełożyć ją na konkretny program, oraz szersza grupa ludzi gotowych pracować dla tej wizji bez oglądania się na osobiste korzyści i możliwość sukcesu. Widzisz jakichś kandydatów?”.

A może podziały w społeczeństwie wcale nie są tak ostre, jak by wynikało z internetowego hejtu? Może mamy w sobie więcej dystansu i wiemy, co jest naprawdę ważne? Przecież kupujemy chleb w tej samej piekarni i gazety – nawet jeśli różne – w tym samym kiosku.

Środa 20 maja, wczesne popołudnie, centrum Krakowa. Dwie dziewczyny na rogu ulicy. Podają sobie ręce i „przecinają” zakład. „Pewnie ty wygrasz”, mówi z uśmiechem brunetka, „bo u mnie w rodzinie wszyscy chcą głosować tak jak ty”. Całują się w policzki i rozchodzą uśmiechnięte, machając do siebie na pożegnanie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2015