Patrzący jasno

"Wiersze wybrane" to czwarta próba podsumowania poetyckiej twórczości Ryszarda Krynickiego, ogarnięcia jej jako dzieła w toku, przekształcającej się w czasie struktury. Przed nią były dwie odrębne wersje "Niepodległych nicości" (z lat 1988 i 1989) i "Magnetyczny punkt" (z roku 1996). Każda z tych książek była poetyckim wydarzeniem wielkiej miary, każda wpisywała się w rozmowę o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości polskiej poezji.

03.11.2009

Czyta się kilka minut

Poprzednie wybory wierszy Krynickiego opatrzone były niezwykle sugestywnymi tytułami. Traktowano te tytuły jako szczególne drogowskazy, kierujące w stronę najistotniejszych problemów dzieła poety. Przezroczysty tytuł nowego wyboru niczego nie rozstrzyga, nie wskazuje żadnego kierunku lektury. A może: zachęca do czytania od początku, do odtworzenia (z perspektywy roku 2009) wszystkich doświadczeń, jakie były i są udziałem autora "Kamienia, szronu".

Wędrówkę po drogach, którymi chodził (i chodzi) Ryszard Krynicki, warto zacząć od wiedzy najbardziej podstawowej. Urodził się 28 czerwca 1943 r. w Sankt-Valentin, w Dolnej Austrii. Nie był to moment jak inne i miejsce, jak się domyślam, nie było zwykłe. Po latach mówił dobitnie: "urodzonemu w transporcie / przypadło mi miejsce śmierci / (...) / żyję na miejscu śmierci" ("Akt urodzenia"). A w wierszu znacznie później napisanym, noszącym ironiczny tytuł "Etymologia ludowa", dodawał: "Ponieważ urodziłem się w czasie wojny w Austrii / moi wiejscy koledzy z Polski przezywali mnie: Kangur. / Choć i tak częściej byłem dla nich Ruskiem, Szwabem, Żydem". To nieważne, że "wiejscy koledzy" mylili Austrię z Australią, to nieważne, że o swoich (dziecięcych i młodzieńczych) doświadczeniach stara się mówić poeta bez zbędnych emocji - w niczym nie zmienia to faktu, że w tle tego i innych wierszy powraca bolesny stygmat obcości i cień czasów Zagłady.

Wiersze zaczął pisać na początku lat sześćdziesiątych. Dokładniej: najwcześniejsza z dat, jaką można znaleźć pod opublikowanymi utworami, odsyła do roku 1963. Zadebiutował jako poeta trzy lata później, w miesięczniku "Nurt". W roku 1968, pamiętnym nie tylko dla jego pokolenia, ogłosił arkusz poetycki "Pęd pogoni, pęd ucieczki", będący dzisiaj wielką antykwaryczną rzadkością. Jego pierwszą książką był tom "Akt urodzenia" z roku 1969. W latach siedemdziesiątych dorzucił do swego dorobku tomy "Organizm zbiorowy" (1975) i "Nasze życie rośnie" (1978); w następnej dekadzie - "Niewiele więcej" (1981), "Jeżeli w jakimś kraju" (1982) i "Wiersze, głosy" (1985). Ostatnią z poprzedzających nowy wybór poetyckich książek Ryszarda Krynickiego jest tom "Kamień, szron" z roku 2004. (Do tego wyliczenia, nieobejmującego wznowień i przedruków, dodać jeszcze trzeba samizdatowy tom "Wszystko jest możliwe" z 1973 r. oraz skomponowany? wyklejony? z gazetowych cytatów tom "G", powstały w roku 1971, zrekonstruowany i wydany w roku 1999).

Nowym, a zwłaszcza młodym czytelnikom Krynickiego trzeba, być może, przypomnieć, iż jego wczesne publikacje ukazywały się w wydawnictwach państwowych, poddawanych politycznej cenzurze. (Rozmaite pośrednie przesłanki pozwalają powiedzieć, że miała ona szczególnie duży wpływ na kształt tomu "Organizm zbiorowy"). Po roku 1976 poeta, jak wielu innych twórców krytycznych wobec PRL, objęty został zakazem druku. Z tego powodu tom "Nasze życie rośnie" (zawierający m.in. wiersze wcześniej skonfiskowane przez cenzurę) został wydany przez Instytut Literacki w Paryżu, a w kraju przedrukowany został poza zasięgiem cenzury, jako samizdat. W wydawnictwach niezależnych ukazały się także kolejne, aż do "Wierszy, głosów" książki poety.

Z tego, co powiedziałem o pierwszych książkach Krynickiego, wynika jeden istotny wniosek: ze względu na istnienie i działanie cenzury nie zawsze były one odbiciem zamierzeń poety. Z kolei - wolne od cenzury wydania emigracyjne i podziemne trafiały do stosunkowo niewielkiej liczby czytelników...

Wracając do faktów wspominanych na początku tych rozważań: w roku 1988, dwadzieścia lat po arkuszu "Pęd pogoni, pęd ucieczki", przygotował Krynicki dla Niezależnej Oficyny Wydawniczej obszerny wybór własnych wierszy i przekładów, nadając mu tytuł "Niepodlegli nicości". Nieco mniejszy wybór, opatrzony tym samym tytułem, ukazał się niedługo później w krakowskim wydawnictwie Znak. Po upływie następnych kilku lat, w trzydziestolecie debiutu prasowego w "Nurcie", ułożył poeta trzeci wybór swoich utworów. "Wiersze wybrane", ukazujące się czterdzieści lat po tomie "Akt urodzenia", to połączenie "Magnetycznego punktu" i "Kamienia, szronu", pomijające te części obu wymienionych książek, które zbudowane były z przekładów.

Tak w "antologiach osobistych" z lat 1988, 1989 i 1996, jak w "Wierszach wybranych" nie znajdziemy sporej części wczesnych wierszy Krynickiego. Niektórym z wierszy, które znalazły się w kolejnych wyborach, nadał poeta nowy kształt. Warto o tym pamiętać choćby dlatego, iż konsekwencją nowych wariantów tekstu bywała czasem zmiana całościowego sensu wiersza.

Tak właśnie jest (by poprzestać na jednym, wyrazistym przykładzie) w krótkim wierszu rozpoczynającym się od słów "nagle nagi, obudziłem się...". W "Pędzie pogoni..." i w "Akcie urodzenia" ma on postać:

nagle nagi, obudziłem się, nagle nagi w kolejce po chleb;

obudziłem się nagle nagi w kościele na lekcji religii;

obudziłem się nagle nagi w klasie na lekcji geografii;

obudziłem się nagle nagi na nieznanym dworcu:

bezsenność śnić;

- a we wszystkich wyborach wierszy brzmi następująco:

nagi, obudziłem się nagle w kolejce po chleb,

nagle nagi w kościele na lekcji religii,

w czwartej klasie na lekcji o kulistej ziemi,

obudziłem się nagle na nieznanym dworcu,

obudziłem się nagle,

żeby błądzić?

iść

W wersji pierwotnej, pełnej efektownych, naładowanych emocjami powtórzeń, był to wiersz o wrzuceniu w świat chaosu, o dotknięciu przez lęk i poczucie bezwyjściowości. W wersji zmienionej powtórzenia zostały ściszone, nagłe przebudzenie stało się wezwaniem do wędrówki, do poszukiwania ukrytego w świecie sensu... Jak widać, autor "Wierszy wybranych" znacznie się różni od autora "Aktu urodzenia".

Warto w związku z tym zauważyć, że poczynając od wydania "Niepodległych nicości", możliwe stały się dwie drogi poznawania poezji Krynickiego. Pierwsza z nich zaczyna się od "Pędu pogoni, pędu ucieczki" i prowadzi poprzez kolejne książki poety, ułożone wedle chronologii powstawania (i mające taki kształt, w jakim się niegdyś ukazywały po raz pierwszy), by skończyć się na ostatnim wierszu z tomu "Kamień, szron". Druga z dróg jest znacznie krótsza; jej początkiem jest "Magnetyczny punkt", a końcem raz jeszcze "Kamień, szron". Albo, jeśli pominiemy przekłady - ta droga zaczyna się i kończy w obrębie "Wierszy wybranych".

Droga pierwsza pozwala uchwycić wszelkie przemiany postawy Krynickiego (zarówno te, które dostrzega się na pierwszy rzut oka, jak uświadamiane po wielokrotnej, uważnej lekturze); druga - wyraźniej odsłania całościową konstrukcję jego dzieła, wraz z rządzącymi nią napięciami i sprzecznościami. Pierwsza z tych dróg jest (albo: może być) bliska tym, którzy czytają Krynickiego od czasów debiutu, druga - tym, którzy zetknęli się z jego wierszami niedawno (i nie mieli w rękach jego wczesnych książek).

Oczywiście: oba wskazane przed chwilą sposoby czytania Krynickiego nie tyle są sprzeczne, ile raczej - dopełniają się wzajemnie, pozwalając zrozumieć dzieło poety w możliwie pełny sposób. Dlatego warto pamiętać o ich istnieniu i wziąć je pod uwagę we własnej lekturze; z tego samego powodu warto wskazać i to, co różnicuje, i to, co jednoczy dawne i nowe wiersze poety.

Ryszarda Krynickiego można postrzegać jako poetę osobnego, podkreślającego swą odrębność i niezależność. Zarazem jednak: jest on poetą nieustannie wychylonym w stronę innych poetów. Sens i cel tego gestu daleki jest od jednoznaczności. Czasami (najrzadziej) chodzi o wskazanie artystycznego albo myślowego przeciwnika, czasami - o znalezienie współodczuwającego rozmówcy, partnera dialogu o sztuce, człowieku i świecie, czasami - o hołd złożony mistrzowi.

Dla Krynickiego z końca lat sześćdziesiątych (i początku siedemdziesiątych) najważniejszymi poetami byli Tadeusz Peiper i Julian Przyboś, wielcy twórcy i teoretycy poetyckiej awangardy; to w ich wiersze i myśli wsłuchiwał się wtedy najintensywniej. (Przy czym: echa Peipera były bardziej widoczne, ślady Przybosia głębiej ukryte, ale chyba trwalsze.) W latach siedemdziesiątych coraz widoczniejszy stawał się dialog ze Zbigniewem Herbertem; Krynicki najpierw z nim polemizował, potem szukał porozumienia, wreszcie - podziwiał. Z kolei w latach osiemdziesiątych nabrała intensywności poetycka rozmowa z poetami, których autor "Magnetycznego punktu" przekładał - zwłaszcza z Paulem Celanem i Nelly Sachs.

Peiper, Przyboś, Herbert, Celan, Sachs: to jeszcze nie wszyscy poeci w relacji z którymi (i wobec których) Ryszard Krynicki określał swoją tożsamość. Ale też: to właśnie ta sekwencja bliskich mu twórców może pomóc w uchwyceniu ewolucji jego poetyckiej wrażliwości. Gdyby zaś, z odwrotnej strony, spytać: do rozmowy z jakimi poetami Krynicki ciągle powracał (od chwili debiutu do dnia dzisiejszego), wówczas jako pierwsze powinno się zjawić nazwisko Cypriana Norwida, z daleka patronującego nowoczesnej polskiej poezji.

Młody Krynicki był poetą zdania. Budowanie wiersza było dla niego równoznaczne z dodawaniem do siebie długich, skomplikowanych fraz. Nawiązywały one do siebie poprzez powtarzanie wybranych elementów, które uwikłane były za każdym razem w inne związki słowne i w ten sposób odsłaniały kolejne warstwy swych znaczeń. Taka konstrukcja była świadomym nawiązaniem do idei "poematu rozkwitającego" Peipera. Rzecz w tym jednak, że dla mistrza awangardy powtarzanie coraz bardziej rozbudowanego elementu pierwszego zdania było odpowiednikiem zbliżania się do przedmiotu wypowiedzi i panowania nad nim. Powtórzenia spotykane u autora "Aktu urodzenia" pozbawione są Peiperowskiego optymizmu, sprawiają wrażenie wchodzenia w labirynt, z którego nie ma wyjścia.

W latach siedemdziesiątych ta labiryntowa składnia przestała Krynickiego fascynować; budowane przez niego zdania stawały się prostsze, a wiersze - krótsze. Poezja zdania zmieniła się stopniowo w poezję słowa, czasami jednoznacznego, czasami otoczonego trudno uchwytną (albo nieuchwytną, niedającą się pojęciowo określić) aurą. Krokiem następnym był widoczny w wierszach z lat osiemdziesiątych zwrot w stronę otaczającej słowo przestrzeni, w stronę przemilczenia, milczenia, ciszy.

Po wydaniu obu wersji "Niepodległych nicości" zadawano często pytanie, czy poezja milczenia jest nieprzekraczalną granicą twórczości Krynickiego. Cykl "Szron" z "Magnetycznego punktu", a potem tom "Kamień, szron" (i wiersze, które przyszły po jego ogłoszeniu) to dowody, że pytania były przedwczesne, że droga od milczenia do słowa jest w tej poezji ciągle otwarta.

Na przywołane przed chwilą (w ogromnym skrócie) przemiany poetyki Krynickiego można też spojrzeć od innej strony. W "Pędzie pogoni, pędzie ucieczki" i w "Akcie urodzenia" (oraz w znacznej części "Organizmu zbiorowego") światem przedstawionym był język, a poezja podejmowała się jego krytycznej analizy. Jej pierwszym rezultatem było uświadomienie, iż język jest zagrożony i stwarza zagrożenie dla tego, kto się nim posługuje, kto wchodzi w jego labirynt. Rezultatem drugim - była demaskacja mowy peerelowskich gazet, jaką ówczesna władza przemawiała do obywateli.

W późniejszych książkach Krynickiego (od tomu "Nasze życie rośnie" zaczynając) kwestia uwikłania w język nie znika wprawdzie, ale przesuwa się na dalszy plan. Albo inaczej: język traci swą nieprzezroczystość, kontury świata zaczynają spoza niego prześwitywać wyraźniej niż poprzednio.

Można też powiedzieć, że obok uwikłania w język (albo: poprzez to uwikłanie) wczesna poezja Krynickiego zapisywała znacznie bardziej konkretne i dotkliwe doświadczenie: wrzucenia we współczesność i osaczenia przez nią.

Świat wyłaniający się z owego doświadczenia pozbawiony jest podstaw, pogrążony w ciągłym, chaotycznym, przypadkowym ruchu. Jest, z jednej strony, światem cielesnym i narzucającym się zmysłom, z drugiej - światem przypominającym senny koszmar. Autor "Organizmu zbiorowego" nazywał go "Planetą Fantasmagorią", ale w tej fantasmagoryczności łatwo odnaleźć echa codziennego życia z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, przefiltrowanego przez język ówczesnych gazet.

Odkrywaniu, iż otaczający świat jest nie tyle rzeczywistością, ile Planetą Fantasmagorią, towarzyszyło najpierw poczucie bezradności, potem zaś coraz wyraźniejsze odruchy zniecierpliwienia i sprzeciwu. Zrodziły one pragnienie, by na bezkształtny, rozmyty, zatruty przez ideologię świat zewnętrzny - odpowiedzieć uporządkowanym, skoncentrowanym życiem duchowym. W wierszach Krynickiego pisanych od połowy lat siedemdziesiątych do połowy następnej dekady wiele jest śladów budowania takiej właśnie, oczyszczonej i wzmocnionej przestrzeni wewnętrznej. To ona była wówczas siłą bezsilnych.

10

Przeciwstawienie bezkształtnego świata zewnętrznego i mocnej duchowości pozwala lepiej zrozumieć kluczowe doświadczenie wpisane w poezję Krynickiego. Trudno je uchwycić; sam poeta mówiąc o nim, posługuje się dwoma spokrewnionymi językami (a może: dwiema metaforami).

Język pierwszy pozwala powiedzieć, iż u podstaw poezji Krynickiego (i sposobu, w jaki widzi on świat) tkwi spotkanie z nicością, odczucie jej obecności. Odpowiedzią poety na to doświadczenie jest apel, pojawiający się w wierszu "Podajcie dalej" ("Niepodlegli nicości, podajmy dalej / niebotyczne pismo obłoków, // podawajmy je z ust do ust.") i powtórzony w tytule wyborów wierszy z 1988 i 1989 r.

Język drugi podpowiada, że Krynicki wciąż powraca do obrazu świata (i człowieka) zranionego, okaleczonego. Reakcją na te powroty jest niewypowiedziane wprost wezwanie do nieranienia nikogo (niczego), kto (co) istnieje.

11

Ryszard Krynicki wzywa do współodczuwania i nieranienia, ale mówi także:

Inne

mogą zarosnąć, lecz ta jedna, bezcielesna,

najboleśniej obnażona,

nie dająca ci żyć - i wciąż

utrzymująca przy życiu, ta jedyna, na

zawsze nie zasklepiona, tobie jedynie

dana, niech pozostanie

otwarta

Krynicki wzywa do niepodlegania nicości, ale pisze także:

(Z Mistrza Eckharta

czy księgi Zohar?)

nic, Bóg

Jak to powiedzieć? Tam, gdzie spodziewamy się zamknięcia, umieszcza poeta sprzeczność, paradoks, tajemnicę. Droga pozostaje otwarta, magnetyczny punkt przesuwa się dalej.

12

Kiedy przed laty szukałem słów określających postawę Ryszarda Krynickiego, przyszedł mi na myśl jeden wers z "Boskiej Komedii" Dantego: "Wolny, świadomy prawd, patrzący jasno". Nadal tak widzę autora "Magnetycznego punktu".

Ryszard Krynicki, Wiersze wybrane Kraków 2009, Wydawnictwo a5

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2009