Partie w kryzysie

Po półwieczu ekspansji polityki, związanej z rozwojem państwa dobrobytu i militaryzacją czasu zimnej wojny, weszliśmy w fazę antypolityczną. Kluczowe fakty społeczne i ekonomiczne kształtowane są przez procesy zewnętrzne w stosunku do wspólnoty narodowej bądź zjawiska o charakterze globalnym. Skutkiem jest zawężenie pola decyzji dotyczących obywateli - co do tej pory było sensem polityki - oraz zanik różnic między ugrupowaniami politycznymi.

W efekcie tradycyjne systemy partyjne znalazły się w kryzysie i w coraz słabszym stopniu zdolne są organizować zachowania polityczne obywateli. Elektoraty są niestabilne, rozpowszechnia się nowy populizm i konsumpcyjny stosunek do polityki, klasyczne podziały ideologiczne się zużyły, a ugrupowania polityczne coraz częściej ograniczają się do promowania jednego interesu bądź regionu. W życiu publicznym coraz ważniejszą rolę odgrywają media oraz stowarzyszenia i ruchy społeczne. W Polsce kryzys ten jest tym poważniejszy, że ma i rodzime przyczyny - pisze w RES PUBLICE NOWEJ (3) Aleksander Smolar.

Po 1989 r. sytuacja zdawała się być komfortowa: “nie musieliśmy sami dochodzić do określenia celów podejmowanych działań zbiorowych, mogliśmy czerpać z doświadczeń i rozwiązań rozwiniętych demokracji". Taki imitacyjny rozwój był naturalnym wyborem wobec zrozumiałych obaw przed eksperymentowaniem. Ponadto, jako że Zachód pilnie śledził polską scenę publiczną, “nasza polityka przypominała bardziej teatr polityczny niż rzeczywiste podejmowanie decyzji dotyczących zbiorowości". Prawdziwego i zasadniczego wyboru musiał dokonać jedynie rząd Tadeusza Mazowieckiego: “później ważne decyzje były z góry określone wybranym kierunkiem na Zachód i warunkami stawianymi przez NATO i UE". Zwłaszcza konieczność dostosowania się do rozwiązań unijnych ograniczyła możliwości inicjatywy polskiej klasy politycznej. Stało się to nie tylko źródłem jej frustracji, ale i uciekania ku polityce symbolicznej - “polityce tożsamości, gdzie nasi przedstawiciele mogli sobie swobodnie pohasać".

Budując nowy ustrój Polska nie mogła na dodatek “odtworzyć całego cyklu rozwoju partii demokratycznych". Nowe ugrupowania wchodziły od razu w obecną fazę rozwoju partii w świecie - a te znalazły się akurat w kryzysie. Tyle że na Zachodzie partie tracą na znaczeniu, ale “wciąż silnie działają obywatelskie poczucie obowiązku i mechanizmy identyfikacji z opcjami politycznymi - ich przekształcanie w rodzaj przedsiębiorstw politycznych jest dłuższym i mniej drastycznym procesem niż u nas". W krajach postkomunistycznych tymczasem jedynymi partiami, które przypominały tradycyjne formacje w stylu zachodnim, były ugrupowania wywodzące się z czasów komunizmu. W Polsce tylko SLD i PSL dysponowały siecią organizacyjno-instytucjonalną oraz kadrą doświadczonych działaczy i zwartym szeregiem sympatyków. Partie tworzone przez środowiska demokratyczne zaczęły się bowiem rozwijać w okresie, kiedy były już małe szanse na ich zakorzenienie właśnie wskutek zawężenia pola polityki, osłabienia roli wspólnoty, technicyzacji polityki czy wpływu mediów. Trudności te zwielokrotniły i inne czynniki - choćby wpływ tradycji “Solidarności". “Utworzenie zintegrowanego i heterogenicznego obozu Polski opozycyjnej było naturalną odpowiedzią na charakter poprzedniego ustroju i naturę klasy nim rządzącej, ale przyczyniło się do zablokowania pozytywnej ewolucji polityki demokratycznej. Defensywną bowiem reakcją na powstanie potężnego obozu »Solidarności« było scementowanie reprezentacji Polski PRL-owskiej, w której - jak po przeciwnej stronie - było miejsce dla robotników i chłopów, przedsiębiorców i profesorów; liberałów i socjalistów, związkowców i etatystów". Naprzeciw mieliśmy więc dwa społeczeństwa, a linia podziału nie miała politycznego charakteru. Konfrontacja ta potęgowała brak zaufania po obu stronach: każda traktowała działania drugiej jako zagrożenie dla swych podstawowych interesów, a łupienie państwa usprawiedliwiała koniecznością umocnienia się w walce z historycznym przeciwnikiem. Przyczyniło się to do upadku zaufania do polityki demokratycznej, a obecne “moralne i polityczne samobójstwo SLD" proces ten pogłębiło.

W rezultacie w Polsce “mamy do czynienia nie z osiadłym ludem politycznym, który latami buduje warunki przyszłego sukcesu, lecz z politycznymi koczownikami. Gdy tylko znajdą oni jakieś źródełko możliwego poparcia, rozbijają namioty, skrzykują wszystkich, którzy marzą o źródlanej wodzie nadziei. Szybko przychodzi rozczarowanie: psy szczekają, polityczne karawany jadą dalej - albo zamienia się je szybko na nowe w poszukiwaniu nowego źródełka, które można czas pewien eksploatować".

KB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2004