Parter polski

fot. E. Lempp

01.02.2007

Czyta się kilka minut

Łatwo wskazać moment, w którym rodzi się Ryszard Kapuściński - reporter. To wrzesień 1955. Nowa Huta. Owszem, Kapuściński wcześniej jeździ po Polsce, wysyłany przez redakcję "Sztandaru Młodych". Wyjeżdża do Berlina na Festiwal Młodzieży i Studentów. Ciągle pisze płomienne, socrealistyczne wiersze, pełne fascynacji nową rzeczywistością. Jest bardzo młodym, dobrze zapowiadającym się dziennikarzem.

Parowozem do koszmaru

W 1955 r. "Sztandar Młodych" wysyła go do Nowej Huty, żeby na własne oczy przekonał się, czy skandaliczny "Poemat dla dorosłych" Adama Ważyka właśnie opublikowany w "Nowej Kulturze", i przedstawiający świeżo wybudowane wokół kombinatu osiedla jako siedlisko nędzy moralnej, ma cokolwiek wspólnego z prawdą.

Dla Kapuścińskiego ten wyjazd ma szczególny charakter. Nie jest to jego pierwszy kontakt z modelowym miastem polskiego socjalizmu. Jedzie, by sprawdzić, jak mają się jego młodzieńcze wizje. Pięć lat wcześniej 18-letni poeta, pod wrażeniem dźwigającej się dopiero z gołych pól nowohuckiej przestrzeni, nakreślił "Poemat o Nowej Hucie", dedykowany miejscowym zetempowcom. Poemat utrzymany w socrealistycznej stylistyce, jak większość jego wierszy z tamtego okresu. Kapuściński-poeta w urywku "Pierwszy spust" pisał:

By stal twardniała

w maszyn siłę,

mostów kontury,

smukłość szyn.

Żeby traktory

przestrzeń ziemi piły.

Naładowane kilometrami

w dal

parowozy szły.

Kapuściński nie wie, że jedzie do miasta, w którym błyskawicznie rozpleniły się nożownictwo i prostytucja. Milicjanci mają pełne ręce roboty. Młodzi tłuką się na ulicach. Pociągi, którymi zamiejscowi pracownicy kombinatu dojeżdżają do zakładu, często stają się areną walk pomiędzy chłopakami z poróżnionych wiosek. W Nowej Hucie dramatycznie brakuje mieszkań.

Po wrześniowej wizycie Kapuściński pisze tekst-apel, jak na owe czasy, wstrząsający. Także przez swoją ekspresyjną, pełną trybu rozkazującego formę - autor zamiast pisać "ja", konsekwentnie używa "ty", jakby bohaterem zwiedzającym po kilku latach Nową Hutę nie był on sam, tylko ktoś inny, może dygnitarz z Warszawy, może niegdyś oczarowany wizją idealnego miasta młody ZMP-owiec. Przyjechałeś, widzisz, posłuchaj.

Owszem, w reportażu pojawia się polemika z "Poematem dla dorosłych". Nie wolno ludzi nazywać "kaszą", "hałastrą", poemat skrzywdził nowohucian. Owszem, dzieje się sporo dobrego. Wyglądają te wtręty jak wrzucone w tekst na siłę, dla obudowania faktów, które w nowej, lepszej rzeczywistości nie mogły mieć miejsca. Ten podróżny, który stąpa dawnymi ścieżkami, wydeptanymi przy okazji oglądania pierwszych bloków i rozkopanej ziemi, jest przerażony. I mówi: "Wołasz: przypatrzcie się uważnie Nowej Hucie, uważniej! To będzie pouczająca lekcja krzywd, draństw, bezduszności, zakłamania. Ludzi pozostawionych samym sobie, ran przez nikogo nie uleczonych. Taką Hutę także ujrzysz".

Pisze o tej 14-latce, co zaraziła "armię chłopaków". O osiedlu Pleszów, w którym kwitnie prostytucja. O mieszkaniu, "gdzie w jednym pokoju mama przyjmuje od facetów forsę, a w drugim córka wyrównuje gościom tę stratę". O młodej matce z hotelu robotniczego, której sprzątaczka zabiera pościel, zostawiając dziewczynę na gołych deskach - powodem jest brak świstka z kombinatu. Pisze o 80-tysięcznym mieście, w którym spragnieni kultury mają do wyboru dwa małe kina, łącznie na 400 miejsc. O "lokalnym kacyku". "Ma się wrażenie, że jakiś potworny grzyb biurokratyzmu narósł tutaj, że się rozplenia, że przygniata wszystko" - pisze młody reporter.

Dziennikarz pokorny

Za niewygodny tekst dostaje odznaczenie państwowe i możliwość pierwszego wyjazdu za granicę. Zaczyna też jeździć po kraju w poszukiwaniu tematów dla "Polityki". W ten sposób powstaje fascynująca książka "Busz po polsku" - 16 reportaży z Polski przełomu lat 50. i 60., jedyny duży blok tekstów Kapuścińskiego poświęconych wyłącznie własnemu krajowi. Poza nim wątki polskie pojawiały się w "Imperium" i zapiskach z gdańskiego sierpnia '80.

Zbiór jest niewielki, zawiera głównie krótkie teksty, ale łatwo można w nich odnaleźć reporterską strategię i fascynacje, z którymi autor podróżował przez całe życie.

Kapuściński z "Buszu po polsku" to bardziej włóczęga niż ważna figura dziennikarska. Jego żywioł to Polska prowincjonalna, obserwowana jednocześnie z miłością i dystansem: Mazury, okolice Ełku, zapadłe wioski, Cisówka niedaleko Białowieży, Dolny Śląsk. Śpi na polach, w pociągach, w stogach siana. Jest bardzo blisko swoich bohaterów, uprawiając często obserwację uczestniczącą. Podróżuje autostopem, pociągiem osobowym albo na piechotę. Przyłącza się do górników, którzy odwożą rozklekotanym autem na Mazury trumnę z ciałem martwego kolegi. Wkupuje się flaszką w towarzystwo trzech niebieskich ptaków, zmieniających kolejne budowy jak rękawiczki. Chce być blisko.

Już w tekstach z "Buszu po polsku" wyraźnie widać, że Kapuściński znajduje specyficzne miejsce w świecie, a później tekście. Jest, i nie stara się tego ukryć, jednym z bohaterów tych reportaży. Zazwyczaj mówi w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Jego "ja" z jednej strony uczestniczy w życiu bohaterów, z drugiej jednak pozostaje wobec nich w wyraźnym oddaleniu, jakby istotą zawodu reportera pozostawała dwuznaczna gra: Kapuściński poszukuje takiego miejsca, w którym równocześnie może uczestniczyć w wydarzeniach i spoglądać na nie z dystansu.

Pewnie stąd wyraźne dwuznaczności pierwszych reportaży, regularne starcia ironii i miłości, fascynacji odradzającym się krajem i niechęci wobec często odrażającej twarzy małej stabilizacji. Tak jak w znakomitym mazurskim reportażu "Reklama pasty do zębów", gdzie równolegle do wiejskiej zabawy ("Orkiestra przyjechała z samego Olsztyna. Z orkiestrą zjawiło się dwoje ludzi: fantastyczny gość, który odstawiał numery, i pieśniarka fasonowo stapirowana, tylko że jakby zbyt oścista") rozgrywa się dramat matki wyrzuconej z domu przez syna, a dziewczęta przystrojone w "przebojowe halki z organdyny", nylonowe sukienki, czeską biżuterię, szpilki, śmieją się z zaciśniętymi ustami. "One muszą się tak śmiać, ponieważ nie mają zębów, albo ściślej, mają ich kilka, rozstawionych gdzieniegdzie, z rzadka, jak zmurszałe paliki na opuszczonej przecince". Z tych zestawień powstaje dwuznaczny obraz.

Piętra

Jeszcze jeden, podstawowy dla zrozumienia twórczości Kapuścińskiego wątek pojawia się w "Buszu po polsku". To niezwykła, jak na profesję, którą uprawia autor, pokora wobec świata i rozmówców. Dziennikarstwo to profesja, która nie wiadomo dlaczego przyciąga ludzi zarozumiałych i przekonanych o swojej nadwiedzy bądź cechy te wzmacnia. Tymczasem z wczesnych tekstów Kapuścińskiego bije niezwykła pokora wobec świata. Jej siły nie umniejsza nawet ironia.

Co więcej, Kapuściński nie boi się napisać, że jego wiedza jest niepełna, dziurawa, że historie ludzi, których przychodzi mu słuchać, są pełne dziur, luk, niedopowiedzeń. Te dwa wątki splatają się w kilku zdaniach z "Parterów", urywka, który powstał właściwie z niczego. Ot, trzech niebieskich ptaków maszeruje poboczem, reporter dołącza się, stawia flaszkę. Słucha ich historii, widzi siebie, jest obcy. Powstaje z tego przejmujący, suchy raport złożony z dwóch pięter - opowieść o chłopakach wędrujących od jednego hotelu robotniczego do drugiego przenika się z pytaniami o rolę reportera i o granice poznania. "Czy nawet jest potrzebne docieranie w głąb człowieka? Rozszyfrowywanie losów, których on sam nie umie wytłumaczyć? Czego ja właściwie chcę? Sam nie mam o nich nic więcej do powiedzenia. Co nas łączy? Dwa kilometry drogi? Gospoda? Reporter jest nie tylko tubą, do której wykrzykuje się dziesiątek liczb, nazwisk i opinii. Także chciałby czasem coś powiedzieć. Ale co miałem mówić? Dwa światy, które się nigdzie nie stykają. Partery. Trzeba tam żyć, żeby się potem o nich wymądrzać" ("Partery").

Te ostatnie zdania powinny wisieć nad biurkiem każdego dziennikarza, nie tylko początkującego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (05/2007)