Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trzeba było matczynej wrażliwości serca, by w powszedniej ciszy Nazaretu dostrzec wielkie Boże sprawy, które należało objąć wierną pamięcią. Naszą logikę, przyzwyczajoną do odmiennych zachowań, może szokować orędzie wielkiego milczenia kierowane przez Jezusa przed rozpoczęciem misji. Może szokować to, że większość poświęconego ludzkości czasu spędził na prowincji w Nazarecie, nie czyniąc użytku ze środków, które mogłyby w istotny sposób zmienić reakcję środowiska na Jego działania ewangelizacyjne. Mógł przecież w tym samym okresie objawić wiele prawd, które nurtowały współczesnych, uleczyć wiele chorób, które były przyczyną życiowych dramatów, zorganizować grono uczniów podejmujących znacznie bardziej skuteczne działania apostolskie.
Na przekór naszym pragmatycznym sugestiom, wybrał w okresie pobytu w Nazarecie zgoła odmienne środki działania. Ich główną postać wyraża milcząca solidarność z człowiekiem, uzewnętrzniona w byciu razem na głuchej prowincji, w miasteczku, które nie było nawet raz wspomniane w tekstach Starego Testamentu. Zaduma nad głębią milczenia stanowiącego orędzie z Nazaretu jest tak bardzo ważna dla nas, kształtowanych przez wzorce, które cenią skuteczność i sukces, pragmatyzm i spektakularność działań.
Także po pożegnaniu z Nazaretem w postawie Jezusa widzimy konsekwentne świadectwo wartości niedocenianych. Nie odniósł sukcesu ani wtedy, gdy usiłował dyskutować z Piłatem, ani gdy w rankingu popularności znacznie więcej głosów otrzymał znany przestępca Barabasz. Mógł być skuteczny, przynajmniej wtedy, gdy wybierał grono uczniów; tymczasem wybrał wśród nich Judasza z Iskariotu. Mógł zgromadzić przy sobie elitarne środowiska żydowskie, tymczasem nie przekonał wrażliwego i bogatego rozmówcy, aby zostawił wszystko i poszedł za Nim (Łk 18, 18-23).
Zamiast troski o maksymalną skuteczność społecznego oddziaływania, podkreślał swą więź z bezdomnymi, cierpiącymi, ludźmi marginesu, publicznymi grzesznikami. Może w tym właśnie wyraża się istotna cecha Jego całej misji: być wśród samotnych, którzy potrafią chronić w pamięci każde słowo. Wyrażać solidarność z tymi, którzy cierpią i nie obnoszą się z tym. Więcej czasu spędzać w wielkiej ciszy Nazaretu niż w gwarze Jerozolimy.