Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To sformułowanie jest łaskawym przejawem naszej dobrej woli, że oto uznajemy, iż była to decyzja przemyślana i dobro- wolna. Chodzi nam tu o wycofanie się PiS-u z różnych pomysłów forsowanych przez ostatnie miesiące. Ich realizacja miała być wyraźnym i szalenie mocnym znakiem dla narodów globu, że Polacy żyją w niepodległym i niezależnym od czegokolwiek i kogokolwiek państwie. Zdaje się, że na miarę XXI wieku, którego właściwości niczym na razie nie zachwycają.
Pomysły te, jak np. ów likwidujący prywatną stację telewizyjną, albo ten o strefach wolnych od – jak powiadają – ideologii, bądź to twarde stanowisko w sprawie utrzymywania prehistorycznej kopalni i elektrowni na krańcach Polski, zakodowały się w rozumach wielu tutejszych jako najskuteczniejsze lekarstwa na choroby świdrujące społeczeństwo. Oddalać też miały liczne zagrożenia dla niepodległego bytu państwa polskiego. Gdy człowiek czyta opinie ludzi pierw przekonywanych i przekonanych do słuszności tych recept, a dziś szczerze zrozpaczonych, bardzo mocno rozczarowanych najpewniej lękliwymi decyzjami pana prezesa, gdy człowiek brnie przez zacinający dżdż łez wypuszczonych przez zawiedzionych a ufnych obywateli, zaiste ma wrażenie, że znalazł się jednak na Marsie albo innym Merkurym czy, nie daj Boże, na Księżycu, gdzie przychodzi mu biernie koczować na owej nieogrzewanej i niedoświetlonej połówce, penetrowanej przez wiadomego pochodzenia Łunochod.
Tak. Są to lektury – przyznać trzeba – rozdzierające i szokujące. Gdy tak wędrowaliśmy przez kolczasty gąszcz komentarzy na temat wycofania się Gospodarza ze świetnych decyzji, komentarzy napisanych przez uśrednionego umysłowo polsko-prawicowego uczestnika internetowych forów, rzuciła się nam w oczy spora frekwencja twardego „nie sprawdził się”. Owo „nie sprawdził się” występuje, bądź to w tej stosunkowo kulturalnej formie właśnie, bądź są na temat „sprawdzania” używane inne słowa, na ogół ze sfery fizjologii. Nieładnie. Tak nie wolno. No więc trzeba przyznać, że to nas nie śmieszy, od dawna bowiem podchodzimy do sytuacji w Polsce naukowo i laboratoryjnie, więc niesprawdzający się Gospodarz nas nie bawi, zwłaszcza że nie wiadomo, kto dziś miałby się w Polsce sprawdzić i w czym.
Oto popatrzmy – jak okiem sięgnąć mamy tu ludzi, którzy się nie sprawdzają w dowolnym czymkolwiek. Od lewicy po prawicę, tę cywilizowaną i tę niecywilizowaną. Od lat. I nie jest to puste a jałowe narzekanie na skrzeczącą rzeczywistość, nie jest to rytualne ględzenie czy przeklęty symetryzm, chcemy tu po prostu rzec coś sensacyjnego, że wedle naszych spostrzeżeń niesprawdzanie się jest zaraźliwe, jak by powiedział wybitny znawca chorób zakaźnych inżynier Jan Duda z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Oto Gospodarz – to sensacja – zakaził się od swych przeciwników politycznych imposybilizmem. Niemożnością, mówiąc po polsku. Zapewne nie nosił maseczki bądź nie stosował koreczków dousznych, bądź w swym zadufaniu nie kazał się, jak ów pomysłowy Odys (któż biedaka pamięta), przywiązać do masztu okrętu, by nie dać się zwieść syrenim śpiewom. Syrenki zwabiły go swymi wokalizami w przykrą pułapkę nieudolności. Kurs okrętu okazał się zły, wiatry, początkowo opanowane, wylazły z wora (któż tę lekturę pamięta) i wieją w poprzek poczucia niepodległości, w poprzek tradycji polskiej rodziny, wbrew marzeniom heteroseksualnym i wbrew totalitarnej propagandzie cieknącej z ekranu telewizji publicznej. Nic się już nie zgadza. Pół świata się śmieje z pana prezesa, a drugie pół z pana prezydenta. Śmieją się panowie Putin i Biden, choć oni nigdy nie śmieją się w tym samym momencie i z tych samych żartów. Tak to nasz Gospodarz, w ciągu paru lat, z najpoważniej i najgłębiej serio traktującego się polityka, stał się śmieszny globalnie i my wraz z nim. ©℗