Kompletna dezorientacja

Po miesiącu słuchania i patrzenia na miotającego się autora wielkiego polskiego projektu zrozumieliśmy, cóż premier Polski chce nam, podatnikom, o ustawie zwanej Polskim Ładem powiedzieć.

07.02.2022

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Trzeba by dziś pogwarzyć o wielkich projektach i dezorientacji. Wielkie projekty i dezorientacja idą w Polsce w parze jak, nie przymierzając, przedszkolaczki na plac zabaw. Wszystkim, którym ta parabola wyda się niezrozumiała, będziemy teraz tłumaczyć jej olśniewającą prostotę. Wytłumaczymy takoż – najprościej jak umiemy – co to są wielkie projekty i co to jest dezorientacja.

Oto weźmy z ostatnich wielkich polskich projektów dwa. Pierw niech będzie to tzw. Polski Ład. Zaiste, na temat tego wielkiego projektu przeczytaliśmy niesłychaną ilość tekstów zupełnie dla nas niezrozumiałych. Oczywiście, nasze przygotowanie do lektury utworów o podatkach jest marne, ale – uwaga – czytaliśmy je właśnie dlatego, że nic z nich, w ząb, nie rozumieliśmy. Literalnie nic. Poniekąd, jako podatnik, choć wedle tutejszej propagandy i nieczłowiek, i nie-Polak, ale jednak płatnik, powinniśmy jednak móc co nieco rozumieć, cokolwiek, i ktoś – bo tak to się odbywa na świecie – o to rozumienie powinien zadbać. Najlepiej, by był to jakiś funkcjonariusz państwa polskiego. Ale – popatrzmy – nikt taki do tłumaczenia na piśmie nie został wydelegowany. Bo chyba w gabinetach dzisiejszej władzy nie ma już po prostu ludzi o jakichkolwiek kompetencjach, prócz redagowania tweetów. No więc – to wyznanie intymne – ów brak rozumienia ustawy wprowadził nasz umysł i olimpijskie ciało w rodzaj bzika. Będziemy teraz nieco eksperymentować językowo: w nieporozumienie rozumu z portfelem i w oszołomienie arytmetyczne. Nic tego stanu nie przerywało, bo przerwać nie mogło.

Wypowiedzi premiera, na co dzień osobliwie modulującego, nadającego na wiercących częstotliwościach, używającego osobliwego wokabularza i języka ciała, nie pomagały nam zrozumieć, cóż ten człowiek chce o ustawie powiedzieć. Czy mianowicie, że będziemy płacić podatki, czy mianowicie, że nie będziemy ich płacić, zrobią to bowiem za nas jacyś bonzowie, którzy mają za dużo forsy. Po miesiącu słuchania i patrzenia na miotającego się autora wielkiego polskiego projektu zrozumieliśmy, cóż premier Polski chce nam, podatnikom, o ustawie zwanej Polskim Ładem powiedzieć. ­Odpowiedź ta brzmi: nic. Każdy przyzna, że nasza spostrzegawczość jest dalece większa niż rzesz ekonomistów, analityków tutejszego i obcego chowu, którzy w kompletnej dezorientacji snuli rozmaite rozważania w radiu, prasie i telewizji. Propaganda partyjno-rządowa takich jak my, zdezorientowanych, kwalifikowała do emigracji do Izraela. Co było dalej? Ano Gospodarz, laureat niejednej nagrody i geniusz z Mazowsza, wstał dnia onego z łoża, poszedł do jakiejś agencji czy redakcji i powiedział na głos, że też jest zdezorientowany, że to wszystko jest niefajne. I co? I nic. Jakoś do Izraela nie musi jechać, może siedzieć w domu i oglądać rodeo w tiwi.

Idźmyż dalej i weźmy teraz kolejny przykład wielkiego polskiego projektu z przyssaną do niego kompletną dezorientacją. To konflikt polsko-czeski w sprawie kopalni w Turowie. Co słyszeliśmy na ten temat przez ostatnie – powiedzmy – pół roku? Że nie oddamy ani guzika. Jakiego guzika? Żadnego. Kto chce guzik oddać? Kto nałożył kary za nieoddawanie guzików? Zdrajcy. Niech jadą do Izraela albo do Niemiec.

Popatrzmy – nieoddawanie guzików jest odwieczną, osobną, wielką kategorią wielkich polskich projektów, więc nie byliśmy zdezorientowani. Ale, trudno to ukryć, czekaliśmy, aż dezorientacja odbierze nam rozum i przytomność, czekaliśmy na ten transowy stan, na owego bziczka, na ­komunikat, któryśmy sobie już dawno na brudno zanotowali. I co? W salwach propagandy, w rozdzierających ­odredakcyjnych tekstach firm mediowych, w wypowiedziach partyjno-rządowych słyszymy, że znów wygraliśmy. Że hurra. Że Pepik pognębion, że Polska wygrała i jest wielka od morza do morza. Co wygrała? Ano tyle, że za nieoddawanie guzika zapłacimy dziesiątki milionów euro. Warto? ­Oczywiście, że warto. Na naszych oczach dzieją się rzeczy, o których będą się uczyć pokolenia. Jeżeli będą się, oczywiście, uczyć.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2022