Odtrutka

Artykuł wycięty z prasy, odłożony do wykorzystania. Patrzę na datę: minęło dobrych kilka dni. Po co był mi potrzebny ten reportaż z podbiałostockiej wsi?

24.06.2008

Czyta się kilka minut

Mignął w gazecie bez echa, żadnego przeglądu prasy, żadnego dalszego ciągu. Ale teraz przypominam sobie, że wtedy pomyślałam: gdyby była taka przechodnia nagroda za najprzydatniejszy ludziom w tym dniu materiał prasowy, wybrałabym ten, zatytułowany "Modlę się jak za swoje". Bo?

Temat skromny, lokalny i pewnie tylko chęć interweniowania przesądziła o druku. Bo NFZ postanowił zlikwidować dotację do praktyki, którą na jednej z podbiałostockich wsi uprawia się od kilkudziesięciu lat. Rolnicy przejmują w opiekę pacjentów i pacjentki niedalekiego szpitala psychiatrycznego. Starzejący się schizofrenicy, opuszczeni przez rodziny, zamiast wegetować do śmierci w szpitalu, przygarniani są do domów rodzinnych. Stają się domownikami. Na ile mogą, pomagają w gospodarstwie, ale najważniejsza jest wspólna egzystencja w rolniczej zgrzebności.

Już kolejne pokolenie mieszkańców otwiera swoje domy dla chorych. To lokalna tradycja, traktowana jak oczywistość. Dlatego teraz, gdy NFZ postanowił zaoszczędzić owe 300 zł miesięcznie na chorego czy chorą, rolnicy wzruszają ramionami: to zostaną bez pieniędzy, ale chorych nie odeślą. "Nie godzi się". To już przecież swoi.

Prasa od tygodni pęcznieje artykułami pełnymi oskarżeń i sporów o nie. Potem obrona oskarżanego, potem następny sondaż: wierzycie mu, czy nie? Telewizyjni gospodarze programów walczą o takie zestawianie gości, przy którym najefektowniej eksplodowałyby pojedynki na racje i agresję. Kiedy przeczytałam tamten reportaż, wzbudził we mnie coś jak niedowierzanie: czy to naprawdę możliwe, żeby człowiek tak zwyczajnie potrafił być dobry? Potem uświadomiłam sobie, że to te wszystkie prasowe i telewizyjne pokazy agresji sprawiły, że dziwię się czemuś, co powinno być w Polsce chlebem powszednim. I może jest, tylko nikt na to uwagi nie zwraca, bo zajmują nas ponure i groteskowe spektakle.

A my co dzień powinniśmy móc dostawać odtrutkę na aplikowane nam programy. Sygnały o dobrych ludziach i o wspólnotach, które naprawdę w Polsce istnieją. I którym udaje się trwać, nawet gdy to nie wydaje się możliwe. Czy uda się i tamtym ludziom spod Białegostoku?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2008