O dwóch takich, co zmienili świat

Zaraz po zamachu na życie Jana Pawła II do rzymskiej kliniki Gemelli przyszedł telegram. Reagan pisał do Papieża, że jest zszokowany wydarzeniami na Placu św. Piotra, i zapewniał o modlitwach w jego intencji. Te słowa zapoczątkowały relację, która w ciągu kilku lat przyczyniła się do zmiany oblicza świata.

21.06.2011

Czyta się kilka minut

Prezydent Reagan podczas spotkania z Janem Pawłem II, Miami, 10 września 1987 r. / fot. Ronald Reagan Presidential Foundation /
Prezydent Reagan podczas spotkania z Janem Pawłem II, Miami, 10 września 1987 r. / fot. Ronald Reagan Presidential Foundation /

Współpracując, stali się sobie bliscy. Ale wiele łączyło ich już wcześniej. Zarówno młody Karol Wojtyła, jak i dorastający Ronald Reagan wychowywali się w środowisku, w którym wyraźnie zaznaczała się obecność osób o zróżnicowanych przekonaniach. "Lolek" spotykał się w rodzinnych Wadowicach z miejscowymi Żydami, którzy przed wojną stanowili piątą część ludności miasteczka. Do historii przeszła jego przyjaźń z Jerzym Klugerem, trwająca od czasów szkolnych aż do śmierci. Bliski charakter tej relacji najlepiej obrazuje opowieść Klugera, wspominającego, jak pewnego razu chciał podzielić się z "Lolkiem" radosną wiadomością o przyjęciu ich do gimnazjum. Przybiegł wtedy do kościoła, w którym młody Karol służył do mszy. Pewna kobieta szczerze się zdziwiła obecnością syna prezesa gminy żydowskiej w katolickiej świątyni. Gdy potem Kluger zaczął tłumaczyć się, że jako Żyd rzeczywiście nie powinien wbiegać do kościoła, Wojtyła przerwał mu, mówiąc: "Dlaczego? Czy nie jesteśmy wszyscy dziećmi jednego Boga?".

Starszy od Wojtyły o dziewięć lat Ronald Reagan (zwany przez kolegów "Dutchem") na co dzień obserwował charytatywną działalność swojej matki. Przesiąknięta biblijnymi ideałami miłosierdzia Nelle Reagan opiekowała się bowiem we własnym domu nie tylko drobnymi przestępcami, którym wyroki więzienia zamieniano czasem na jej kuratelę, ale i przypadkowymi, zabłąkanymi duszami. Znając jej otwarte serce, "Dutch" przyprowadził kiedyś do domu dwóch czarnoskórych znajomych, z którymi grał w koszykówkę i którzy nie mieli gdzie zatrzymać się na noc. Działo się to pół wieku przed oficjalnym zniesieniem segregacji rasowej w USA i młodzi sportowcy obawiali się reakcji matki swojego kolegi, gdy ta zobaczy ich kolor skóry. Zamiast gniewu powitał ich jednak szeroki uśmiech pani Reagan. "Wchodźcie, chłopaki!", usłyszeli w drzwiach.

Przyszłemu prezydentowi Ameryki wiarę przekazała matka - protestantka z amerykańskiego nurtu Uczniów Chrystusa. Ojciec, katolik, daleki był od religijnej gorliwości Nelle i nie stronił od alkoholu. Z powodu jego trudności zawodowych Reaganowie często się przeprowadzali, co w końcu również i "Dutcha" skłoniło do poszukania stabilności w Bogu.

Gdy zło było tak blisko

Doświadczenia z dzieciństwa wykorzystywali potem w czasie pełnienia oficjalnych funkcji. Papież starał się urzeczywistniać dziedzictwo Soboru Watykańskiego II, podejmując m.in. dialog z innymi Kościołami chrześcijańskimi oraz środowiskami żydowskimi. >

> Prezydent Reagan nie miał oporów przed otaczaniem się w Białym Domu rzadko wcześniej w tym miejscu widzianymi doradcami-katolikami. Zaliczali się do nich m.in.: Richard V. Allen - pierwszy doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, William J. Casey - dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej, Vernon Walters - ambasador USA przy ONZ, Alexander Haig - sekretarz stanu, Tony Dolan - odpowiedzialny za treść prezydenckich przemówień oraz William Clark - drugi doradca ds. bezpieczeństwa narodowego. Ten ostatni, z którym Reagan często się modlił, został w Białym Domu najbliższym przyjacielem prezydenta.

Wśród priorytetów polityki Jana Pawła II szczególne miejsce zajęło dążenie do nawiązania stosunków dyplomatycznych Watykanu z Izraelem. Jednym z celów Reagana jako prezydenta pozostawało natomiast nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Watykanem. Zadanie to wydawało się równie niełatwe - tak samo też oparte było na doświadczeniach osobistych. Papież podczas realizacji polityki pojednania korzystał z pomocy zaufanego przyjaciela Jerzego Klugera, który stał się jego osobistym wysłannikiem do przedstawicieli środowisk żydowskich. Ronaldowi Reaganowi przy pierwszych kontaktach z Janem Pawłem II z pomocą przyszedł katolicki przyjaciel William Clark.

Zanim jednak "dwóch takich" spotkało się osobiście, przejść mieli jeszcze jedno dramatyczne - i uderzająco podobne - doświadczenie. 30 marca 1981 r. wsiadający do samochodu pod waszyngtońskim hotelem Hilton prezydent Reagan został postrzelony w klatkę piersiową. Błyskawiczna reakcja ochroniarza, a potem lekarzy oraz fakt, że kula zatrzymała się tuż przed sercem prezydenta sprawiły, że uratowano jego życie. Półtora miesiąca później, 13 maja 1981 r., podczas audiencji generalnej na placu św. Piotra w Rzymie kula zamachowca dosięgła Jana Pawła II. Podobnie jak Reagan, swoje ocalenie przypisał cudownej interwencji Bożej Opatrzności.

Karol Wojtyła w chwili zamachu miał sześćdziesiąt jeden lat. Ronald Reagan - siedemdziesiąt. Obaj odzyskali zdrowie na tyle, że mogli podjąć jeszcze wiele podróży misyjnych i dyplomatycznych - w tym na Daleki Wschód. Obaj też przebaczyli swoich zamachowcom - Jan Paweł II osobiście, a Ronald Reagan pośrednio, ponieważ lekarz niedoszłego zabójcy odradził prezydentowi osobiste spotkanie ze względu na niezrównoważony charakter psychiki swojego pacjenta. Zaraz po zamachu na życie Jana Pawła II do rzymskiej kliniki Gemelli przyszedł telegram. Reagan pisał do Papieża, że jest zszokowany wydarzeniami na placu św. Piotra, i zapewniał o modlitwach w jego intencji. Te słowa zapoczątkowały relację, która w ciągu kilku lat przyczyniła się do zmiany oblicza świata.

Przyjaźń z Polską w tle

14 grudnia 1981 r., dzień po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, prezydent Reagan zatelefonował do Jana Pawła II. Nawiązując do pierwszej pielgrzymki Papieża do ojczyzny, powiedział: "Nasz kraj czerpał natchnienie z wizyty Waszej Świątobliwości w Polsce, widząc oddanie narodu polskiego religii i jego wiarę w Boga. To było inspirujące...". Intencje Reagana stały się oczywiste, skoro tego dnia pisał w swoim dzienniku: "Nie możemy pozwolić, aby ta rewolucja przeciw komunizmowi upadła bez naszej pomocy".

Jana Pawła II bez wątpienia ujmowało przejęcie Reagana sprawami polskimi. A sam prezydent - nie czekając na planowane dopiero w 1982 r. osobiste spotkanie - zaczął pisać do Papieża kolejne listy, w których konsultował amerykańską reakcję na poczynania generała Jaruzelskiego i pytał Papieża o możliwości jego wpływu na władze komunistyczne. Co więcej, Rea-

gan zwrócił się do Amerykanów z odezwą: "Od tysiąca lat w Polsce, głęboko religijnym kraju, obchodzi się Boże Narodzenie, ale w tym roku święta niosą niewiele radości temu odważnemu narodowi, który został zdradzony przez własny rząd". Poprosił też swoich rodaków o to, by na znak poparcia dla sprawy wolności w Polsce zapalili świeczki w oknach. Wysłał również utrzymany w ostrym tonie list do Leonida Breżniewa.

Na gesty te Papież odpowiedział w styczniu 1982 r. w liście zaadresowanym do Williama Clarka, który ten otrzymał w pierwszym dniu swojej pracy na stanowisku doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego. Jan Paweł II napisał, że popiera podjęte przez administrację Rea-

gana kroki przeciwko stanowi wojennemu w Polsce (w tym wprowadzenie sankcji gospodarczych) i że sam zamierza wywierać na władze komunistyczne nacisk o charakterze moralnym. Podkreślił, że nie może "publicznie wyrazić swego poparcia w sposób tak otwarty, jak byśmy sobie tego życzyli".

Dla Reagana kwestia wolnej Polski była sprawą najwyższej wagi, łączyła się bowiem z jeszcze ważniejszym pytaniem o to, czy za "żelazną kurtyną" pozostanie wciąż cała Europa Środkowo-Wschodnia. Prezydent dostrzegał, że Solidarność ma na tyle duży potencjał, że jest w stanie zapoczątkować rozpad całego systemu sowieckiego, zwanego przez niego "imperium zła". Wizja ta łudząco przypominała tę, którą Jan Paweł II dzielił się na warszawskim placu Zwycięstwa w 1979 r. podczas modlitwy o zstąpienie Ducha Świętego i odnowienie oblicza ziemi polskiej. Wybiegając myślami w przyszłość, mógł liczyć, że upadek komunizmu w Polsce będzie milowym krokiem do realizacji innego wielkiego marzenia - by Europa oddychała dwoma płucami: zachodnim i wschodnim.

"Dwóch takich, co zmienili świat" spotkało się po raz pierwszy 7 czerwca 1982 r. w Bibliotece Watykańskiej. Jan Paweł II mógł wtedy wreszcie podzielić się swoimi odczuciami z prezydentem Reaganem, który nie tylko dostrzegał zbrodniczy charakter komunizmu, ale i gotów był działać na rzecz jego demontażu i dysponował odpowiednimi do tego celu środkami. Wyraźnie też dawał do zrozumienia, że kwestia wyzwolenia Europy Wschodniej spod kurateli Moskwy była walką Dobra ze Złem i sprzymierzeńcem był w niej sam Bóg. Papież wreszcie spotkał na swojej drodze męża stanu, który w polityce starał się kierować ideałami biblijnymi, zdawał się czerpać siłę do sprawowania urzędu prezydenta z modlitwy i otwarcie deklarował, że zanosi do Boga prośby za Papieża. Spotkał tego, o którym przywódcy Europy Zachodniej, z francuskim prezydentem François Mitterandem na czele, mówili z przekąsem, że "opowiada niemal wyłącznie o Kalifornii i o Biblii, wyznaje dwie religie: wolny rynek oraz chrześcijańskiego Boga".

W rozmowie podkreślili te właśnie doświadczenia i wymienili się przekonaniem, że przeżyli zamachy z uwagi na to, iż powierzono im "misję duchową - szczególną rolę w Boskim planie" (co ciekawe, podobne słowa skierowała też innym razem do Reagana Matka Teresa z Kalkuty). Wiara, którą podzielali, pozwalała im wyrazić wspólne, choć w 1982 r. mogące jeszcze uchodzić za nieprawdopodobne, przekonanie: ateistyczny komunizm, oparty na kłamstwie, musi w końcu upaść.

Reagan tak wspominał potem rozmowę z Papieżem: "Obaj czuliśmy, że w Jałcie popełniono wielki błąd i że coś trzeba z tym zrobić. »Solidarność« była bronią, która mogła doprowadzić do zmian". Prezydent obiecał Papieżowi, że w starania o demontaż komunizmu zaangażuje instytucje federalne. Z CIA i setek amerykańskich organizacji charytatywnych popłynęła wkrótce pomoc dla sprzeciwiających się reżimowi Polaków. Na koniec spotkania Reagan poprosił Papieża o modlitwę, "by Bóg nas prowadził w dążeniu do pokoju podczas tej podróży i w nadchodzących latach".

Prezydent wzywa do modlitwy

Ścieżki głowy Kościoła katolickiego i prezydenta Stanów Zjednoczonych skrzyżowały się ponownie 2 maja 1984 r. w Fairbanks na Alasce. Również w czasie tego spotkania Reagan nie krył radości z dzielonych z Papieżem wizji. "Wszyscy politycy i wszystkie armie na świecie nie są w stanie uczynić tego, co sprawić mogą proste modlitwy dobrych ludzi" - powiedział. Przypomniał także o prośbie skierowanej do Amerykanów, aby modlili się o pokój na świecie. Obserwatorzy zanotowali, że o modlitwie mówił tego dnia więcej niż sam Papież.

Podczas trzeciego spotkania, w czerwcu 1987 r. w Watykanie, Jan Paweł II usłyszał z ust Reagana zapewnienie, że już wkrótce Polska i inne ciemiężone narody Europy Wschodniej odzyskają wolność. Papież wyznał potem żonie prezydenta, że Reagan spośród wszystkich głów państw pozostaje najbliższy jego sercu. Jan Paweł II, zdający się uznawać amerykańskiego prezydenta za "narzędzie w rękach Boga", zakazał nawet amerykańskiemu episkopatowi krytyki polityki ekonomicznej i militarnej Waszyngtonu...

We wrześniu 1987 r. Reaganowska apologia Papieża sięgnęła zenitu. Prezydent, witając Ojca Świętego w Miami, ogłosił Jana Pawła II moralnym przywódcą i podziękował za jego świętość, służącą utrudzonemu światu. Dwa lata po tych słowach mur berliński upadł i rozpoczęła się zmiana oblicza Europy Środkowo-Wschodniej.

Po śmierci Ronalda Reagana w 2004 r. rzecznik prasowy Watykanu Joaquin Navarro-Valls przekazał słowa papieża Jana Pawła II, który stwierdził, że amerykański prezydent wpłynął na "wydarzenia historyczne, dzięki którym odmieniony został los milionów ludzi, zwłaszcza w Europie".

PIOTR MUSIEWICZ jest doktorantem na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ. Zajmuje się historią stosunków państwo-Kościół oraz angielską myślą polityczną. Przetłumaczył na język polski książkę Paula Kengora "Ronald Reagan. Duchowa biografia" (wyd. pol. 2011).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2011