Nigdy mnie Polska nie rozczarowała

Ksenia Starosielska, tłumaczka polskiej literatury: W czasach ZSRR Polska była dla rosyjskiej inteligencji punktem odniesienia, znajomość polskiego pozwalała na kontakt ze światem. Potem Rosjanie zachłysnęli się Zachodem i o Polsce zapomnieli. Wierzę, że teraz może się to zmienić. Rozmawiali Małgorzata Nocuń i Andrzej Brzeziecki

19.04.2010

Czyta się kilka minut

Małgorzata Nocuń, Andrzej Brzeziecki: Katastrofa w Smoleńsku zbliżyła nasze narody w żałobie. Czy to zbliżenie ma szanse być trwałe?

Ksenia Starosielska: Oby tak było. W historii naszych relacji współczesnych, ale także historycznie, było tyle nieprzewidzianych zmian, że niełatwo coś przepowiedzieć, nie zajmując się zawodowo polityką. Chciałoby się jednak wierzyć w zmianę.

Dlaczego trzeba było aż takiego nieszczęścia, byśmy na siebie inaczej popatrzyli?

Wydaje mi się, że pewne symptomy poprawy naszych stosunków były zauważalne jeszcze przed tą straszną tragedią. Ale to, co się stało, obudziło w nas wszystkich naturalne ludzkie uczucia, i w cień odeszły uprzedzenia i spory.

Polska do niedawna nie była dobrze przedstawiana w rosyjskich mediach. Czy to miało wpływ na stosunek zwykłych Rosjan do Polski?

Każda propaganda ma jakiś wpływ. Jeśli Rosjanin nie posiada innych źródeł informacji na temat Polski, jeśli nie jest z tym krajem w żaden sposób związany, nie czyta polskich gazet, to chcąc nie chcąc wierzy w to, co mówią nasze media. Kilkanaście miesięcy temu cały czas rosyjska telewizja dudniła o tarczy antyrakietowej i w tym kontekście pojawiała się Polska. Mało kto w Rosji zdawał sobie sprawę, czym miałaby być tarcza antyrakietowa i dlaczego w tym właśnie miejscu chciano ją postawić. Ale jeśli rosyjska telewizja mówiła, że w odpowiedzi umieści się w Kaliningradzie rakiety "Iskander", to wszyscy przyjmowali to ze zrozumieniem.

Czy teraz media bardzo zmieniły się w swej retoryce?

Oczywiście. Przestano podkreślać różnice między naszymi krajami, ton prawie wszystkich wypowiedzi jest współczujący, pełen zrozumienia. W radiu brzmią polskie piosenki i nawet słowa hymnu "Marsz, marsz Dąbrowski...". W radiu i audycjach telewizyjnych biorą udział ludzie stojący na różnych pozycjach, jednak rozmowy są spokojne, rozsądne.

Kard. Stanisław Dziwisz powiedział do Rosjan: "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie", polskie środowiska zajmujące się Rosją, w tym "Tygodnik Powszechny" i "Nowa Europa Wschodnia" wystosowały do Rosjan apel o pojednanie. Jest Pani optymistką, wierzy Pani, że coś zmieni się na lepsze?

Tak, wierzę. Może też wzrośnie zainteresowanie Polską w Rosji. W ostatnich dniach zostałam zaproszona jako gość do trzech radiostacji i na jedno spotkanie w kawiarni literackiej. Dziennikarze powiedzieli mi, że dawno chcieli porozmawiać o polskiej literaturze, ale teraz już nadszedł najwyższy czas...

Właśnie: w czasach ZSRR nawet socjalistyczna Polska była dla Rosjan i innych narodów ZSRR oknem na świat. Jaką rolę pełni dziś?

Niestety jest inaczej i teraz nawet z rozrzewnieniem wspominam tamte czasy. Aż do czasów pierestrojki Polska była dla rosyjskiej inteligencji punktem odniesienia. Polskie książki dużo nam mówiły o waszym kraju, ale znajomość polskiego pozwalała też na kontakt ze światową literaturą, której w ZSRR nie było. Po 1991 r. sytuacja uległa zmianie. Mamy dużo światowej literatury, polska twórczość się w tym gubi. Nawet gdy w Rosji jest "Rok Polski", to nie da się tego wydarzenia zauważyć. Też bym o tym nie wiedziała, gdyby mnie nie zapraszano na uroczystości, np. na piękny koncert w teatrze z udziałem ministrów kultury obu krajów. Takie wydarzenia przechodzą niezauważone. Nie było żadnej reklamy, wiadomości. Wszystko to dzieje się cicho, kameralnie. Zainteresowanie Polską ogranicza się do pewnych środowisk. Oczywiście kontakty zawodowe były o wiele silniejsze w czasach radzieckich, każdego roku do ZSRR przyjeżdżali polscy działacze kulturalni. Wymiana ludzi kultury była zaplanowana i obowiązkowa.

Może ta popularność Polski wynikała więc z braku konkurencji i z tego, że kontakty były trochę narzucone przez władze?

Tak nie można powiedzieć. Poziom współczesnej literatury anglosaskiej i polskiej przecież jest podobny. Po rozpadzie ZSRR Rosjanie zachłysnęli się Zachodem i trochę o Polsce zapomnieli. Pozostały kontakty między ludźmi wynikające z przyjaźni.

Jaki obraz współczesnej Polski dominuje w Rosji?

Nie ma jakiegoś jednego i nowego obrazu Polski. Polska nie znajduje się na co dzień w centrum zainteresowania Rosjan. Jest z boku. Utrzymał się obraz Polaka "pana", który ma swój "honor" i taki stereotyp ma charakter negatywny. Rosjanie zastanawiają się, dlaczego Polacy uważają się za lepszych. Cały czas w Rosji wspomina się wojnę 1920 r.

i do niedawna, kiedy tylko zaczynało się mówić na temat Katynia, od razu wspominało się wojnę roku 1920 i wszystkich jeńców, którzy podczas tej wojny zginęli w polskiej niewoli - ale ta kwestia dotyczyła tylko określonych środowisk. Oczywiście, były pretensje o poparcie udzielone przez Polskę Gruzji i Ukrainie w burzliwych dla tych krajów momentach politycznych. Rosjanie nie mogli zrozumieć, dlaczego Polska udziela poparcia tym krajom i robi to przeciw Rosji. Ale znów, to był tylko margines konfliktów z Gruzją i Ukrainą.

Rosyjska telewizja "Rossija", ciesząca się wielką oglądalnością, pokazała "Katyń" Wajdy. Czy ten obraz pozwoli Rosjanom lepiej zrozumieć Polskę, jej stosunek do historii i Rosji?

Niewątpliwie. Film ten nie może nikogo pozostawić obojętnym, a jednocześnie zmusza ludzi, którzy nic nie wiedzą - nie tylko o Katyniu, ale i np. o 17 września, o sowieckich poczynaniach - do dowiedzenia się na ten temat więcej. Jednocześnie z pokazem "Katynia" na pierwszym kanale wyświetlano "Popiół i diament".

Co się stało z takimi gwiazdami filmu i estrady jak Barbara Brylska, Anna German, które kiedyś fascynowały Rosjan? Czy mają w waszym kraju następców?

Funkcjonują, ale w ograniczonym zasięgu. Brylska do dziś jest popularna, pamięta się jej rolę w "Ironii losu". Gdy przyjeżdża do Rosji, ma spotkania z wielbicielami. Jest też stowarzyszenie fanów Anny German - nieduże, ale aktywne. W Rosji wciąż popularny jest Stanisław Lem. Ostatnio wyszły jego felietony drukowane w "Tygodniku Powszechnym". Jego wydawcy, którzy kierują się przecież rynkowymi zasadami, uznali, że ta książka znajdzie nabywców. Można też kupić książki Joanny Chmielewskiej, rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Janusz Wiśniewski i Andrzej Sapkowski też są popularni. To nawet dziwne, bo można się zastanawiać, czy Wiśniewski jest takim wybitnym autorem. Gdy był w Moskwie podpisywać książki, nie można się było do niego dostać. Wszystko, co napisze, jest u nas tłumaczone i drukowane w wielkich nakładach. W wydawnictwie, z którym współpracuję, śledzimy rynek polski i szukamy autorów. Wydaliśmy trzy książki Olgi Tokarczuk, dwie Pawła Huellego, dwie Andrzeja Stasiuka. Nakłady mamy mniejsze, ale uważamy, że ta literatura zostanie.

Skąd u pani zainteresowanie Polską?

Moja babcia urodziła się na ziemiach dzisiejszej Białorusi. Rodzice wysłali ją do Warszawy, by studiowała medycynę i została stomatologiem. Potem wróciła do Rosji i wyszła za mąż. Mój dziadek studiował w Petersburgu prawo, miał niepoprawne poglądy, był socjaldemokratą i nigdzie nie mógł dostać pracy. Wyjechali więc razem do Łodzi, zamieszkali przy ul. Piotrowskiej. Dziadek uczył w gimnazjum łaciny i greki, babcia też mogła pracować. Tam urodziły się im córki: moja matka i ciocia. Gdy wybuchła I wojna światowa, wyjechali do Moskwy.

Co matka mówiła Pani o Polsce?

Dziadkowie opuścili Łódź, gdy mama i ciocia były jeszcze dziewczynkami. Były wtedy dwujęzyczne, ale chyba szybko postarały się zapomnieć język polski: w Rosji dzieci się z nich śmiały, bo miały polski akcent, więc przeszły zupełnie na rosyjski. Prawdę mówiąc, do lat 50. Polska nie była w mojej rodzinie obecna i wróciła trochę przez przypadek. Ciocia była dziennikarką i tłumaczką z angielskiego i francuskiego. Książek do tłumaczenia z tych języków było wtedy mało, a żyć z czegoś trzeba było. Wydawano dużo polskich książek, w ZSRR polska literatura była naprawdę popularna i ciocia sobie przypomniała, że zna przecież polski. Zaczęła tłumaczyć polskie książki. Robiła to jakieś dziesięć lat, w Polsce była znana jako tłumaczka, przyjaźniła się ze swymi autorami, których tłumaczyła. Jednym z najbliższych jej przyjaciół był Wiktor Woroszylski. Gdy przyjeżdżali do Moskwy polscy pisarze, zatrzymywali się u niej w domu. Starałam się wtedy przychodzić do cioci. Było przyjemnie, kiedy ich słuchałam, choć jeszcze nie rozumiałam, o czym dokładnie jest mowa.

Nie zawsze tradycje rodzinne przekładają się na zainteresowanie. Pani przecież miała być chemikiem.

Zainteresowałam się Polską pod koniec lat 50., w czasach "odwilży". Byłam studentką, w Moskwie w 1956 r. pokazano wystawę impresjonistów, całe moje pokolenie chodziło na tę wystawę. O impresjonizmie była dostępna tylko jedna książka po polsku, nie było jej w języku rosyjskim. Poprosiłam mamę i ciocię, by pomogły mi nauczyć się czytać po polsku. Z ich pomocą przeczytałam tę książkę i tak się wciągnęłam. Zaczęłam czytać po polsku, jeździć do Polski, zdobywać przyjaciół. Polska prasa miała na mnie ogromny wpływ. W tamtych czasach poczułam, że w Polsce znacznie swobodniej się oddycha. Nawet jakieś drobne wiadomości na tematy bieżące były napisane w ten sposób, że było w nich jakieś powietrze, większa wolność. Język, jakim posługiwała się prasa, był zupełnie inny. Polskie dziennikarstwo było dla mnie ważną szkołą. Mało piszę, życie poświęciłam tłumaczeniom, ale jeśli choć trochę nauczyłam się pisać, to dzięki polskiemu dziennikarstwu. Dziś między mną i moimi przyjaciółmi z Polski nie ma żadnych granic, choć mieszkamy w różnych krajach. Polska mnie nigdy nie rozczarowała. Kiedy w 1980 r.

wybuchła Solidarność, byłam w euforii, że to "w mojej Polsce" dokonuje się coś takiego. Rosjanie zawsze cenili Polaków za to, że są zdolni do wielkich rzeczy, jak właśnie strajki w Gdańsku i Solidarność. Dla nas to było niesamowite.

Czym Pani się kieruje przy wyborze książek do tłumaczenia?

Czytam książkę i jeśli czuję, że to mój autor, biorę się za tłumaczenie. Oczywiście przygotowuję też bardziej "obiektywny" spis dla wydawnictwa. Patrzę wtedy, żeby to była literatura wysokiej jakości i poruszała ważne tematy, bliskie naszym czytelnikom, żeby to nie była egzotyka. Choć w przypadku polskiej literatury trudno mówić o egzotyce, bo jesteśmy bardzo do siebie podobni z ducha i z kultury. Seria wydawnictwa "Nowoje Literaturnoje Obozrenie" została stworzona z myślą o współczesnej literaturze. Chcemy, by dzięki tym książkom rosyjski czytelnik mógł dowiedzieć się, jak ukształtował się współczesny światopogląd Polaków. Dla zrozumienia tego konieczne są różne retrospekcje. Rosjanin musi zrozumieć, jak dokonywały się przemiany w Polsce, jaka była ich przyczyna, jaki był stosunek Polaków do socjalizmu i ZSRR. Niektórzy przecież tego nie pamiętają, są za młodzi. Bez tego zaś nie da się zrozumieć polskiej literatury.

Gdyby po tych wszystkich informacjach o Polsce, jakie pokazały się w rosyjskich mediach w ostatnich dniach, jakiś młody Rosjanin zainteresował się Polską i spytał Panią, którą z polskich książek należałoby teraz przeczytać - co by mu Pani poradziła?

"Pięknych dwudziestoletnich" Marka Hłaski. Oraz... "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną" Doroty Masłowskiej.

KSENIA STAROSIELSKA jest wybitną tłumaczką literatury polskiej na język rosyjski. Laureatka nagrody Transatlantyk, przyznawanej przez Instytut Książki "ambasadorowi" literatury polskiej za granicą; uhonorowana też Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2010