Niespieszna architektura

Punktem wyjścia dla wszystkich jego projektów są zmysłowe obrazy, skrawki pamięci, najczęściej dziecinne, naiwne. Wierzy, że w codzienności drzemie wielka moc, którą można odsłonić dzięki mozolnej pracy i cierpliwości.

05.05.2009

Czyta się kilka minut

Wszystko zaczyna się od emocji: kilku chwil na rozgrzanym słońcem skwerze włoskiego miasteczka; fotografii studentów w zasnutej papierosowym dymem kawiarni; wspomnienia ogrodu ciotki. "Mój styl to atmosfera" - mówi Peter Zumthor. Nagrodzony tegoroczną nagrodą Pritzkera Szwajcar wierzy, że dobra architektura odwołuje się do zmysłów. Musi poruszać. "Nie myślę o niej w kategoriach symboli czy jakiegoś przesłania, jest raczej kopertą i tłem dla życia, które toczy się w środku i wokół niej, wrażliwym naczyniem, w którym zawiera się rytm kroków, koncentracja podczas pracy, cisza snu". Nie interesują go teorie i trendy. Rytm, koncentracja, cisza - to materia, z której w skupieniu i z cierpliwością tworzy swoje budynki: powściągliwe, surowe, a jednocześnie subtelne, urzekające przedziwnym nastrojem.

***

Każdy projekt Zumthora - nie ma ich wiele, bo nad jednym potrafi spędzić nawet dziesięć lat - jest zupełnie inny niż pozostałe. Architekt tłumaczy, że nie posiada swojego stylu - każdy budynek wychodzi naprzeciw specyficznym potrzebom konkretnej wspólnoty i konkretnego miejsca. Ukończone w 1997 r. muzeum sztuki w austriackiej Bregencji nad Jeziorem Bodeńskim to nawiązująca do tradycji modernizmu bryła, na pierwszy rzut oka zimna i surowa. Ale wnętrze czteropiętrowego budynku, którego ściany wykonano z zawieszonych na stalowym szkielecie tafli matowego szkła, jest łagodne - pełne miękkiego, naturalnego światła i pieczołowicie dopracowanych detali.

Naturalne światło odgrywa też ważną rolę w pozbawionej sklepienia kaplicy pielgrzymów w niemieckiej wiosce Mechernich. Szkielet położonego na pustkowiu budynku, który kształtem przypomina wigwam, został wykonany ze 112 pni drzew, które pokryto betonem. Wypalone następnie i usunięte resztki pni (wzniecony w środku kaplicy ogień płonął przez trzy tygodnie) pozostawiły na ścianach odcisk, który sprawia, że wzrok wchodzących do wnętrza nieuchronnie kieruje się ku górze. Wrażenie dodatkowo potęguje podłoga wykonana z ciężkiego, wylewanego ręcznie ołowiu.

Archidiecezjalne muzeum sztuki w Kolonii powstało na ruinach zbombardowanej podczas wojny gotyckiej katedry św. Kolumba. Jak zauważyło jury Pritzkera, na wskroś nowoczesna konstrukcja z betonu i drewna "harmonijnie wkomponowuje się w warstwy historii".

Czy istnieje jakiś wspólny mianownik dla tak różnych budowli? Zumthor wspomina Le Corbusiera, który porównywał architekturę do zastygłej w czasie muzyki. Z jedną i drugą obcujemy dzięki szczególnej formie percepcji - dobrze zaprojektowany budynek, niczym skrzypcowa sonata Brahmsa, w tajemniczy sposób "ogarnia" odbiorcę w ciągu zaledwie kilku sekund, dotykając zarówno zmysłów, jak i intelektu. Zdaniem Zumthora, to prawdziwe antidotum na męczącą fragmentaryczność współczesności - ulotnej, oderwanej od konkretu, pozbawionej scalającego wszystko sacrum. "W społeczeństwie, które gloryfikuje błahość, architektura może być głosem sprzeciwu, stawiać opór marnotrawstwu formy i znaczenia, mówić własnym językiem". Bez wątpienia zdyscyplinowane projekty Zumthora są głosem sprzeciwu wobec błahości. Bez wątpienia mówi własnym językiem.

***

Dźwięk kroków na żwirowej ścieżce; wypukłość metalowej klamki; chłód sześciokątnych kafli na podłodze; połysk wypastowanych dębowych schodów, zapach ciasta i olejnej farby; stukanie garnków, trzaśnięcie drzwi, szelest firanki. Punktem wyjścia dla wszystkich jego projektów są zmysłowe obrazy, skrawki pamięci - jak sam twierdzi, najczęściej dziecinne, naiwne. Wierzy, że w codzienności drzemie wielka moc, którą można odsłonić dzięki mozolnej pracy i cierpliwości. "Wszystko tak naprawdę sprowadza się do rzemiosła".

Zumthor, który zaczynał jako stolarz w warsztacie ojca, uważa się za rzemieślnika. To, co robi, porównuje do pracy rzeźbiarza mozolnie zmagającego się z materią. W odróżnieniu od wielu współczesnych architektów, którzy próbując osiągać dramatyczne efekty, niejednokrotnie uciekają się do nowoczesnych technologii i wyszukanych syntetyków, Zumthor najczęściej poprzestaje na drewnie, kamieniu i betonie. Podchodzi do nich jednak w sposób wyjątkowo twórczy. "Materiał dostarcza nieskończonych możliwości. Weźmy kamień - można go przepiłować, rozkruszyć, można w nim wiercić, można go rozłupać, wypolerować. I za każdym razem stanie się czymś zupełnie innym. Można użyć mikroskopijnej ilości albo ogromnej ilości, i znów da to zupełnie różne rezultaty. Potem można go umieścić pod światło i po raz kolejny będzie inny. W jednym tylko materiale kryją się tysiące możliwości".

Projektując szwajcarski pawilon na światową wystawę Expo, Zumthor porównywał kilkanaście odmian cedru i mahoniu. Poszukiwania właściwej faktury, twardości, odcienia i temperatury trwały wiele tygodni, architekt wielokrotnie zmieniał pomysły i koncepcje. Każdy, nawet najdrobniejszy detal był ważny. W składającym się z 15 brył kąpielisku w Vals prozaiczny beton - odrzucany przez wielu współczesnych architektów jako materiał nudny i oporny - zabarwiony na kilka różnych kolorów, posłużył do tworzenia subtelnych tonów i "temperatur" dostosowanych do charakteru każdego pomieszczenia. Front wpuszczonego w stok alpejskiego zbocza budynku pokryty został w całości szarym kwarcytem. Zumthor zdecydował się na pocięcie kamienia w paski o trzech różnych szerokościach. Precyzyjnie ze sobą połączone, układają się w warstwy, nie tylko stanowiąc urozmaicenie jednolitej fasady, ale również nawiązując do "geologicznego" charakteru budynku.

***

"Budynki Zumthora cechuje ogromna uczciwość, są odporne na trendy czy mody" - napisali członkowie jury nagrody Pritzkera w uzasadnieniu tegorocznego werdyktu. Od trzydziestu lat pracuje w Haldestein - niewielkiej wiosce w szwajcarskich Alpach. Twierdzi, że tak jak na farmie, praca i reszta codzienności spokojnie zlewają się tam w jedno i ten rytm pomaga mu w koncentracji. "Życie, prawdziwe życie, wymaga cierpliwości. Z pracą jest tak samo".

Unika zgiełku i hałasu, nie zależy mu na rozgłosie. "Zajmuję się budowaniem domów, nie zaś kariery" - powiedział w niedawnym wywiadzie. Z lekką pogardą mówi o "efekcie Bilbao" - zapoczątkowanej przez Franka Gehry'ego modzie na efektowne, krzykliwe projekty, będące w stanie przekształcić biedne, przemysłowe miasteczko w głośną turystyczną atrakcję. "Przyzwyczailiśmy się do faktu, że większość muzeów budowana jest dziś z myślą o kampanii marketingowej miasta, sama sztuka zaś odgrywa w nich znacznie mniejszą rolę... Dobre budynki nie potrzebują marketingu".

W atelier, które stworzył - nie przez przypadek unika nazwy "firma" - pracuje około 20 osób. Zumthor tłumaczy, że dzięki temu może zajmować się szczegółami i osobiście angażować się w każde stadium projektu. Projekty dobiera ostrożnie i z namysłem. "Moje życie ma ograniczoną długość, więc muszę pamiętać, że liczba projektów, nad którymi dane mi będzie pracować, również jest skończona. Nie można mnie kupić za pieniądze. Jeśli ktoś dzwoni i prosi, bym zaprojektował mu dom letniskowy, obiecując, że solidnie mi zapłaci, zawsze najpierw zadaję sobie pytanie, czy jest to coś, na co powinienem poświęcić trzy lub cztery lata życia".

Niektórzy krytycy w odniesieniu do jego prac używają terminu slow architecture (powolna architektura). Ale Zumthor, który nad jednym szczegółem swojego budynku potrafi spędzić tyle czasu, ile niektórym architektonicznym korporacjom zajmuje wzniesienie imponującego wieżowca, protestuje przeciw tej etykietce. "Pracuję bardzo szybko, czasami wręcz niewiarygodnie szybko. Potrzebny jest jednak proces dojrzewania. Czasem coś musi odleżeć. Wiedzą o tym wszyscy, którzy pracują twórczo".

Na wiadomość o przyznaniu mu prestiżowej nagrody (czek opiewający na

100 tys. dolarów ma odebrać 29 maja w Buenos Aires) zareagował z charakterystyczną dla siebie skromnością: "Fakt, że doceniono pracę tak niewielkiego jak my zespołu... powinien dać nadzieję młodym profesjonalistom - jeśli będą dbać o jakość, ich praca może zostać zauważona bez specjalnej promocji".

Peter Zumthor - 33. laureat nagrody Pritzkera - urodził się w 1943 r. Po ukończeniu Schule für Gestaltung w rodzinnej Bazylei i nowojorskiego Instytutu Pratt rozpoczął pracę w departamencie ochrony zabytków kantonu Graubünden. W 1979 r. otworzył własne studio architektoniczne. Stworzył m.in. kaplicę św. Benedykta w Sumvitg (1989), łaźnie termalne w Vals (1996), Dom Sztuki w Bregenz (1997) oraz szwajcarski pawilon na Expo w Hanowerze. Jest autorem kilku książek, m.in. "Thinking Architecture".

Nagroda Pritzkera - zarówno ze względu na prestiż, jak i sposób doboru kandydatów - nazywana jest "architektonicznym Noblem". Przyznawana od roku 1979 za całokształt twórczości, honoruje "talent, zaangażowanie i wizję" architekta. Wśród laureatów znaleźli się jak dotąd m.in. Frank Gehry, Zaha Hadid, Norman Foster, Jean Nouvel, Philip Johnson

czy Oscar Niemeyer. Nagrodę ufundowali Jey i Cindy Pritzker, wybitni przedsiębiorcy, właściciele m.in. sieci hoteli Hyatt.

Korzystałyśmy z książek Petera Zumthora "Thinking Architecture" i "Atmospheres", wydanych

przez szwajcarskie wydawnictwo Birkhauser.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2009