Niech się stanie meczet

Do niedawna pełniły rolę muzeów. Teraz płynie z nich wołanie na modlitwę, podnoszące słupki poparcia dla władz.

07.02.2022

Czyta się kilka minut

Anastasis,  fresk w kościele Chora. Stambuł, 2007 r. / EMRAH GUREL / AP / EAST NEWS
Anastasis, fresk w kościele Chora. Stambuł, 2007 r. / EMRAH GUREL / AP / EAST NEWS

Gdy świat chrześcijański szykował się do świąt Bożego Narodzenia, Diyanet – turecka Rada ds. Religii, przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Turystyki oraz pobożni mieszkańcy Edirne (Adrianopolu) też świętowali. 23 grudnia, po 56 latach, ponownie oddano do użytku tamtejszy meczet Enez Hagia ­Sofia. Zniszczony przez trzęsienie ziemi budynek stał pusty. Dopiero w 2015 r. udało się pozyskać środki na jego renowację. Ta zakończyła się w grudniu.

„Budujemy naszą przyszłość, utrzymując przy życiu naszą przeszłość” – powiedział podczas otwarcia świątyni gubernator Edirne Ekrem Canalp. Szef ­Di­yanetu prof. Ali Erbaş wypowiedział się w podobnym tonie. Było o dziedzictwie proroka Mahometa, Seldżuków i Osmanów z Mehmedem Zdobywcą na czele. „Minarety to nasze prawo własności” – stwierdził kończąc przemowę. Dlaczego? Bo w całej tej historycznej wyliczance zabrakło najistotniejszego elementu. Świątynię wznieśli bowiem nie Seldżucy ani Osmanowie, ale chrześcijanie – Bizantyjczycy. Na marmurowych kolumnach do dziś zachowały się krzyże wykute w latach świetności budowli, która do 1455 r. była kościołem.

Wszystkie Mądrości Boże

Kościół w Edirne to nie jedyna Hagia Sofia zamieniona w meczet. Gdy 11 lat temu najbardziej znany, stambulski kościół Mądrości Bożej wciąż funkcjonował jako muzeum, w meczet zamieniono inne muzeum o tej samej nazwie – Hagię Sofię w Izniku (bizantyjskiej Nicei). Świątynia na planie bazyliki pamięta czasy II soboru nicejskiego z 787 r. i od zawsze miała wielkie znaczenie dla chrześcijaństwa. W 2007 r. jej dawna dzwonnica, służąca przez wieki jako minaret, została odrestaurowana, a kościół udostępniony dla zwiedzających jako muzeum. Jednak już dwa lata później władze – mimo protestów prawosławnych Greków – zamieniły ją w meczet. Turecka dziennikarka Uzay Bulut nazwała to działanie „kulturowym ludobójstwem”.

Zaledwie dwa lata później meczetem stał się też pochodzący z XIII wieku i uchodzący za najlepiej zachowany bizantyjski budynek sakralny w Turcji kościół Mądrości Bożej w Trabzonie. Choć istniały obawy, że odrestaurowane w latach 50. przez ekipę brytyjskiego konserwatora zabytków Talbota Rice’a spektakularne freski, przedstawiające Jezusa przemieniającego wodę w wino, ­apostołów i anioły o kolorowych skrzydłach, na powrót pogrzebane zostaną pod warstwą tynku, nic takiego się nie wydarzyło. I choć pełna zakazanych przez islam figuralnych przedstawień kopuła świątyni ukryta jest dziś pod podwieszanym sufitem, na szczęście dla zwiedzających nie wszystkie polichromie i mozaiki zostały zasłonięte.

Krytycznie o przedsięwzięciu wyrażali się nie tylko przedstawiciele świata chrześcijańskiego, ale też wielu tureckich naukowców, badaczy i archeologów. „Rząd Erdoğana najwyraźniej kontynuuje islamski podbój Trapezuntu [bizantyjska nazwa współczesnego Trabzonu – red.]. Udowadnia, że nie ma w Turcji miejsca na wielokulturowość” – mówił cytowany przez portal Archeology prof. Engin Akgiourek z wydziału sztuki bizantyjskiej Uniwersytetu Stambulskiego.

Czas na Stambuł

Być może właśnie fakt, że poprzednie decyzje nie wywołały wielkich protestów i nie ściągnęły na Turcję gniewu, sprawił, że władze z nową energią zabrały się za to, co od dawna planowały zrobić, by podreperować swój wizerunek u konserwatywnych wyborców. Choć nikt do końca nie wierzył, że tak się stanie, na meczet została zamieniona najsłynniejsza Hagia Sofia, ta stambulska, której budowę na polecenie cesarza Justyniana rozpoczęto w 537 r.

Spektakularna bizantyjska budowla służyła chrześcijanom do chwili zdobycia Konstantynopola przez Mehmeda Zdobywcę w 1453 r. Jeszcze w przeddzień tego wydarzenia o ratunek razem modlili się w niej katoliccy i prawosławni chrześcijanie. Bez skutku. Co więcej, to właśnie do Hagii Sofii zwycięski sułtan skierował pierwsze kroki po podbiciu miasta. Przed drzwiami ukląkł i posypał sobie głowę ziemią na znak uniżenia przed Allahem, a następnie polecił, by budynek przystosować do pełnienia roli meczetu. Wtedy to dobudowano wskazujący Mekkę mihrab oraz minbar, z którego imam wygłaszał kazania. Podłogę pokryto dywanami, a zjawiskowe freski otynkowano. Od tej pory Hagia Sofia uchodziła za najważniejszy meczet miasta, którego nazwę zmieniono na Stambuł.

Po obaleniu sułtanatu i proklamowaniu republiki nikt inny jak właśnie umiłowany przez lud Mustafa Kemal ­Atatürk zdecydował (też z powodów politycznych) o jej zamianie w 1934 r. w muzeum. Przez dziesięciolecia nie milkły echa tej decyzji, która była jak najbardziej po myśli prawosławnych Greków, czujących się spadkobiercami spuścizny Justyniana. Konserwatywni Turcy nazywali ją „czarnym dniem islamu”, a Atatürka odsądzali od czci i wiary. I choć Erdoğan założyciela republiki nie obrażał wprost, nie miał oporów przed powiedzeniem, że decyzja o zeświecczeniu Hagii Sofii była nietrafiona. Po zastosowaniu kilku prawnych kruczków i de facto pomieszaniu cywilnego oraz religijnego porządku prawnego, udało mu się to, co planował od dawna. 2 lipca 2020 r. złożył podpis na dekrecie przekazującym pieczę nad Hagią Sofią Diyanetowi, czyniąc ją po 86 latach znów meczetem. Część fresków i mozaik zniknęła, zasłonięta białymi kurtynami. I choć wstęp do świątyni jest dziś bezpłatny, można je oglądać już tylko na zdjęciach prezentowanych przez przewodników.

To jeszcze nie koniec

Tym razem świat chrześcijański zareagował. W wielu kościołach na świecie na znak żałoby zabiły dzwony. Politycy wyrażali „głębokie zaniepokojenie”. Erdoğan grzecznie zapewnił, że meczetowi Hagia Sofia krzywda się nie stanie, i mniej grzecznie poinformował, że to jego sprawa, co robi z „dziedzictwem Fariha” (słowo Farih oznacza po turecku zdobywcę, to często stosowany przydomek sułtana Mehmeda), jak nazwał tę i w zasadzie wszystkie inne świątynie zamienione po upadku Bizancjum w meczety.

Ledwie miesiąc później prezydent Turcji wydał kolejny dekret. Tym razem meczetem ponownie uczynił XI-wieczny kościół Świętego Zbawiciela Chora, który od 1945 r. funkcjonował jako muzeum. I tu nie obyło się bez trwających od 2017 r. sądowych batalii i odwołań, w końcu jednak Erdoğan dopiął swego. „Meczet Chora jest dobrem kulturowym Turcji. Zmiana jego statusu nie narusza Konwencji UNESCO w sprawie ochrony światowego dziedzictwa” – odpowiadał oburzonej decyzją Grecji przedstawiciel tureckiego ministerstwa spraw zagranicznych Hami Aksoy.

Rozpoczęły się prace konserwatorskie. Zdjęcia ich efektów, opublikowane w mediach trzy miesiące później, zaszokowały świat i stały się wiralami. Zestawiono na nich kościół sprzed i po renowacji. Ten pierwszy w całości wypełniony bajecznymi, kolorowymi freskami – ten drugi z długim na kilka metrów podwieszanym sufitem, za którym ukryto zdobiące sklepienie i łuki malowidła, i ścianami, które pokryto tynkiem. „Zniszczyliście jedno z arcydzieł światowej sztuki, zabiliście wartość artystyczną i charakter świątyni” – napisał na Twitterze Mahir Polat, zastępca sekretarza w stambulskim magistracie.

Konserwatywny rząd Turcji lubi chwalić się, że w kraju funkcjonuje najwięcej meczetów na świecie. „Nie ma osiedla, nie ma miasteczka, nie ma wsi, w której nie mielibyśmy meczetu” – mówił podczas ponownego otwarcia meczetu w Edirne Ali Erbaş. Zarówno on, jak Erdoğan nie lubią, gdy przypomina im się o chrześcijańskiej przeszłości wielu z tych świątyń.

W najbliższym czasie można się spodziewać kolejnych transformacji. Dlaczego? Bo po nich zawsze Erdoğan i rząd nieco odbudowują wizerunkowe straty. To ważne w chwili, gdy już nawet wyborcy AKP źle oceniają prezydenta i jego decyzje, które zdaniem wielu doprowadziły kraj na skraj ekonomicznej zapaści. Galopująca inflacja i drastyczny spadek wartości tureckiej liry sprawiły, że ludzie przestali być dla rządu wyrozumiali. W ostatnim sondażu firmy badawczej Metropoll Erdoğana wyprzedziło aż trzech polityków opozycji, a na opozycyjną CHP pierwszy raz od 20 lat chce głosować tyle samo wyborców, co na konserwatystów. Do wyborów ­pozostało półtora roku. To wiele czasu, by wykorzystać religię do celów politycznych.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2022