Nie tylko dla wielbicieli

Pierwsze próby literackie, notatki do nienapisanych utworów, rozproszone artykuły i recenzje - ten zbiór daje wgląd w warsztat pisarza, pokazuje jego rozwój, a zarazem stałość tematów, które go pasjonowały.

13.04.2011

Czyta się kilka minut

Według anegdoty papiery po George’u Orwellu mieściły się w kilku kartonach. Pisarz zastrzegł, że można je będzie otworzyć dopiero w 1984 r. Symboliczna data podsycała zainteresowanie archiwaliami. Tymczasem jedynym interesującym dokumentem okazała się kartka umieszczona na wierzchu pierwszego pudła: "I co, istnieje jeszcze Związek Radziecki?".

Polscy czytelnicy mieli już niejednokrotnie okazję zapoznać się z esejami i artykułami Orwella. Dość wspomnieć o zbiorach takich jak "Dzienniki wojenne", "I ślepy by dostrzegł" czy "Anglicy i inne eseje". Co nowego ma nam do zaoferowania tom "Kilka myśli o ropusze zwyczajnej"?

Jest to zbiór tekstów powstałych w różnych okresach życia Orwella. Zawiera pierwsze jego próby literackie, zachowane w rękopisie, oraz notatki do poszczególnych utworów, jak również rozproszone artykuły i recenzje - wszystko do tej pory w Polsce niepublikowane. Było to, jak się zdaje, jedyne kryterium selekcji.

W felietonach i reportażach dominuje problematyka społeczna i polityczna, oscylują one wokół zagadnień stale poruszanych przez Orwella. Ciągłe zajmowanie się kilkoma, ściśle określonymi typami problemów wskazuje na światopoglądową konsekwencję i stałość poglądów autora. Nawet w artykułach pozostających pozornie bez związku z ulubionymi tematami, ostatecznie okazują się one grać rolę pierwszoplanową.

Zrecenzowana przez Orwella książka "The Invasion from Mars" Hadleya Cantrilla opowiada o słynnym słuchowisku radiowym Orsona Wellesa, które wywołało panikę w Stanach Zjednoczonych. Orwell dziwi się łatwowierności Amerykanów, wykorzystując literackie omówienie niecodziennego zdarzenia, by opisać negatywny wpływ mass-mediów na naszą umiejętność analizy informacji. W punkcie dojścia, jako konkluzja, powraca stale obecny w felietonach Orwella wątek zawinionego przez złą politykę socjalną niedostatku szczęścia; to ów niedostatek tkwić ma u źródła opisywanego problemu. Na szczęście maestria kompozycyjna niektórych esejów, zwłaszcza tytułowego (płynne przejście od rozważań nad ropuchą postrzeganą jako symbol wiosny do niedoli robotników), rekompensuje powtarzalność tez.

Również reportaże, takie jak "Bezrobocie" czy "Londyńscy żebracy", świadczą o wyczuleniu Orwella na problemy społeczne. Czytając "Jeden dzień z życia włóczęgi", nie sposób nie przywołać "Myszy i ludzi" Johna Steinbecka - wykorzystują (kreują?) ten sam typ poszukującego pracy bohatera-tułacza. Pisarz sam przez pewien czas wędrował po południowej Anglii, zbierając materiał do jednego z artykułów. Charakterystyczną postawą podmiotu w tych tekstach jest współodczuwanie, przyjmowanie perspektywy nieszczęśliwej jednostki, mające pomóc nam zrozumieć jej niedolę. Wszystkie artykuły pisane są prostym, wyrazistym stylem. Granie na emocjach odbiorcy jest jednocześnie ich największą zaletą i wadą, zahaczają bowiem o tani sentymentalizm, na dłuższą metę nużący. Po kilku podobnych w treści i identycznych w przesłaniu tekstach los wyzyskiwanych robotników i biedaków zaczyna nam być obojętny...

Celne obserwacje, jak uwagi o ślepocie turystów podróżujących do krajów afrykańskich, nieświadomych skandalicznych warunków życia tamtejszych mieszkańców, przenikliwe diagnozy społeczne lub nawet dywagacje natury politycznej czyta się z mniejszą lub większą przyjemnością. Rozważania o metodach nakładania asfaltu czy tajnikach kuchni brytyjskiej, choć prowadzone nienagannym stylem, są natomiast po prostu nudne. Największą atrakcję zbioru stanowią opowiadania z lat młodzieńczych i notatki sporządzone z myślą o nienapisanych nigdy powieściach.

Pierwsze próby prozatorskie Orwella prezentują się ciekawie. Utwór napisany w wieku piętnastu lat nieporadnością (i błędami językowymi) wywołuje uśmiech, kolejne teksty szybko jednak ujawniają talent autora. Zwięzły styl narracji "Opowiadania", ironicznej historii mężczyzny wstydzącego się niezamożnej kochanki, nagromadzeniem faktów w obrębie jednego akapitu przywodzi na myśl Poego. Od samego początku literackiej drogi Orwell był przenikliwym obserwatorem, potrafił w jednej scenie sportretować jakąś słabostkę ludzkiego charakteru - na przykład niemożność przyznania się do błędu "Entuzjasty krykieta".

Notatki do powieści "Szybcy i martwi" oraz "Ostatni człowiek w Europie" nie zostały zmarnowane - wiele ze zgromadzonych wówczas pomysłów Orwell wykorzystał przy pisaniu dwóch swoich najważniejszych książek, "Folwarku zwierzęcego" i "Roku 1984". Bardziej interesującą lekturą są zapiski do "Opowieści z palarni"; prace nad nią przerwała pisarzowi choroba. Fragment, który udało mu się napisać, pozwala zobaczyć, jak spożytkował zebrany materiał.

We "Fragmentach winem poplamionego notatnika" Charlesa Bukowskiego najciekawsze było dla mnie doszukiwanie się związków między wspomnieniami autora a konkretnymi motywami występującymi w jego twórczości. W "Kilku myślach o ropusze zwyczajnej" również można znaleźć tropy wskazujące na czerpanie przez Orwella inspiracji z konkretnych wydarzeń. Począwszy od najoczywistszego przykładu, opowiadania "Jak umierają nędzarze", traktującego o jednym z paryskich szpitali, który można bez przesady nazwać umieralnią, a skończywszy na pojedynczych scenach.

Wzruszający opis marokańskiego jucznego osiołka, zepchniętego po śmierci z wycieńczenia do rowu, gdzie dobrały się do niego bezpańskie psy rodem z reportaży Jeana Rolina, koresponduje z notatkami do powieści "Szybcy i martwi". W niej autor również zamierzał zająć się losem cierpiących zwierząt, czego śladem scena znęcania się nad zdychającym koniem pociągowym. Z kolei "Nocny atak na froncie aragońskim" współgra z powieścią "Hołd dla Katalonii" (Orwell, jak wiemy, uczestniczył w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie republiki). Tego typu smaczków jest o wiele więcej.

Lektura tej książki najbardziej ucieszy zaprzysięgłych wielbicieli Orwella - będą mogli śledzić ewolucję pomysłów zawartych w notatkach i wyszukiwać wątki spajające poszczególne teksty. Czytelnicy rozpoczynający dopiero przygodę z autorem "Roku 1984" również znajdą tu coś dla siebie. Duża w tym zasługa tłumacza, Bartłomieja Zborskiego, znawcy twórczości Orwella, który zaopatrzył książkę w obszerne przypisy. Wraz z informacjami o genezie poszczególnych utworów znakomicie ułatwiają lekturę.

George Orwell, Kilka myśli o ropusze zwyczajnej oraz inne nieznane szkice, opowiadania i eseje, przeł. Bartłomiej Zborski, Warszawa 2011, Świat Książki

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 3-4/2011