Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To książka dla tęskniących. 93 opowieści z 93 lat życia byłego szefa dyplomacji zebrał Marek Zając, dodając własne wspomnienia, a także te opowiedziane przez byłych współpracowników i przyjaciół zmarłego.
W pomieszczonych w książce „Pędzę jak dziki tapir” anegdotach nie brakuje ulubionych cytatów Bartoszewskiego, jak ten z Papkina „Ambasada diable śliska”, żartobliwych powiedzonek („No, idziemy się obżydzać” – to tuż przed spotkaniem z przyjaciółmi z Izraela) czy słowotwórczych wynalazków, jak „kurwiozum” (zamiast kuriozum), „kasopogląd” (światopogląd) i do dziś używanych „dyplomatołków”.
Sporo tu poczucia humoru. Także tego związanego z tematami okołooświęcimskimi. Jak podczas 60. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, gdy Bartoszewski – czekając z innymi byłymi więźniami na spóźniających się polityków, m.in. na Władimira Putina – miał tak powiedzieć skarżącemu się na okropne zimno Israelowi Gutmanowi: „Zobacz, Israel, nic się nie zmieniło. Wtedy czekało się na Ruskich i dziś czekamy na Ruskich”.
Zresztą nastawienie do wschodnich sąsiadów będzie pojawiało się w wielu wspomnieniach. „W głębi duszy jestem przekonany, że rosyjski medal dostałem za konsekwencję. Bo ja im konsekwentnie nie ufam. I Rosjanie to wiedzą” – tak komentował Bartoszewski. Podobnie mówił o sąsiadach zachodnich. „Niemcom zawsze opowiadam, co mnie i innym zrobili w Auschwitz. Oni tego słuchają i nasłuchać się nie mogą. Ale to specyficzny naród o skłonnościach sadomasochistycznych. Tyle że u nich to wygląda inaczej, naprzemiennie. Raz mają fazę sado, a raz maso. A polską racją stanu jest utrzymać Niemców jak najdłużej w fazie maso”.
Jest tu również 12-letni Władek, który – zapytany, kim chce zostać w przyszłości i dlaczego – odpowiada, że jeśli nie będzie mógł zostać geografem, to pragnąłby zostać reporterem: „Dlatego, że lubię bardzo pisać różne sprawozdania, fotografować i dlatego, że mam niezłą wymowę”.
Jest też uznany już polityk, dyplomata, działacz społeczny. Podchodzący do krytyki (nawet ataków) z dużym dystansem. Gdy Donald Tusk zaproponował Bartoszewskiemu, by wspólnie złożyli kwiaty pod pomnikiem Gloria Victis na Powązkach, ten odpowiedział: „Dobrze, pójdziemy razem. Pan będzie mógł sobie myśleć, że gwiżdżą na mnie. A ja – że na pana”.
Bartoszewski, za którym od dwóch lat tęsknimy, znów pędzi. Dzwoniącym o świcie dziennikarzom odpowiada: „Proszę pani, proszę pana... O tej porze to ja nawet w Oświęcimiu nie wstawałem”. Swojemu kierowcy: „Panie Andrzeju, pędzimy jak dzikie tapiry!”. Synowi tłumaczy: „Masz dopiero 40 lat i możesz chodzić. Ja już nie mam tyle czasu. Dlatego muszę biec”. Sobie powtarza: „Bartoszewski, Bartoszewski, bój się Boga! Jesteś jak prządka na wielu krosnach, z niczym nie możesz zdążyć”. Rzuca na koniec spotkania: „No, do widzenia! Robimy, co możemy, a czego nie możemy, też robimy”. ©℗
Marek Zając, PĘDZĘ JAK DZIKI TAPIR. BARTOSZEWSKI W 93 ODSŁONACH, WAM, Kraków 2017