Nie jesteśmy czarnym łabędziem

Nikolaos Bilios, analityk: Przekonanie, że mimo reform Grecja i tak ogłosi niewypłacalność, to jakiś paradoks! Z całą pewnością mogę powiedzieć, że Grecja dokonała wielkich postępów w bardzo krótkim czasie. Rozmawiała Patrycja Bukalska

04.07.2011

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: Jaka atmosfera panuje w Atenach po tym bardzo trudnym tygodniu?

Nikolaos Bilios: Świeci słońce, a na ulicach nie ma już gazu łzawiącego ani innych chemikaliów. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku, a ludzie zaczęli sobie uświadamiać, że to jedyna droga. I czy się nam to podoba czy nie, program oszczędnościowy jest czymś, przez co po prostu musimy przejść.  Nagle powszechnym przekonaniem staje się to, że protesty i antypatie musimy odłożyć na bok. To po prostu zdrowy rozsądek i wszystko staje się trochę spokojniejsze. Latem spokoju będzie przybywać.

Czytaj także: Ryszard Petru o pożytkach z bankructwa Grecji >>

Program oszczędnościowy wydaje się dla Grecji jedyną szansą. Jednak, jak widzieliśmy w minionych dniach, ateńska ulica nie wydawała się podzielać tego przekonania. Zwykli obywatele czują się bardzo ­dotknięci przez kryzys.

Z całą pewnością, ale chyba nie tylko u nas tak jest? Oglądałem kilka dni temu w telewizji demonstracje w Warszawie. Wydaje się, że Polacy też mają o czym dyskutować. Ponadto przejmujecie prezydencję w Unii Europejskiej i tym samym możecie doprowadzić do wielu zmian.

W Grecji przyjmujemy teraz strategię, która pozwala przywrócić równowagę i zmodernizować gospodarkę. Towarzyszy temu program oszczędnościowy, ale także plan konkretnych działań w sprawie podatków, emerytur, wydatków rządu. Te sprawy były zaniedbane, czego negatywne skutki zdominowały cały obraz. Grecka gospodarka zdecydowanie potrzebuje reform w sektorze publicznym, i rząd musi je przeprowadzić. Niestety, równocześnie z trudnymi reformami potrzebne są też oszczędności. To nasze dwa cele - oszczędności i reformy.

Oczywiście, nie przeczę, że sytuacja jest trudna i będzie trudna. Taka jest rzeczywistość.

Pierwsze reformy Grecja zaczęła przeprowadzać już rok temu, nie można więc powiedzieć, że nic się nie robi. Mimo to wśród ekspertów, ekonomistów i komentatorów wydaje się przeważać opinia, że Grecja nie ma szansy na uniknięcie ogłoszenia niewypłacalności i chodzi tylko o zyskanie na czasie i przeprowadzenie tego w sposób kontrolowany...

Rzeczywiście spotykam się z takim przekonaniem: "oszczędności, reformy itd., ale i tak ogłosicie niewypłacalność, prawda?". To jakiś paradoks! Z całą pewnością mogę powiedzieć, że Grecja dokonała wielkich postępów w bardzo krótkim czasie. I kontynuujemy te zmiany, które przyniosą przecież efekty. To jest nasz priorytet - konsekwentne i efektywne wprowadzanie reform, a nie ogłaszanie niewypłacalności.

Moje pytanie jest inne - czy Europa jest w stanie sobie poradzić z kryzysem finansowym?

To jest sprawa, którą będą musieli zająć się Polacy w czasie swojej prezydencji w Unii. A pozwolę sobie powiedzieć, że świat jest teraz zupełnie inny niż w latach 90. To jest era nieograniczonych oczekiwań i utraty kontroli. W latach 90., kiedy powstały pierwsze credit swaps (instrumenty przenoszenia ryzyka kredytowego), było to zabezpieczeniem dla inwestorów. Rynek wtedy niemal eksplodował, tak szybko rośli w siłę wielcy gracze. Niestety, poszło to w złym kierunku. I choć uzasadnione jest zabezpieczenie się przy pożyczce, to nie jest uzasadnione kierowanie tego przeciwko wiarygodności pożyczającego czy całego narodu.

Mówi się, że w tym kryzysie zwycięzcami będą banki, a przegranymi Grecja i rządy krajów unijnych. To odzwierciedla chyba odczucia wielu ludzi, dla których te skomplikowane operacje bankowe są kompletnie niezrozumiałe. To jakiś inny świat.

Dokładnie tak. I to jest to, czym liderzy państw europejskich, ale oczywiście i Stanów Zjednoczonych, teraz się zajmują: chodzi o demokratyzację mechanizmów finansowych. To nie do pomyślenia, że centra finansowe wydają opinie o poszczególnych krajach! Przyznają im oznakowania, decydują o niewypłacalności, a nie pytają o zdanie po prostu ludzi.

Nie zastanawiają się, czy oni są gotowi na takie wyznania i czy dadzą radę przeżyć miesiąc za 200 euro. I czy przetrwają w ten sposób np. dziesięć lat... To nie jest demokracja. Należy pomyśleć o globalnym mechanizmie, modelu, który zadbałby o ludzi i ich prawa. To powinno być zasadnicze pytanie - nie czy rynek jest zadowolony, ale czy ludzie są zadowoleni.  I powinno to być powiązane z reformą strukturalną w sektorze finansowym.

Obecny kryzys to nie jest tylko grecki problem, to problem europejski i swego rodzaju test dla Unii. Bo jeśli ona nie potrafi poradzić sobie z taką sytuacją, to z czym potrafi? To pytanie o sens jej istnienia. Czy stawiają je sobie też Grecy? Czy obecna sytuacja wpływa na ich stosunek do UE?

Nie myślę, żeby Grecy stali się antyeuropejscy, ale z pewnością są bardziej sceptyczni, jeśli chodzi o strukturę Unii. Europa ze swoimi obecnymi kłopotami potrzebuje zmiany - przemiany w Europę progresywną. To jest to, o czym myślą Grecy - Europa mogłaby stworzyć własne papiery wartościowe, zainwestować w edukację, reformę gospodarki, lepszą jakość życia. Na tę fazę czekamy. To jest może bardzo optymistyczne spojrzenie, ale wierzę, że Europa ma wielki potencjał. Nie należy porzucać idei europejskiej tylko z powodu przekonania, że rządzą nią teraz gracze na rynkach finansowych. Tak nie jest. Musimy wzmocnić Europę - tę część jej idei, która jest związana z wartościami, prawami człowieka, czyli np. prawem do uczciwego zatrudnienia, ochroną środowiska, zrównoważonym rozwojem. Niestety, europejscy liderzy nie wydają się być tymi standardami zainteresowani. I nie potrafią podejmować szybkich decyzji, a czas niekiedy bywa kluczowy. Potrzebujemy nowej wizji Europy - to jest wizja człowieczeństwa, solidarności, bezpieczeństwa.

Skoro o solidarności mowa, to wiele osób - nie tylko polityków, ale i zwykłych obywateli - czuje sprzeciw wobec wspierania Grecji. Padają argumenty, że nie dotknęło was trzęsienie ziemi, tylko złe zarządzanie państwem, niepłacenie podatków i korupcja, więc odpowiedzialność leży po greckiej stronie.

Nie mówię, że jesteśmy bez winy. Jasne, że musimy zmodernizować kraj i jego gospodarkę. Populizm to, jak mówimy, bardzo słodki napój. To takie przyjemne dawać ludziom, czego chcą. Ale czy tego właśnie chcemy? Żeby populiści byli zadowoleni? Czy żeby obywatele byli świadomi swoich praw, ale i obowiązków wobec państwa?

Tak, część winy jest po naszej stronie, ale nie tylko my jesteśmy winni. Dlatego tak ważna jest solidarność. Otrzymaliśmy już pomoc i nadal ją otrzymujemy - ale pamiętajmy też, że to Grecja była inicjatorem stworzenia mechanizmu pomocowego. I nie tylko my ją otrzymujemy, ale również Irlandia i Portugalia. Bez tej pomocy sytuacja Grecji byłaby o wiele bardziej dramatyczna.

Część winy jest po naszej stronie i pracujemy nad tym. Staramy się przekonać ludzi do porzucenia populizmu i do docenienia racjonalnego myślenia. Staramy się naprawić swoje błędy. Jednak nie wolno nam porzucać europejskiej perspektywy. Musimy pamiętać o solidarności, wzmocnić w Europie głos ludzi i ich prawa, żeby nie była to słaba Europa słabych liderów.

Mówi się, że jeśli coś cię nie zabije, to cię wzmocni. Czy sądzi Pan, że możliwy jest taki optymistyczny scenariusz, według którego za 10 lat obecna katastrofalna sytuacja będzie tylko wspomnieniem? Że Grecja będzie silnym stabilnym państwem?

Oczywiście, że tak. Grecja nie jest czarnym łabędziem, nie spowoduje katastrofy. To tylko kraj, który potrzebuje reformy, by stać się nowoczesnym państwem. Ludzie są tego świadomi.

Natomiast zmiany wymaga atmosfera w Europie. Znajdziemy rozwiązania wszystkich problemów, ale musimy pracować nad tym wspólnie. Na tym polega europejskość, tego uczono mnie podczas studiów w Paryżu i Londynie. Tego nie wolno nam zagubić. I nie chodzi tylko o Grecję, ale o wiele części Europy.

NIKOLAOS BILIOS jest greckim analitykiem, doradcą w Kancelarii Premiera Republiki Grecji, odpowiedzialnym za inwestycje strategiczne. Wykładał w London School of Economics, pracował przy projektach pozarządowych w Komisji Europejskiej. Ukończył socjologię i politologię na Uniwersytecie w Londynie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2011