Nie bądźcie jak poganie

Wolałabym, byś bez słów mi powiedział (HEY).

31.08.2003

Czyta się kilka minut

Czy można na chwilę założyć, że modlitwa nie jest skierowaną do Pana Boga prośbą? Dlaczego właściwie mielibyśmy do Boga kierować prośby? Czyżbyśmy podejrzewali, że Bóg nie wie, czego nam potrzeba? Przecież On to wie nieskończenie lepiej niż my! Czy nie jest to trochę tak, jak między rodzicami a dziećmi? Ile razy rodzice widzą, że dziecko prosi o rzecz, której nie tylko nie potrzebuje, ale która może mu zaszkodzić? Dziecko nie widzi różnicy pomiędzy “chcę" i “potrzebuję", a szczerze mówiąc my, dorośli, też często jej nie widzimy. Bóg wie natomiast, czego potrzebujemy, zanim sformułujemy jakąkolwiek prośbę.

“Nie bądźcie gadatliwi jak poganie", mówi do swych uczniów Jezus z Nazaretu, po czym daje przykład modlitwy, która jest również sekwencją próśb. Paradoks? Tylko przy bardzo powierzchownym spojrzeniu. Jeśli się tym prośbom przyjrzymy, zauważymy, że stawiają one proszącego w specyficznej pozycji. No bo cóż to znaczy “odpuść nam, jako i my odpuszczamy"? Albo “chleba naszego daj nam DZISIAJ"? A co z jutrem? Prośba “przyjdź królestwo Twoje" znaczy mniej więcej tyle, co “chciałbym być Twoim poddanym".

A właściwie czemu chrześcijanie (bo to bardzo chrześcijańska cecha) sądzą, że Pana Boga można o coś prosić? Wiąże się to chyba z dominującym wśród chrześcijan wyobrażeniem Boga jako władcy. Nie chodzi tylko o średniowiecznego Pantokratora, dzisiejsze wyobrażenia są jak najbardziej współczesne w charakterze. Billy Graham, słynny protestancki kaznodzieja, potrafił w kazaniu (wygłoszonym do tłumów na londyńskim stadionie Wembley i przedrukowanym w prasie) stwierdzić, że na sądzie ostatecznym Bóg będzie miał nagrane na taśmie wszystkie nasze uczynki - tak, jakby miał On na swe usługi jakieś super KGB. Ateiści mają nie mniej polityczne wyobrażenie Boga i niekiedy dowodzą jego niestnienia twierdząc, że gdyby istniał, nie dopuściłby do głodu w Trzecim Świecie, dzieci chorych na AIDS itd., tak jakby miał On być szefem państwa dobrobytu. Jakoś sobie oczywiście musimy Boga wyobrażać, trzeba jednak mieć świadomość, że metafora jest tylko metaforą.

Polityczne wyobrażenie Pana Boga nie jest wcale jedynym możliwym. Nie ma go w Ewangeliach, nie używał go Jezus z Nazaretu, dla którego Pan Bóg jest Ojcem. W Starym Testamencie częściej spotyka się wyobrażenia - by tak rzec - atmosferyczne. Gromowładny na Synaju (mający starożytne odpowiedniki w postaci gromowładnego Zeusa czy wedyjskiego Indry), słup dymu i ognia nad Morzem Czerwonym, wreszcie lekki wiaterek w jaskini Eliasza. Ten ostatni motyw - Bóg jawiący się jako Święty Wiatr - pojawia się też w Nowym Testamencie. Wreszcie Ewangelię św. Jana otwiera stwierdzenie, iż “Bogiem było Słowo".

Czy można modlić się do Wiatru albo do Słowa? Czy można do wiatru albo do słowa kierować prośby? Czy słowo nie jest przypadkiem po to, by go słuchać?

Mamy kochać Pana Boga ze wszystkich sił swoich, całym swoim umysłem itd. Jak to jest z tym kochaniem? Czy polega ono na oczekiwaniu, że ktoś spełni nasze prośby? A może odwrotnie? Inaczej mówiąc, kto tu komu ma służyć: my Bogu czy Bóg nam?

Odpowiedź jest oczywista. Tylko jak się to robi? Skąd mamy wiedzieć, czego Bóg od nas oczekuje? Potrafimy sformułować prośby kierowane do Niego, ale jak usłyszeć Jego prośby kierowane do nas? Jak usłyszeć to Słowo, którym jest Pan Bóg?

To bardzo proste: niesie je ze sobą Święty Wiatr. Każdy z nas, powtarzam: KAŻDY słyszy od czasu do czasu jego szept. Każdy zapewne rozpozna cztery stany umysłu, przez które wszyscy przechodzą w ciągu praktycznie każdego dnia. Pierwszym jest sen. Drugim jest zwykły stan jawy, kiedy podejmujemy logiczne decyzje. Trzecim jest stan otumanienia, kiedy decyzje podejmujemy pod wpływem silnych emocji, wpojonych zachowań, indoktrynacji, a może i hipnozy. Czwarty jest wreszcie stan uważnego słuchania, kiedy gotowi jesteśmy do usłyszenia tego szeptu, który niesie ze sobą Święty Wiatr.

Jaki to wszystko ma związek z modlitwą? Modlitwa powinna być próbą wywołania stanu uważnego słuchania po to, by usłyszeć ów szept. Szeptu najlepiej słuchać w ciszy, ale do wywołania odpowiedniej Ciszy przydatne niekiedy są słowa. Są teksty, które zostały ułożone specjalnie po to, by mówiącego i słuchacza doprowadzić do stanu uważnego słuchania. Takim tekstem jest Modlitwa Pańska. Takimi tekstami są Psalmy, Pieśń Nad Pieśniami, Proroctwo Izajasza, a na dobrą sprawę cała Biblia. Oto metafora, którą gdzieś zasłyszałem: Pismo jest jak dzwon, który brzmi, gdy jest czytany, a skryty w sercu człowieka jest podobny dzwon, który zabrzmi wtedy mocą rezonansu.

Módlmy się więc słowami, ale pamiętajmy, że najważniejsza jest ukryta pomiędzy nimi Cisza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2003