Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oto 21 czerwca, w dzień przesilenia letniego, gdy słońce raźno weszło w znak Raka, gdy ludność krajowa od Wschodu do Zachodu, od Północy do Południa wiła wianki i wrzucała je do falującej wody oraz przygotowywała się na Noc Kupały, wicepremier do spraw bezpieczeństwa p. J. Kaczyński zrezygnował z rzekomo kluczowej dla naszego państwa funkcji i wskazał swego następcę. Został nim p. M. Błaszczak.
Znak Raka – cokolwiek to znaczy – jest symbolem trygonu wodnego i domem Księżyca. W astrologii kojarzony jest z podświadomością, jasnowidzeniem i płodnością. Odpowiada macierzyństwu. Rak – zważmy – jako skorupiak chodzący do tyłu spowalnia bieg Słońca. W tym okresie Słońce najdłużej utrzymuje się na nieboskłonie. Wśród neoplatoników istniało przekonanie, iż gwiazdozbiór Raka jest jednym z dwóch wrót, przez które przechodzą dusze i zstępują na Ziemię, by tu zamieszkać w wybranym ciele (Wikipedia). Tyle i aż tyle – chciałoby się rzec. Popatrzmy, co z tego dla nas wynika. O konkret nam chodzi, a nie jakieś zabobony.
W spowolnionym biegu Słońca Ojciec Narodu (tacierzyństwo – zważmy – idzie w parze z macierzyństwem) przestał dbać o nasze bezpieczeństwo, uznając, że p. M. Błaszczak będzie robił to co najmniej tak samo świetnie jak on. Ma on, Ojciec Narodu, wgląd w kondycję dusz i doskonale wie, jak przykro musi być z powodu tej nominacji p. M. Kamińskiemu, obecnemu szefowi policji jawnych, tajnych i dwupłciowych. Onże, to nasza znakomita interpretacja, z powodu odepchnięcia od piersi Ojca zamieszkał teraz w zgryzocie w mrocznym domu Księżyca, bez dostępu do instalacji trygonu wodnego. Tak to widzimy.
Stało się coś bardzo ważnego w historii naszego państwa, a pytania i odpowiedzi w tej sprawie cisną się na usta wszystkim analityczkom i analitykom. Czymże zajmie się Gospodarz w czasie, gdy p. M. Błaszczak będzie czuwał nad naszym dobrostanem? To wszystkich ciekawi. Powiada się, że będzie podróżował po miastach, miasteczkach i wioseczkach, i tamże będzie przede wszystkim strofował – to chyba oczywiste – rozleniwionych działaczy partyjnych, piastujących tysiące jakichś stanowisk, wynagradzanych grubym publicznym groszem. Można by tu przypomnieć – to wtręt z pogranicza lingwistyki i tzw. kultury osobistej – że aktywiści PiS-u powiadają w przypadku konkurentów politycznych o konieczności odrywania takich osobników od koryta. My nie możemy posługiwać się brzydkim językiem i wolimy powiedzieć, że Gospodarz będzie obserwował, sprawdzał i korygował. Będzie napominał i notował. Po to właśnie, by w przyszłym roku, w wyborach, lud nie musiał odrywać od koryta jego znanych z kompetencji ludzi. Podróże to jedno, krajoznawstwo to drugie, spotkania z ciekawymi ludźmi i pytania z sali to trzecie – mamy tu zestaw czynności z każdej kampanii wyborczej, potencjalnie udanej. Słowem, Gospodarz będzie sobie jeździł na białym koniu po kraju, czyli będzie robił to, co umie najlepiej.
A minister, wicepremier p. M. Błaszczak? Czy zasiadłszy, będzie reformował i coś zmieniał? Jeśli idzie o szeroko pojęte bezpieczeństwo: moje, twoje, wasze, nasze? To ciekawe pytanie o tyle, że każde dziecko w Polsce wie, iż stanowisko wicepremiera ds. bezpieczeństwa zostało stworzone ad hoc, dla Gospodarza, że było i jest ono stuprocentowo zbędne w strukturze państwa, w koncepcji bezpieczeństwa i w czymkolwiek. Jest merytorycznie puste, choć wyposażone w pensję. Jest, ośmielmy się jednak tak to nazwać – korytkiem samego Gospodarza i powinno być zlikwidowane, skoro ten nie chce przychodzić do tej pracy, lecz woli jeździć na koniku po Polsce, pokrzyczeć sobie na tłuste koty i posłuchać oklasków.
Opinię, że minister, wicepremier p. M. Błaszczak odziedziczył to stanowisko, ponieważ został tym samym namaszczony na następcę po Gospodarzu, przyjmujemy z zaciekawieniem jako ciekawostkę właśnie, ale i osobliwość, bowiem okoliczności wszelkich namaszczeń, i tych pierwszych, i tych ostatnich, studiujemy zawsze z uwagą. Historia świata to historia namaszczeń. ©