Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
...wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Wracam z Rzymu głęboko rozczarowany nowym papieżem. Ot – prostak, który nie rozumie, na czym to wszystko polega. Nawet porządnego kazania nie umie wygłosić, jak na biskupa przystało. Opowiadanie banalnych historyjek z życia wziętych, egzaltowane apele o miłosierdzie i radość? To można by wybaczyć proboszczowi spod Radomia, ale nie człowiekowi, którego religijny geszeft obraca ponad miliardem ludzkich dusz. Ja się pytam: gdzie elementarna etykieta i minimum wykształcenia?
Bez przerwy też mówi o nas, jakby nic innego nie miał do roboty. Choćby w Niedzielę Palmową musiał wypalić, że niektórzy tracą nadzieję wobec trudności: „Wówczas przychodzi nieprzyjaciel, przychodzi diabeł, wielokrotnie w masce anioła, i podstępnie wypowiada swoje słowo”. Za ten honor ściskam nogi, ale następnym razem radziłbym się ugryźć w język...
Teraz już rozumiesz, dlaczego z tym większą rozkoszą wracam nad Wisłę, gdzie niejeden biskup wie, że rządzić – znaczy podkreślać hierarchię, bo w przeciwnym razie poukładany świat pogrąży się w chaosie. A jak się wygłasza homilię, nikomu tu tłumaczyć nie trzeba. Otóż należy pochylić się z troską, aby wiernych ubogacić w sposób szczególny. Najlepiej kilkoma cytatami z umiłowanego Jana Pawła.
Po rzymskich fanaberiach przeklętego Franciszka – powoli zmierzającego ku szaleństwu godnemu ubogiego Wariata, co na golasa biegał przed połową Asyżu i zajmował się nawracaniem wilków – sycę się zatęchłym nadwiślańskim powietrzem. Przyszło nam działać, drogi Piołunie, w kraju dla Szatana wymarzonym.
W drodze z Wiecznego Miasta, ale już w granicach naszych włości, nadstawiałem ucha, co w kurii piszczy. Biskupstwo. A właściwie – szanowane arcybiskupstwo. I dobrze, że szanowane, skoro o nowym papieżu mają zdanie roztropne i przenikliwe, chociaż szkoda, że wyrażane półgębkiem. A mianowicie, że jego pustymi gestami nie ma sensu się ekscytować. Że poprzednik – ho, ho... To był prawdziwy papież, a nie taki dziwoląg jak teraz. I aksamitną pelerynkę nosił, i nic pod publiczkę nie czynił. O tempora, o mores!
Ale pamiętasz, że diabeł zawsze gra na dwóch fortepianach? Aż zadrżałem z uciechy, gdy z kolei dyrektorka pewnego teatru napisała, że w Watykanie wybrali ch... Szczere, dosadne – i odważne, że aż strach. Z treścią się w stu procentach zgadzam, do formy sam wprawdzie bym się chyba nie zniżył, ale...
Otóż zawsze dziwiło mnie, że w katolickim spisie grzechów głównych nie ma jednego z podstawowych, absolutnie kluczowych: chamstwa. Ale czego spodziewać się po sługach Nieprzyjaciela? Na grzechu znają się w praktyce, ale z solidną teorią u nich krucho. Jednak Tobie, drogi Piołunie, będę powtarzać do znudzenia: najwspanialsze są grzechy, które owocują. Chamstwo jest jak przepastna czeluść, gdzie niechybnie znajdziesz też od razu głupotę, pychę, pogardę, wulgarność, nienawiść, kłamstwo i oszczerstwo.
A jeszcze wspanialsze są grzechy, które skłaniają do odwetu. Zło musi rodzić zło. W przeciwnym razie jest dziecinną igraszką, nie dziełem Szatańskim. Dlatego proponuję, abyśmy n alali sobie pełne szklanice i popatrzyli na trwające tu w najlepsze igrzyska. Kogo niektórzy słudzy Nieprzyjaciela nazwą ch..., żeby dać słuszny odpór i uświadomić wszystkim, jak wielkie zło się wydarzyło? Ile potrwa szósta już w tym roku debata o wolności słowa – słowa, które mało kto w tym kraju w ogóle szanuje? Jedni grzmieć będą o ciemnogrodzie, a drudzy żądać wypalenia obrazoburstwa aż do korzeni? Kto dojdzie do wniosku, że nazywanie innych ch... to jutrzenka swobody, a kto zatęskni za cenzurą, a może nawet inkwizycją?
O nie, drogi Piołunie, ja już się z tego kraju nie ruszam. To jak Costa del Sol dla niemieckich emerytów.
Pytasz, co na to powiedziałby nowy papież? Zapewniam Cię, że nie chciałbyś wiedzieć...
Twój kochający stryj Krętacz