Na Moście Przyjaźni

Nad wodospadami Iguazú w Brazylii widywano nawet bin Ladena. Dlaczego więc władze w Brazylii przez wiele lat zaprzeczały doniesieniom o współpracy swoich Arabów z terrorystami? Czy nie popełniły grzechu zaniechania, ignorując to, co od lat jest tajemnicą poliszynela?.

27.06.2004

Czyta się kilka minut

Przy wodospadach Iguazú zbiegają się granice Argentyny, Brazylii i Paragwaju. Malownicze miejsce odwiedzają miliony turystów, wśród których łatwo zachować anonimowość. Dookolna gęsta dżungla stwarza warunki do dyskretnej działalności, a 30-tysięczna, świetnie prosperująca arabska społeczność jest gotowa do udzielenia pomocy pobratymcom z Bliskiego Wschodu.

Amerykańskie służby wywiadowcze od dawna przyglądają się temu rejonowi i naciskają na południowoamerykańskich partnerów, aby wzmocnili w nim działania antyterrorystyczne. Miejsce przeistoczyło się bowiem z obiektu westchnień podróżników, w cieszący się złą sławą raj bezprawia. Między brazylijskim Foz do Iguazú, paragwajskim Ciudad del Este i argentyńskim Puerto Iguazú kwitnie nielegalny handel: od papierosów, konfekcji i elektronicznych gadżetów zaczynając, a na narkotykach i broni kończąc.

Puente de Amistad (Most Przyjaźni) łączący Paragwaj z Brazylią codziennie pokonują tysiące ludzi. Po polsku można ich nazwać “mrówkami", które po jednej stronie granicy i pod nosem policjantów dokonują drobnych zakupów, aby przenieść je na drugą stronę bez obciążeń celnych. Dla Paragwaju jest to wręcz najważniejsze centrum krajowego handlu. Wprawdzie w ostatnim czasie obroty handlowe Ciudad del Este spadły, ale jeszcze kilka lat temu - nie licząc nawet kontrabandy - sięgały 12 mld dolarów rocznie. Według argentyńskich służb specjalnych 60 proc. tego przygranicznego handlu kontrolują wpływowe rodziny pochodzenia arabskiego. To za ich sprawą miejsce uznano za centrum przemytu narkotyków i broni oraz prania brudnych pieniędzy. “Wpływowymi Arabami" są w większości Libańczycy, którzy pod koniec lat 70. w obliczu wojny domowej wyemigrowali do Ameryki Łacińskiej. Znaczącą grupę stanowią też uchodźcy z Palestyny i Syrii.

Po zamachach na ambasadę Izraela w Argentynie w 1992 r. i dwa lata później na Centrum Żydowskie w Buenos Aires (zginęło w nich 114 osób) podejrzenia o ich zorganizowanie padły na arabską społeczność z Iguazú. Irańscy zamachowcy właśnie tamtędy mieli przeszmuglować materiały wybuchowe, użyte podczas ataków. Odtąd służby specjalne trzech krajów zaczęły baczniej przyglądać się temu miejscu.

Wolna strefa terroryzmu

Kilka lat temu wywiad brazylijski zwerbował do współpracy pochodzącego z Egiptu mieszkańca Foz do Iguazú, który miał swobodny dostęp do tajemnic społeczności arabskiej. To on sfilmował Osamę bin Ladena podczas jego wakacji nad wodospadami Iguazú, kiedy spotkał się z miejscowymi muzułmanami w meczecie. Ubrany w białą tunikę bin Laden wyglądał inaczej niż dziś: miał krótszą brodę, a na głowie zawiniętą czerwoną gutrę (rodzaj arabskiej chusty).

28-minutowe nagranie na kasecie wideo trafiło w ręce reporterów znanego brazylijskiego magazynu “Veja". Powołując się na anonimowych funkcjonariuszy wywiadu i policji dziennikarze magazynu pisali, że po zamachach w Buenos Aires tajne służby Brazylii prowadziły (na prośbę CIA) śledztwo w sprawie powiązań terrorystów islamskich z latynoamerykańskim, pogranicznym “trójkątem". Według dziennikarzy historia operacji jest zawiła i przypomina parodię filmu szpiegowskiego. Egipski informator dostawał 2 tys. dolarów miesięcznie za dostarczanie danych o kontaktach miejscowych Arabów z bliskowschodnimi organizacjami terrorystycznymi. Początkowo niespiesznie sączył bezwartościowe informacje. Gdy zorientował się, że głowa bin Ladena warta jest 5 mln dolarów, zaoferował brazylijskiemu wywiadowi plan zatrzymania terrorysty. W zamian oczekiwał podniesienia miesięcznej stawki do 10 tys. dolarów i gwarancji otrzymania obiecanej przez władze USA nagrody. Jego propozycji nie potraktowano jednak poważnie, a władze Brazylii nadal uparcie zaprzeczały istnieniu powiązań przygranicznej społeczności arabskiej z terrorystami.

Po zamachach na World Trade Center i Pentagon amerykańskie służby specjalne zaczęły jeszcze baczniej przyglądać się sytuacji na styku trzech granic, gdzie kwitł “czarny rynek", transfery pieniędzy, przemyt broni i narkotyków. Waszyngtońska administracja określiła to miejsce i jego arabską społeczność mianem terenu “aktywności terrorystycznej", ostrzegając, że działają tam przynajmniej dwie podejrzane grupy: Hezbollah i Hamas.

To naruszyło reputację Iguazú i zadało cios tamtejszemu przemysłowi turystycznemu. Po 11 września liczba rezerwacji hotelowych przy wodospadach spadła aż o 90 proc. Do paragwajskiego Ciudad del Este przestali przyjeżdżać compristas, czyli drobni handlarze z Brazylii, a skala wymiany handlowej z tym krajem spadła. Choć nie było dowodów na powiązania miejscowych Arabów z Al-Kaidą, rządy Paragwaju i USA przyznały, że osadzenie łączników wymienionych organizacji przy wodospadach jest wysoce prawdopodobne. Były dyrektor FBI Louis J. Freeh dużo wcześniej określił Iguazú jako “wolną strefę działalności przestępczej i teren aktywności zorganizowanych grup terrorystycznych". Zaś po tym jak FBI znalazła plakat reklamowy wodospadów w bunkrze Al-Kaidy w Afganistanie, wysłała na pogranicze agentów. Na prośbę USA Brazylijczycy prześledzili działalność dwóch tysięcy osób. Bez rezultatu. Miejscowi komentatorzy przypuszczali, że Brazylia woli nie zadzierać z Bliskim Wschodem i własną społecznością arabską.

Jedną z przyczyn różnych ocen mogą być odmienne definicje pojęcia “finansowanie terroryzmu". Według Brazylii, przekazywanie pieniędzy Hezbollahowi na cele społeczne można uznać za działalność charytatywną arabskiej wspólnoty z Iguazú. “Jak można skontrolować sposób wykorzystania dotacji przez Hezbollah i czy naprawdę są to cele społeczne?" - pytają Amerykanie. Last but not least: Foz do Iguazú jest w Brazylii drugim po Rio de Janeiro centrum turystycznym, a reputacja “ośrodka terrorystycznego" może zadziałać zniechęcająco, czego rząd ze zrozumiałych względów chce uniknąć.

Syndrom Ala Capone

W odpowiedzi mieszkańcy regionu ruszyli z “kontrofensywą", mającą poprawić wizerunek malowniczych wodospadów. W tym samym czasie Carlos Altemburger, szef paragwajskiego departamentu ds. terroryzmu, twierdził, że gigantyczne kwoty przelewane na Bliski Wschód trafiają do terrorystów. Później CNN informowała, że w okolicach Iguazú doszło do spotkania Hezbollahu i Al-Kaidy, których działacze mieli dyskutować o planach zamachów na wypadek - wówczas dopiero spodziewanego - ataku na Irak. Z magazynu “Vanity Fair", dzięki źródłom argentyńskim, można się było dowiedzieć, że liderzy Al-Kaidy pojawili się na styku trzech granic, zaś w dżungli ukryli obozy szkoleniowe. Relacjonowano też nerwowe reakcje władz Brazylii i Paragwaju zaprzeczających, że do takiego spotkania doszło i oskarżających Argentynę o dramatyzowanie sytuacji w regionie li tylko dla przypodobania się USA i otrzymania wsparcia finansowego.

Nieoficjalnie mówi się jednak, że sekretne przekroczenie granicy w tym miejscu kosztuje 5 tys. dolarów. Jak na możliwości finansowe Al-Kaidy to grosze. Faktem jest też, że większość zatrzymanych pod zarzutem powiązań z islamskimi organizacjami ekstremistycznymi wypuszczono na wolność z braku dowodów popełnienia jakichkolwiek przestępstw. Ci, którzy zostali w areszcie, obwiniani są jedynie o uchylanie się od zobowiązań podatkowych.

Niewinność podejrzanych czy raczej nieudolność, a niekiedy zaniechanie, miejscowych służb śledczych? Jeśli rację mają Amerykanie, już wkrótce o Iguazú częściej będzie się mówić jako o centrum międzynarodowego terroryzmu niż o cudzie natury.

DOROTA WYSOCKA jest korespondentką Polskiego Radia w Ameryce Łacińskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2004