Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W PRL-u mieliśmy dzielnego kapitana Klossa i serię "Podziemny Front", opowiadającą o dokonaniach partyzantów Armii Ludowej. Dziś Armię Ludową zastępują żołnierze wyklęci z oddziałów AK i seria "Wilcze tropy", rozpoczęta właśnie przez IPN. Na miejsce szarmanckiego J-23 wskoczył major Łupaszka. Zmienił się ustrój, ale sposób traktowania komiksu przez władzę pozostał dokładnie ten sam. Cóż, pokolenie wychowane na Klossie, wciąż myśli Klossem i nadal instrumentalnie traktuje komiks. IPN oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które współfinansuje lub finansuje historie o polskich powstaniach, Grunwaldzie i bohaterach historycznych, niewiele od komiksu wymaga. Ma realizować politykę historyczną, wartości artystyczne są mnie istotne. Tematy powinny być patriotyczne, stąd np. komiksu o pogromie kieleckim czy przedwojennych pacyfikacjach ukraińskich wsi raczej nie zobaczymy. Zalewają nas produkcyjniaki, rzekomo kierowane do młodzieży, ale co bystrzejszy nastolatek nie da się na to nabrać. Irytujący jest upór mecenasów w podkreślaniu wartości edukacyjnych tych publikacji. Sztuka komiksowa (jak i każda sztuka w ogóle) nie jest od edukowania, od tego są podręczniki. Ale osoby myślące Klosseem wiedzą swoje. Wiedzą, że gdzieś w Europie czy w USA też powstają komiksy historyczne. Ale ich autorzy tworzą z potrzeby serca, a nie na zamówienie. Mają własne, osobiste spojrzenie na dane wydarzenia, a ich albumy to interpretacje dziejów, a nie obrazkowy bryk. Oby ktoś na I Festiwalu Komiksu Historycznego tę różnicę zauważył.