Muzyka przegrywa

Z Filharmonią Krakowską jest jak z bohaterką opery "Lunatyczka" Belliniego. Porządne z niej dziewczę i szanujące się, ale nie ma szczęścia...

14.10.2008

Czyta się kilka minut

Różnica jest tylko taka, że dzieło Belliniego kończy się happy-endem, a szczęśliwego zakończenia problemów Krakowskiej Filharmonii, która przecież nie cierpi na somnambulizm, nie widać...

Sytuacja w najważniejszej muzycznej placówce miasta wygląda następująco: po trzech latach personalnego pata, 1 sierpnia tego roku stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego filharmonii objął Tadeusz Strugała, wybitny dyrygent i człowiek obdarzony wielką charyzmą. W zmęczonym zespole rozbłysła iskierka nadziei, muzycy uwierzyli, że zła passa zostanie przełamana. Przecież Filharmonia Krakowska była kiedyś czołową instytucją tego rodzaju w Polsce obok Filharmonii Narodowej. W latach 80., gdy szefem artystycznym przez pięć lat był właśnie Strugała, o krakowskich filharmonikach głośno było również za granicą. Jednak przez wieloletnie zaniedbania - za które odpowiedzialne są przede wszystkim władze rządzące kulturą w mieście - instytucja została zdegradowana, ekonomicznie zaś postawiona na poziomie nieraz niższym od orkiestr prowincjonalnych. Tak więc gdy Strugała zgodził się objąć funkcję dyrektora, muzycy nie ukrywali radości.

Dyrektor otwarcie mówił o swoich planach, wskazując m.in. potrzebę podniesienia żenujących płac i do-

inwestowania instytucji. - Miałem pewną określoną wizję, która była wyraźnie związana ze środkami finansowymi, z regulacją płac. Chciałem doprowadzić do stanu, by krakowscy  muzycy zarabiali przynajmniej średnią krajową. Taki był mój pierwszy warunek. To pozwoliłoby  budować zarówno morale, jak i stronę artystyczną zespołu - tłumaczył.

Zarząd województwa znał te plany, Strugale obiecywano, że jeśli zgodzi się pokierować filharmonią, dostanie znaczące wsparcie finansowe. Dyrygent wynegocjował również wsparcie z ministerstwa kultury. Rozmowy z marszałkiem Markiem Nawarą toczyły się w przyjaznej atmosferze i nie zdradzały katastrofy, która niebawem miała nastąpić. Ale niestety o losach filharmonii decydują także miejscy urzędnicy, którzy nie mają o niej pojęcia, nierzadko mylą ją z operą albo pytają: "po co w Krakowie taki duży chór?".

"Myślę, że urzędnicy są dla nas, a nie my dla nich" - mówi Strugała. Innego zdania jest najwyraźniej zarząd województwa małopolskiego, który wycofał się z obietnic. W odpowiedzi dyrygent zrezygnował. - Przyszedłem w określonym celu, by z Filharmonią Krakowską zaczęto się liczyć i to nie tylko w Polsce. Ja nie musiałem, ja chciałem, bo myślałem, że można coś zrobić - podkreśla artysta.

Euforia krakowskich muzyków i nadzieje melomanów prysły. Pod znakiem zapytania stanęły również zaplanowane koncerty gwiazd tego formatu co Jessye Norman, Ivo Pogorelić czy Hilary Hahn, bo te godziły się na występy w Krakowie, ale dlatego, że zapraszał je właśnie znany w świecie Strugała. Zespół jest załamany. Nie tylko dlatego, że nie dostanie podwyżek, raczej z powodu straty człowieka, który potrafił rozbudzić nadzieje. Dyrektor wielokrotnie podkreślał, że "bycie muzykiem to ciężka praca, to poświęcenie dzieciństwa, młodości". Jednak urzędnikom, którym to tłumaczył, najwyraźniej wydaje się, że gra w orkiestrze czy śpiew w chórze niewiele różni się od bycia grajkiem ulicznym.

- Nie żałuję tych dwóch miesięcy. Żal mi natomiast ludzkiego entuzjazmu - mówi Tadeusz Strugała. - Wydaje mi się, że ten przypadek nie jest odosobniony, tylko że inne nie są ujawniane, bo dyrektorzy boją się wchodzić w konflikt z urzędnikami. Być może przykład Filharmonii Krakowskiej spowoduje, że ktoś zainteresuje się tym problemem na poważnie.

***

W ostatnich dniach zarząd województwa małopolskiego powierzył obowiązki dyrektora artystycznego i naczelnego Filharmonii Krakowskiej Pawłowi Przytockiemu, dotychczasowemu zastępcy ds. artystycznych dyrektora filharmonii, Tadeusza Strugały. Fakt ten nie rozwiązuje jednak zaistniałego w krakowskiej instytucji problemu, który został opisany w tekście.

JOWITA DZIEDZIC-GOLEC jest muzykolożką i krytykiem. Recenzje publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Przekroju", "Ruchu Muzycznym". Obecnie jest dziennikarką RMF Classic, prowadzi również program o kulturze w TVP Kraków.

Tadeusz Strugała (ur. w 1935 r.) w latach 1969-80 był dyrektorem Filharmonii Wrocławskiej, jednocześnie piastując funkcję szefa WOSPRiTV w Katowicach (1975-76) oraz generalnego dyrektora muzycznego Prezydenckiej Orkiestry Symfonicznej w Ankarze (1976-78). W latach 1979-90 był z-cą dyrektora artystycznego i stałym dyrygentem Filharmonii Narodowej, prowadząc równolegle (w latach 1981-86) orkiestrę Filharmonii Krakowskiej. W latach 1990-93 zajmował stanowisko szefa artystycznego i I dyrygenta Polskiej Orkiestry Radiowej w Warszawie. Nazwisko artysty związane jest z czołowymi polskimi festiwalami, które za jego dyrekcji zyskały międzynarodową renomę: Festiwal Chopinowski w Dusznikach (1975-1985) oraz Festiwal Oratoryjno-Kantatowy "Wratislavia Cantans" (1968-1997).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2008