Mój wybór na dziś

Irena o dr Halinie Kalwaryjskiej. Redaguję książkę Ireny Kowalczyk, później nazwaną “Poza granicą skargi" (WL 1974). W notatkach Ireny spotkanie z lekarką inną niż wszystkie - w szpitalu, w którym Irena miała się przekonać, że nie ma szans na rzeczywistą poprawę jej sytuacji. Irena jest ofiarą epidemii choroby Heinego-Medina. U niej wirus spowodował całkowite porażenie kończyn z wyjątkiem jednej dłoni. Bezruch z zachowanym czuciem, wrażliwością skóry, bólem z powodu silnych przykurczów. Próby rehabilitacji przypominają tortury: w różnych sanatoriach i domach opieki Irena doznaje niezauważanych przez nikogo upokorzeń. Nikt nie wczuwa się w przeżycia dziewczyny, która musi dorastać w takim położeniu, tak zupełnie bez szans, tak całkowicie uzależniona od otoczenia, choć kocha niezależność. Poznawszy jej pamiętnik, porównałam go do zapisków Anny Frank. Irena, jak Anna, nie zgodziła się na zawieszenie czy zamrożenie swojej wrażliwości i poczucia godności - chociaż łatwiej byłoby trwać jako zobojętniała “jarzyna". Irena rozwinęła swoje człowieczeństwo i swoją kobiecość; dokonała tego po ludzku sama - piękne przyjaźnie wzbogacające jej życie były jej własnym dziełem; nie byłoby tych przyjaźni tak zupełnie wolnych od posmaku “litości" - gdyby Irena nie była taka, jaka się stała: suwerenna, wolna od egocentryzmu, współczująca i umiejąca wybaczać. To dr Halina, psycholog i lekarz, a jednocześnie świadek wiary - otworzyła przed Ireną i wieloma innymi chorymi taką drogę. Halina nikogo nie “nawracała". Ale rozumiała gorycz i bunt. Przy niej po prostu widać było, że z tym, kim się jest i co się czuje, można być z Bogiem. W notatkach Ireny dostrzegłam, że ta lekarka to musi być KTOŚ, kto obdarza, dzieli się swoją nadzieją, akceptując drugiego człowieka, pozwalając mu odpowiadać po swojemu i kiedy zechce.

W swojej praktyce dr Kalwaryjska przekonała się, że wśród chronicznie chorych, z którymi miała wiele do czynienia, są osoby chcące rozwijać swoje życie wewnętrzne, zdecydowane pracować nad sobą i szukać kontaktu z Bogiem. Chcą dać coś z siebie. A także znaleźć wspólnotę, oparcie dla duchowych dążeń. Wiele takich osób znajduje to w zakonach albo w zbliżonych do nich Instytutach Świeckich. Ich przełożeni szukają powołań, ale nie wśród chorych. Chroniczna choroba już na starcie zamyka tę drogę. Halina w pewnym momencie postanowiła ją otworzyć. Wiąże się to z jej przekonaniem, że cierpieniu, które na człowieka spada, można nadać sens, można je przyjąć jako zadanie. Postawa w cierpieniu może być darem, którego ludzie potrzebują, a szczególnie potrzebuje Kościół. Cierpienie nie powinno się marnować, a marnuje się wtedy, gdy ludzie nieotrzymujący pomocy są przez nie niszczeni, także psychicznie i duchowo. Trzeba temu zapobiegać.

To przecież główne myśli “Listu Apostolskiego o Zbawczym Cierpieniu" Jana Pawła II, tekstu, który z jego beatyfikacją może doczeka się większego zainteresowania i uwagi. Na tych myślach Halina Kalwaryjska zaczęła budować, pod koniec lat 50., złożoną z chorych i ich przyjaciół Rodzinę Matki Bożej Bolesnej, rodzaj Instytutu Świeckiego, współzałożonego przez chorych i otwartego przede wszystkim dla nich. “Rodzina" jest drugą rodziną dla członków żyjących w swoich domach, rozproszonych po kraju. Łączy ich więź duchowej solidarności, wspólne pobyty rekolekcyjne, odwiedziny i korespondencja. “List o Zbawczym Cierpieniu" jest tu studiowany, przeżywany, jego wezwanie realizowane.

Sama miałam kiedyś okazję doręczyć odpowiedź Rodziny autorowi “Listu". Nie oddał go - jak zwykle - sekretarzowi - lecz schował “za pazuchę". Znał przecież ten krąg chorych osobiście i swego czasu nazwał swoimi nauczycielami.

Rodzina istnieje i nadal działa wśród niezliczonych trudności. Długo musiała szukać miejsca w Kościele, szukać też duszpasterzy zdolnych pojąć jej horyzonty, wolnych od paternalistycznej litości. Było to tym trudniejsze, im wyraźniej Halina była otwarta na ludzi wcale nie pokornych i nie ze wszystkim pogodzonych, takich jak Irena czy w pewnym sensie również ja. Moje opowieści i refleksje nad światem bywały dla Rodziny inspiracją modlitewnych intencji. Halina nie zgodziła się wyrzec tych spotkań, choć Rodzina miała z tego powodu niemałe kłopoty i wręcz straty. Portem i oparciem dla Rodziny stała się wreszcie wielka Rodzina Dominikańska, dająca między innymi cenne kontakty z młodzieżą studencką.

Dla Haliny Bóg jest już “Wszystkim we wszystkich". Po długim, bolesnym leczeniu zabiła ją (w 1994 r.) choroba nowotworowa.

***

Myśleliście, że kto jak kto, ale ja napiszę coś dziwnego, nieoczekiwanego, kontrowersyjnego. A jednak na to hasło: “Święty, którego znałam" (ankieta w “TP" nr 45/05), przyszedł mi do głowy najpierw ten wątek, na pozór całkiem tradycyjny. Założycielka duchowej Rodziny, wierna w zrozumiałej dla wszystkich służbie, odnowicielka Kościoła, choć z daleka, jednak rzeczywiście u boku Jana Pawła II.

HALINA BORTNOWSKA

publicystka, animatorka grupy “Wirydarz" przeciw antysemityzmowi i ksenofobii, członek zespołu miesięcznika “Znak" i “TP"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2005