Mój nieobecny ojciec

„TP” 43/12

29.10.2012

Czyta się kilka minut

Jestem do głębi poruszona świadectwem Marty („Co ty jesteś warta?”). Zachowanie męża uważam za wypaczenie. To nie było normalne. Sama jestem mamą 9-miesięcznego synka, wiem, ile energii potrzeba do opieki i wychowania dziecka, jak ważna jest pomoc męża, jego zaangażowanie.

Wiem również, dlaczego tak bardzo mnie poruszył ten artykuł. Jako dziecko przeżywałam podobne sceny kłótni małżeńskich moich rodziców. Mój ojciec gnębił moją mamę psychicznie, uważał się za pana i władcę, trzymał pieniądze; do rękoczynów dochodziło, owszem, ale rzadko. Jednak do dziś mam żywy obraz pewnej kłótni, kiedy to ojciec próbował wyrzucić mamę przez balkon... Rodzice krzyczą do siebie, szarpią się, a ja (ok. 2,5- letnie dziecko) siedziałam w fotelu ze swoją młodszą siostrą (ok. 6 m-cy) i płakałyśmy wniebogłosy. Potem, pewnego pięknego dnia, poszłam z mamą do magla. Stanęłam na środku i ni z tego, ni z owego oświadczyłam pracującej tam pani: „A tata mamę chciał przez balkon wyrzucić”. Kobieta popatrzyła na mnie wielkimi oczami. Moja mama cała czerwona ze wstydu zaczęła mówić: „co ty opowiadasz?” itp.

Okres wczesnego dzieciństwa wspominam fatalnie.

Ojciec pochodził z rodziny o patriarchalnych tradycjach. To mężczyzna trzyma kasę, to mężczyzna rządzi. Kobieta jest od garów i od dzieci. Jego nic więcej nie obchodzi. Nawet jak był w domu, to ciągle nieobecny. Nigdy nie pamiętam z jego ust ciepłego słowa w moim kierunku. Przychodził do domu po pracy i nadal rysował swoje projekty. Spędzał godziny nad deską kreślarską. A ja siedziałam na dywanie pod tym stołem i czekałam, aż się ze mną chociaż chwilkę pobawi, pobędzie...

Jak szłam do pierwszej klasy szkoły podstawowej, rodzice się rozwiedli (miałam 7 lat). Mama wychowywała nas sama, trochę pomagała też babcia. Szkoda, że wcześniej się nie rozwiedli. Przynajmniej nie miałabym traumatycznego dzieciństwa... Teraz wiem, że moja mama – podobnie jak Marta – była ofiarą. Bała się zostać sama z dwójką dzieci. Bała się, że sobie nie da rady. Tkwiła w marazmie przez tyle lat, męcząc się sama i jednocześnie nam (dzieciom) wyrządzając krzywdę.

Po rozwodzie ojciec się nami w ogóle nie interesował. Nie dzwonił, nie pytał. Rzadko nas odwiedzał. Jak byłam w szkole średniej, kontakt praktycznie się urwał. Skończyłam studia. W ich trakcie wyjeżdżałam do Niemiec na stypendium. Mam dobrą pracę. Wyszłam za mąż. W styczniu tego roku urodził nam się synek. Aktualnie jestem na urlopie wychowawczym. Staram się zapewnić mu ciepło rodzinne i poczucie bezpieczeństwa, którego sama nie zaznałam w dzieciństwie.

Ostatnio ojciec zaczyna wydzwaniać do mojej matki i pytać o mnie. Nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2012