Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
1
Na tak bezprzykładną obrazę kwiatu Partii Prawdziwych Patriotów trzeba było godnie odpowiedzieć. Stąd też kilka dni po wspomnianym incydencie w internecie pojawiły się wiadomości o niegdysiejszej współpracy sędziwego generała z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Inicjatywę patriotów-internautów podjęła „Rzeczpospolita”, publikując 23 sierpnia artykuł Izabeli Kraj „Tak generał współpracował”.
2
Tytuł artykułu nie pozostawia miejsca na hamletyzowanie i inne inteligencko-nihilistyczne fanaberie. Rzecz nie w tym, „czy generał współpracował”, lecz „jak współpracował”. Jak współpracował? „Tak współpracował”. Równie mocne jest dwuzdaniowe wprowadzenie: „Instytut Pamięci Narodowej zbada teczki gen. Zbigniewa Ścibora--Rylskiego. My już je widzieliśmy”. Słowem: dzień sądu nadchodzi, przebaczenia nie będzie.
3
W odróżnieniu od spiżowego tonu tytułu artykuł nie jest ani jednoznaczny, ani dobrze udokumentowany. Wywód Izabeli Kraj można sprowadzić do kilku stwierdzeń. Po pierwsze: informacja o współpracy Ścibora-Rylskiego ze służbami znalazła się w przypisach do jednej z publikacji IPN z roku 2011; przy czym: autor owych przypisów nie badał biografii generała ani nie weryfikował treści dokumentów, na które się powoływał. Po drugie: nie istnieje podpisana przez generała deklaracja współpracy ani żadne inne dokumenty napisane jego ręką i przeznaczone dla oficerów służby bezpieczeństwa. Po trzecie: istnieją notatki służbowe owych oficerów, charakteryzujące Ścibora-Rylskiego; autorka przytacza z nich kilka zdań (skądinąd sprzecznych ze sobą). Po czwarte: pani Kraj nie wymienia konkretnych dokumentów, które widziała, ani nie podaje nazwisk ich autorów; nie próbuje też określić stopnia ich wiarygodności. (Trudno tę powściągliwość pochwalić, kiedy pamięta się tytuł artykułu!) Po piąte: artykuł kończy się zapowiedzią interpretacji, którą ma wkrótce przygotować IPN.
4
Domyślam się, że Izabela Kraj napisała swój artykuł z miłości do prawdy. Szkoda tylko, że ta miłość jest dziwna, a prawda – niejasna. Inaczej: mam wrażenie, że celem wywodów pani Kraj jest nie tyle odsłonięcie prawdy, ile raczej udowodnienie, iż generał Ścibor-Rylski nie miał moralnego prawa upominać Frakcji Buczących. Skoro zaś upomniał, niech się nie dziwi.
5
Dla Frakcji Lustratorów, mającej w „Rzeczpospolitej” znaczne wpływy, sprawa jest zapewne całkowicie jasna: generał współpracował z bezpieką. Dla tych, którym nie jest dana wiara w oczyszczającą moc lustracji, sprawa jest daleka od oczywistości. Jeśli teczka gen. Ścibor-Rylskiego zawiera tylko takie dokumenty, o jakich wspomina w swym artykule Izabela Kraj, to podstawy do uznania go za tajnego współpracownika nie są zbyt mocne. Ośmielam się nawet sądzić, że wątpliwości powinni mieć nie tylko sędziowie lustracyjni, ale także odpowiedzialni historycy, dokonujący rzetelnej krytyki źródeł. Nie mam też, niestety, wiary w nieomylność IPN i w rezultaty pochylania się tej instytucji nad teczkami generała. Obym się w tej ostatniej kwestii mylił.