Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Diabelski plan Alaksandra Łukaszenki – przynajmniej w pierwszej fazie organizacji lotów z Bliskiego Wschodu, realizowanej ze wsparciem Kremla – udał mu się, jak na razie, w połowie. Zmilitaryzowanie granic z Białorusią przez Łotwę, Litwę i Polskę zapobiegło masowej i niekontrolowanej migracji, która w innym przypadku byłaby zapewne „stymulowana” jeszcze bardziej. Testowanie reakcji przeciwnika (a już w tych kategoriach trzeba patrzeć na relacje Warszawy z Mińskiem) na naruszenia jego terytorium, szukanie słabych punktów czy wręcz próba destabilizacji pogranicza – to wszystko mógł mieć w zamierzeniach dyktator, który pogardę dla ludzkiego życia i losu wykazuje od lat, od kilkunastu miesięcy zaś wyraźnie dąży do konfrontacji z Zachodem. Bezduszne wykorzystanie migrantów pasuje do psychologicznego portretu Łukaszenki.
Powiodła się jednak ta część jego planu, w której postawił na wywołanie fermentu oraz podziałów w Polsce. Spór o uchodźców i migrantów – w latach 2015-16 instrumentalnie wykorzystany przez część prawicy – odżył na nowo, choć teraz dotyczy ludzi w odmiennej sytuacji, w zdecydowanej większości niekwalifikujących się do uzyskania ochrony międzynarodowej. Rząd nie grał już tak mocno jak kiedyś sentymentami antyimigracyjnymi, jednak niesławna konferencja prasowa, podczas której minister Mariusz Kamiński usiłował (posługując się kadrami ze starego nagrania wideo) połączyć temat ludzi na granicy z zoofilią, powinna była skompromitować tego polityka na zawsze.
Niestety, odpowiedzialność za słowa nie była również mocną stroną wielu środowisk, które w sytuacji dezercji państwa wzięły w obronę ludzi na granicy – złapanych w pułapkę, błądzących i marznących. Heroicznej pracy wolontariuszek i wolontariuszy oraz organizacji pomocowych, darom i pieniądzom słanym z całej Polski towarzyszyła czasem zamazująca szczegóły, a przede wszystkim nieprawdziwa narracja, porównująca w skrajnych przypadkach politykę rządu do praktyk III Rzeszy. W opisie wielowątkowego kryzysu zabrakło właśnie ostrości – to zły prognostyk na przyszłość, zwłaszcza w chwili, gdy na wschodzie Europy faktycznie zaczyna się nowa „zimna wojna”.
Trzeba jeszcze dodać, że w 2021 r. polskie władze zrobiły dużo, aby w świat poszedł komunikat o lodowatym sercu Polski. Embargo medialne w strefie stanu wyjątkowego, jego de facto przedłużenie przy pomocy specjalnej ustawy, a zwłaszcza celowe wywożenie migrantów do miejsc zagrażających ich życiu nie miały precedensu w najnowszej historii kraju. Jednak nie tylko ludzi na granicy rząd potraktował jak wrogów – rezygnując ze szczerej polityki informacyjnej i stawiając na propagandę, władze ustawiły się plecami do tych z nas, którzy wbrew skrajnym emocjom wiedzą, że ochrona granic nie musi oznaczać ostentacyjnego lekceważenia życia ludzi.
Issa Jerjos, Wafaa Kamal, Kawa Anwar Mahmud al-Dżaf, Rajaa Hasan, Ahmad al-Hasan, Gaylan Dler Ismail, Kurdo Khalid, Farhad Nabo, Mostafa al-Raimi, Avin Irfan Zahir oraz Ahmed Hamed al-Zabhawi. Oto ustalone przez dziennikarzy tygodnika „Der Spiegel” imiona i nazwiska ludzi, którzy w 2021 r. stracili życie w rejonie polsko-białoruskiej granicy. Oby ich już nie przybyło.
Wszystkie komentarze, analizy, rozmowy i korespondencje z pogranicza polsko-białoruskiego