Listy do umarłej

Cieniom L.R. poświęcił Jerzy Stempowski Esej dla Kassandry z tomu wydanego w 1961 roku w Instytucie Literackim. Tytułowa zjawa (ombre) z pisanego po francusku i niedawno odnalezionego dziennika pierwszych lat wojny to właśnie L.R. z tamtej dedykacji: Ludwika (Wichuna) Rettingerowa.
 /
/

“Pan Jerzy - pisała Halina Micińska-Kenarowa, której pierwszy mąż, filozof Bolesław Miciński, należał do kręgu Stempowskiego - mieszkał na ulicy Flory nr 1, u bezdzietnej pary przyjaciół. Była to najpiękniejsza para ludzi, jakich w życiu spotkałam...". Portretując Mieczysława i Ludwikę Rettingerów, Micińska-Kenarowa wspomina o chorobie nowotworowej pani Wichuny, o szczególnej więzi między nią a Stempowskim, a także o jego wiedzy medycznej. On sam pisał po wojnie do Krystyny Marek o swojej roli w “utrzymywaniu przy życiu chorej na raka kobiety, do której byłem niezmiernie przywiązany. To utrzymanie jej przy życiu przez blisko 13 lat było moim arcydziełem, chef-d’oeuvre, capolavoro, najbardziej udanym i niewiarygodnym przedsięwzięciem, podjętym wbrew wszelkim rozumnym obliczeniom".

We wrześniu 1939 Rettingerowie i Stempowski uciekając z Warszawy znaleźli chwilowe schronienie w Słobodzie Rungurskiej, w domu Stanisława Vincenza. Stamtąd Stempowski przedostał się na Węgry, a w kwietniu 1940 znalazł się w Szwajcarii, w Muri pod Bernem. Pani Wichuna umarła w Słobodzie. “Zapiski dla zjawy" zaczynają się 28 sierpnia 1940, kończą 10 lutego 1941. Dopełniają je “Zapiski z podróży do Delfinatu" latem 1942 (ślad tej wyprawy znajdziemy również we wspomnieniach Micińskiej-Kenarowej, bowiem Stempowski spędził wtedy kilka dni u mieszkających koło Grenoble Micińskich).

Wojenne zapiski po śmierci Stempowskiego w 1969 r. znalazły się zapewne w posiadaniu pani Dieneke Tzaut (w berneńskim domu Dieneke i Henri Tzautów pisarz mieszkał przez ostatnich kilkanaście lat życia). Przed kilku laty pojawiły się u jednego z antykwariuszy w szwajcarskim Fryburgu. Nabyte przez kolekcjonera szwajcarskich poloników Jacka Sygnarskiego dla Archivum Helveto-Polonicum, opracowane i przełożone na polski przez Jana Zielińskiego, ukazują się po raz pierwszy.

***

Dziedzinami, w których Jerzy Stempowski osiągnął mistrzostwo, były eseistyka i epistolografia. Kanon jego esejów już znamy, listy stopniowo poznajemy, by wspomnieć tomy korespondencji z Giedroyciem i Micińskim, “Listy" do kilkorga adresatów wydane przez “Zeszyty Literackie", a także dalsze publikacje na łamach tego kwartalnika. “Zapiski dla zjawy" to dzieło z pogranicza gatunków: dziennik, który jest właściwie listem do zmarłej i w którym znajdziemy zalążki późniejszych esejów. Od esejów jednak, a także od powojennych dzienników podróży odróżnia je wyrazistszy ton osobisty, wprowadzony za sprawą postaci adresatki.

“Zwyczaj prowadzenia dziennika intymnego zawsze mi się wydawał nieco śmiesznym - zauważa Stempowski rozpoczynając swe zapiski. - Dzienniki takie przypominają mi zeszyt, w którym jedna z moich ciotecznych babek pieczołowicie notowała każdego dnia najdrobniejsze objawy swego trawienia... Doznania cenestetyczne towarzyszące trawieniu są bardzo liczne i niezmiernie zróżnicowane, jednakże zapisane wyglądają żałośnie ubogo. Podobnie życie wewnętrzne człowieka pod jego piórem redukuje się do niewielu rzeczy".

“Jak to się stało - zastanawia się dalej - że robię to, co zawsze wydawało mi się śmieszne? Moje życie wewnętrzne było dla mnie tylko muzyką, niczym więcej. Nigdy nie roiłem o tym, żeby mu nadać formę inną niż owego płynnego continuo, które właściwie tworzy moją osobowość". Powodem zmiany jest obecność “wiernej i jak zwykle nieco smutnej zjawy". Troska o Ludwikę, chęć zaprzątnięcia jej uwagi była w przeszłości impulsem dla wielu działań opowiadającego. “Dawniej, chcąc ją rozerwać, komentowałem wydarzenia, książki, sztuki teatralne, wymyślałem malownicze przechadzki. Teraz już nie ma potrzeby. Nadszedł dla mnie czas wytchnienia od zbędnych słów. Ale odkąd jej zjawa zaczęła mi towarzyszyć, powinienem nadal mówić do niej łagodnie, jak przystoi zwracać się do cienia. Muszę jej zatem wyjaśnić, jak dawniej, że próbuję zrozumieć to, co wciąż przydarza się mojej świadomości".

Można by sądzić, że mamy do czynienia z tekstem egocentrycznym i wsobnym. Tak wcale nie jest. Owszem, bodźcem do rozpoczęcia dziennika stał się dla Stempowskiego ból utraty, a także - o czym wyraźnie mówi - po raz pierwszy tak mocno doświadczone przeczucie nieodległego być może końca (“Notatki..." pisze człowiek blisko 50-letni, po ciężkiej chorobie przebytej na Węgrzech jesienią 1939). Jednak prywatny koniec świata diarysty stanowi część wielkiej wojennej katastrofy i ze swej szwajcarskiej przystani Stempowski wnikliwie tę katastrofę komentuje i analizuje, formułując wnioski dalekosiężne i zdumiewająco czasem przenikliwe, zważywszy skromne przesłanki, jakimi rozporządzał.

Pisze więc o nieoczekiwanym tempie sowieckich podbojów na Wschodzie, o śmierci Trockiego, o stosunku Zachodu do Stalina i słabości brytyjskiej polityki zagranicznej, o pierwszych bombardowaniach Londynu (w oparciu o relację Karola Estreichera), o przyszłych losach “kwestii ukraińskiej", o klęsce nie tylko militarnej, ale i moralnej Francji, czego odbiciem jest prasa francuska. “Mnożą się najbardziej odrażające periodyki", notuje Stempowski, dodając, że również na łamach dodatku literackiego “Figaro" “można napotkać najbardziej niesłychane rzeczy, jakie kiedykolwiek ukazały się w języku francuskim" - ich “głupota i podłość zdumiewałyby nawet w Moskwie". I podsumowuje z goryczą: “Rozpatrując ten stan rzeczy, który chciałoby się nazwać krachem Vichy, człowiek zaczyna doceniać korzyść, jaką jest dla Polski to, że odebrano jej głos. Porządek panuje w Warszawie. I cisza. Słychać jedynie krakanie kruków. Cały efekt moralny tej postawy, zewnętrzny, ale przede wszystkim wewnętrzny, zostałby zapewne zaprzepaszczony, gdyby Niemcy pozwolili naszym łotrzykowatym pisarzynom swobodnie wyrażać swoje stronnicze poglądy"...

Bowiem odnotowując tragiczną sytuację w kraju pod obiema okupacjami (szczególne wrażenie robi beznamiętny, ujęty w formę lekarskiego raportu zapis spotkania z kobietą przybyłą z Warszawy), Stempowski ostro krytykuje nie tylko rządy przedwrześniowe, ale i postawy zarażonych nacjonalizmem polskich elit. W ostatniej notatce “Zapisków..." sięga po drastyczne porównanie: zestawia dzieje międzywojennego Dwudziestolecia z “rozdziałem podręcznika medycyny sądowej, poświęconym robakom gnieżdżącym się w trupach".

***

Wojciech Karpiński zauważa, że w “Zapiskach dla zjawy" Stempowski “zstąpił na stopień zero - stylu, literatury, mowy". Nie chodzi o utratę umiejętności pisarskich, ale o szukanie nowych sposobów wyrazu w sytuacji po katastrofie. Stempowski “szuka słów, które by mogły sprawić przyjemność cieniowi - to please a shadow, tak Josif Brodski zatytułował pisany już po angielsku szkic ku czci Audena". Obaj, Polak i Rosjanin, “poszukiwali nowego języka, tego wymagała literatura emigracyjna XX wieku, jeżeli miała uzyskać siłę i swobodę głosu". Ale to poszukiwanie, którego świadkami się stajemy czytając “Zapiski dla zjawy", ma przejmujący wymiar osobisty. Pozwala zobaczyć przez chwilę nieco inną twarz powściągliwego zawsze i zachowującego dystans wobec spraw tego świata autora “Esejów dla Kassandry". (Noir sur Blanc, Warszawa 2004, s. 94. Tekst ustalił, przełożył i posłowiem opatrzył Jan Zieliński. Przedmowa Wojciecha Karpińskiego. Na końcu indeks osób.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2004