Lektury pobożne

Dobra książka o nowym Papieżu

Przygnębiony lekturą kiepskich książek o Benedykcie XVI zachęcałem niedawno do czytania książek papieża Ratzingera, nie o nim. Ale lektura książki Grega Tobina to prawdziwa przyjemność.

Ów, znany amerykański watykanista, autor książki o konklawe i powieści "Sobór", porusza się w tej materii swobodnie. Źródłem prawdziwej władzy papieża i jego prestiżu nie jest Państwo Watykańskie, choć - stwierdza autor - nie powinno być ono niedoceniane, o czym świadczy upadek sowieckiego imperializmu w czasie panowania Jana Pawła II. "Źródło władzy papieża i jego światowego prestiżu tkwi w królestwie moralnym, a nawet jeszcze głębiej, w tradycji apostolskiej, prowadzącej prosto do Jezusa z Nazaretu". Ale już w następnym zdaniu Tobin mówi o kwestionowaniu sukcesji apostolskiej, cytuje katolików, którzy powątpiewają w bezpośredni wpływ rzymskiego papieża na ich życie i wiarę, by postawić zasadnicze dla książki i nie tylko dla książki pytanie: "Czy urząd papieski pozostał mimo wstrząsów historii, skandalów, grzechu i osobistych słabości, pierwszorzędnym źródłem autorytetu, który sobie przypisuje?". I odpowiada: "W pewien tajemniczy sposób odpowiedź brzmi: tak".

W ostatnich dwustu latach Kościół miał wybitnych papieży. "Sam jeden Jan Paweł II zmienił papiestwo na zawsze, jeśli chodzi o poziom otwartości dla mediów, profesjonalizm watykańskich środków przekazu i rolę pastoralną wewnątrz samego Kościoła. A jednak osobowość i intelekt mogą poprowadzić pontyfikat tylko do pewnej granicy". Nowy papież musi ustanowić własny styl komunikacji wewnątrzkościelnej i z całym światem, podjąć jego dziedzictwo. "Nowy papież stoi na progu nowej ery nie w cieniu wielkiego poprzednika, ale w świetle wielkiego człowieka, wielkiego papieża, wielkiego świętego". Jedną z cech papieskiego urzędu jest ciągłość. Nowy papież nie może anulować tego, co zbudował poprzednik. W samym zaś sposobie wykonywania papieskiej władzy jest zawarta samoświadomość Kościoła, która ewoluuje i dojrzewa.

Po kilku kartkach wprowadzenia, które jest wyrażoną w słowach powściągliwych, lecz zdradzających największy podziw laudacją "Jana Pawła Wielkiego", autor jakby zapomina o Benedykcie XVI. Na blisko 30 stronach mamy znakomity zarys historii papiestwa do Grzegorza XVI (1831-1846), jednego z najbardziej reakcyjnych papieży w historii, tego, który rozwinął działalność misyjną i który specjalnym dekretem potępił niewolnictwo, ale też zasłynął zakazem budowy kolei żelaznych na papieskich terytoriach, nazywając je "drogami piekielnymi" (chemins d'enfer). Dwadzieścia stron następnych to papiestwo lat 1846-1978, dalej dwadzieścia stron o Janie Pawle II i dopiero potem (na stronie 99) pojawia się Benedykt XVI. Pojawia się w zwięzłej i obejmującej istotne punkty jego życia biografii. "Wybór na papieża stawia go przed nowym przeznaczeniem i nowym zadaniem. Nie ma być dłużej, mówiąc metaforycznie, psem pasterskim, ale pasterzem owczarni. (...) Poza piórem musi nieść teraz laskę pasterską, pastorał biskupa Rzymu". Jako stary człowiek - stwierdza autor - nowy papież musi podjąć nowe, odmienne obowiązki.

Ostatni rozdział to próba przeglądu problemów, które stoją przed nowym papieżem. Zmiany w dzisiejszym Kościele i świecie mało się różnią (i mniej są groźne) od tych, które już miały miejsce w historii. Od początku problemem jest przejęcie stanowiska po bezpośrednim poprzedniku. "Nowo wybrany papież napotka natychmiastowe porównania ze strategiczną błyskotliwością i osobistą charyzmą Jana Pawła II". Co będzie dalej w sferze nauczania o zasadach moralnych? Co będzie dalej z "wojną o kulturę", czyli mierzeniem się z procesem sekularyzacji? Z ekumenizmem? Z dialogiem z Żydami? Jak będą się układały sprawy między Stolicą Apostolską a "gniazdem szerszeni", którym w przekonaniu autora jest Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych? Jaką postawę zajmie wobec zdeklarowanych wrogów Kościoła? Co będzie z celibatem i z miejscem kobiety w Kościele? I jak Benedykt XVI będzie Kościołem rządził?

"Prawdopodobnie nowy biskup Rzymu będzie musiał wybrać kurs pośredni pomiędzy tradycyjnym monarchistycznym a posoborowym kolegialnym sposobem sprawowania urzędu. Sobór Watykański II rozpoczął proces częściowej »demokratyzacji« czy raczej umiarkowanej liberalizacji władania Kościołem, z naciskiem na kolegialność i współpracę wśród biskupów. Niezależnie jednak od tego procesu władza papieska pozostała nienaruszona, a nawet zwiększona w następstwie Soboru Watykańskiego I i wydanych przez niego dokumentów dotyczących Kościoła i biskupów. Przede wszystkim Ojciec Święty posiada niezmienne kanoniczne prawo do mianowania, a przynajmniej zatwierdzenia, każdego biskupa na świecie, odciskając swoją pieczęć na hierarchii kościelnej i pozostawiając najtrwalsze dziedzictwo każdego pontyfikatu".

Książka ukazała się wkrótce po konklawe. Po upływie niemal roku czyta się ją inaczej. Odpowiedzi na zawarte w niej pytania (wyliczyłem tylko niektóre) szukamy już nie tylko, wgłębiając się w historię i badając osobowość nowego papieża, ale pilnie śledząc to wszystko, co wypełniło pierwsze miesiące pontyfikatu. Rytm pontyfikatu Benedykta XVI jest znacznie wolniejszy niż poprzednika i odpowiedzi dopiero się wyłaniają. Tobin wskazuje pola, na które warto skierować uwagę, by odpowiedzi te dostrzec.

Książka nie jest wolna od drobnych, ale irytujących usterek. Czasem trudno ustalić, gdzie zawinił autor, gdzie tłumacz, gdzie wydawca. Wskażę niektóre, szczególnie rażące błędy i usterki. Błędne jest określanie zakonu czy zgromadzenia zakonnego jako "zakon religijny", czy "religijne zgromadzenie Towarzystwo Jezusowe" (str. 15 i 48); to kalka językowa, po polsku bez sensu. Choć posługę biskupią uważa się za służbę, nieco dziwnie brzmi zdanie: "tylko niewielu z dzisiaj służących biskupów". Irytujące są błędy korektorskie w znanych nazwach, jak np. "Piazzo Navona" (str. 167). Przykłady nieścisłości: w "Instrukcji o szacunku dla rodzącego się życia" nie ma mowy - jak twierdzi autor - o używaniu tkanek nie urodzonych dzieci

(str. 191). Stwierdzenie, że Jan Paweł II "w czasie jednej z pierwszych wizyt odwiedził główną synagogę Rzymu" (str. 88) też nie jest ścisłe, bowiem była to 291. wizyta Jana Pawła II na terenie Rzymu, w ósmym roku pontyfikatu (str. 231). Inna nieścisłość: przypisano Janowi Pawłowi II encyklikę "Sacerdotis Ordinatio" ogłoszoną jakoby w roku 1994 (str. 187); prawdopodobnie chodzi nie o encyklikę, ale o list apostolski zatytułowany nieco inaczej, bo "Ordinatio sacerdotalis".

Chwilami budziło się we mnie podejrzenie, że wybitny watykanista w opisywanych wydarzeniach sam nie uczestniczył. Gdyby był na wielkopiątkowej drodze krzyżowej w Colosseum, nie utrzymywałby, że kardynał Ratzinger "napisał i wygłosił medytacje nad Męką Chrystusa, zastępując swego wiekowego przyjaciela Papieża". Choć rzeczywiście medytacje w roku 2005 kardynał napisał, to ich nie wygłosił, bo te medytacje zawsze czytają lektorzy, ani też nie zastępował "wiekowego przyjaciela", bo medytacje na drogę krzyżową w Colosseum co roku przygotowywał kto inny. Jan Paweł II chyba dwa razy, raz był o to poproszony Marek Skwarnicki.

To oczywiście drobiazgi. Warto jeszcze dodać, że na końcu książki zamieszczono spis papieży i antypapieży z krótkimi notami o najważniejszych wydarzeniach pontyfikatu. Ze spisu m.in. wynika, że aż ośmiu papieży z własnej woli lub pod przymusem (np. za symonię) ustąpiło z urzędu.

Cuda Jana Pawła II

13 maja 2005 r. na mocy decyzji Benedykta XVI wyrażonej w dekrecie z datą 9 maja, a więc zaledwie miesiąc po pogrzebie Jana Pawła II, ogłoszono rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Z całego świata zaczęły napływać świadectwa o uzdrowieniach i innych łaskach przypisywanych wstawiennictwu Jana Pawła II.

Mówi szef Biura Medycznego w Lourdes, gdzie zgłaszają się chorzy, którzy uważają, że zostali uzdrowieni: "Święci mają różne dary nazywane charyzmatami. Po grecku charisma to łaska, czyli dar Ducha Świętego dla budowania wspólnoty wierzących. Są osoby, którym udzielony jest charyzmat uzdrawiania. Nie jest to metoda czy technika, ale dar. Osobiście nie wydaje mi się, by Jan Pa-

weł II miał charyzmat uzdrawiania. Natomiast niewątpliwie miał dar modlitwy, wstawiania się, pośrednictwa".

Na początku książki jedenaście zwięzłych relacji, jak ta: "Osobisty sekretarz Jana Pawła II, arcybiskup Stanisław Dziwisz, powiedział polskiemu dziennikarzowi Krzysztofowi Tadejowi, że kiedyś do Watykanu przyszedł telegram od rodziców ciężko chorego chłopca z Wielkiej Brytanii. Jak informuje publikacja »Santo subito«, Papież modlił się za chłopczyka w swojej kaplicy. Chłopiec wyzdrowiał dokładnie o godzinie, w której Jan Paweł II się modlił".

Ale to tylko pierwsze strony. W kolejnych rozdziałach znajdujemy opowieści - świadectwa wydarzeń nadzwyczajnych, uzdrowień fizycznych i moralnych, przypisywanych działaniu Jana Pawła II jeszcze za jego życia i po śmierci. Są w niej jeszcze trzy rozmowy z cytowanym lekarzem "ekspertem od cudownych uzdrowień" z Lourdes, z biskupem Tadeuszem Pieronkiem (w związku z procesem beatyfikacyjnym, przede wszystkim o modlitwie Papieża) i z arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem.

Takie książki biorę do rak z lękiem. Nie dlatego, żebym nie wierzył w cuda. Wprost przeciwnie, zbyt długo jestem księdzem, żebym nie wiedział, że Pan Bóg czyni cuda. Ileż razy byłem świadkiem wydarzeń, których po ludzku wyjaśnić się nie da. Byłem też świadkiem uzdrowień, które uzdrowieni

z najgłębszym przekonaniem przypisują pośrednictwu Jana Pa-

wła II. Jednak wiem, że opowiadać o tym trudno. Jak to robić, by reakcją nie było wzruszenie ramion sceptyków lub, co gorsza, podejrzenie o naiwność, jeśli nie wręcz o konfabulację?

Paweł Zuchniewicz potrafił. Zebrane przez niego opowieści tchną autentycznością także dlatego, że nie ograniczają się do zrelacjonowania domniemanego cudu, ale opowiadają o życiu, ludziach, okolicznościach. To nie są opowieści o cudach dokonujących się za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, ale opowieści o cierpieniu, o wierze i nadziei, a zwłaszcza o modlitwie zmarłego Papieża. W najmniejszym stopniu nie jest to zbiór opowieści z dobrym zakończeniem. W miarę lektury wchodzimy w "porządek nadprzyrodzony". Książka nie epatuje nadzwyczajnością opisanych zdarzeń, ale skłania do refleksji.

Jan Paweł II sam wyjaśnił sekret swoich cudów: "Ja za wszystkich się po prostu modlę dzień w dzień. Gdy spotykam człowieka, to już się za niego modlę i to mi pomaga w kontakcie z nim". Tylko tyle. I aż tyle.

O czym w Gródku nasi spowiednicy rozprawiali

W listopadzie 2004 r. w Gródku nad Dunajcem odbyło się sympozjum dla spowiedników. Tytuł brzmiał: "Najtrudniejsza i najpiękniejsza posługa". Wygłoszone tam prelekcje wydano w grubym tomie w WAM-owskiej serii "Psychologia i formacja". Książka jest - jak napisał o. Józef Augustyn we wstępie - dla księży i dla świeckich. Dlaczego dla księży, to oczywiste; dla świeckich m.in. dlatego, by "uniknąć nieporozumień wynikających z niewłaściwych oczekiwań i postaw, jakie penitenci miewają wobec księży zasiadających w konfesjonale". Materiał z sympozjum wzbogacono czterema przemówieniami Jana Pawła II na temat spowiedzi. Na końcu zamieszczono obszerny i pogłębiony krótkimi teologicznymi wstępami do poszczególnych rozdziałów rachunek sumienia opracowany przez ks. Stanisława Cyrana.

Książka nie może być traktowana jako vademecum spowiednika. Nad praktycznymi wskazówkami dominują w niej zasady. Kolejne działy to "Spowiedź jako sakrament", "Spowiednik sługą pojednania", "Spowiedź - sakrament dla każdego" (tu omówiono różne kategorie penitentów: dzieci, młodzież, narzeczeni, małżonkowie, siostry zakonne, kandydaci do kapłaństwa, księża, chrześcijanie tradycji wschodniej), "Spowiedź pomocą grzesznemu i poranionemu człowiekowi" i "Spowiedź jako zwieńczenie rachunku sumienia". Chociaż w lekturze pewną przeszkodą może się okazać język wykładów, na ogół drętwy, klerykalny, to książka jest godna uwagi, choćby ze względu na wielość omówionych aspektów spowiedzi. Z pewnością po lekturze grzesznik lepiej wie, czego może i powinien w konfesjonale oczekiwać, co jest ważne - a nie wszyscy to wiedzą.

Wykłady o spowiedzi to ważny materiał z zakresu teologii moralnej stosowanej, próba zetknięcia teorii z praktyką duszpasterską czy po prostu z problemami, które niesie życie. Spowiednikom, zwłaszcza starszym, szczególnie polecam wykład ks. Bogusława Wójcika, adiunkta w Katedrze Bioetyki Wydziału Filozoficznego PAT "Biomedycyna i konfesjonał - teraźniejszość i niedaleka przyszłość". Dzięki lekturze nie będą zaskoczeni pytaniami, o których nie mają bladego pojęcia, bo w seminarium ich o tym nie uczono.

Oczywiście, wykłady jak wykłady, są lepsze i gorsze. Z niektórymi twierdzeniami trudno mi się było zgodzić, np. z wyjaśnieniami, jak się ma żal za grzechy do wspomnienia przyjemności z grzechem związanej. Są autorzy, którzy zatrzymują się w tym miejscu, w którym zaczyna się problem. Takie poczucie miałem, czytając bardzo zresztą ciekawy wykład ks. Dariusza Kowalczyka SJ o "pokucie", tej zadawanej na spowiedzi. Niektóre rady dla duszpasterzy wydały mi się nieco dziwne, jak np. ta, by narzeczonym mieszkającym razem radzić tylko jedną spowiedź przed zawarciem sakramentu, albo zalecenie, by w przypadku stosowania w celach terapeutycznych przez żonę środków hormonalnych zapisanych przez lekarza, małżonkowie "zachowali kilka dni wstrzemięźliwości. W ten sposób pokażą, że nie służą one uniknięciu poczęcia, tylko leczeniu".

Ważny wykład ks. Jerzego Smolenia, psychologa z Katedry Form Przekazu Wiary KUL, specjalisty od komunikacji interpersonalnej w życiu i posłudze kapłańskiej, o spowiadaniu ludzi młodych, nasunął mi pytanie, które odnosi się do spowiadania w ogóle (odpowiedzi nie znalazłem). Chodzi o granice uprawnień do wchodzenia "z kaloszami" w wewnętrzne sprawy penitenta. Oczywiście, gdy spowiadający się wyraża chęć rozmowy, nie ma wątpliwości, ale kiedy wyznaje grzechy, kiedy ma świadomość, z czego i dlaczego się spowiada, to czy jako spowiednik mam prawo - nawet widząc taką potrzebę - zadawać pytania? Przecież ten człowiek przychodzi się wyspowiadać, a niekoniecznie szuka moich porad. Wiąże się z tym dość nieznośna praktyka: dobrzy księża czują się w obowiązku zawsze coś powiedzieć spowiadającemu się i niekiedy - jako penitent - miewam wrażenie, że w gruncie rzeczy nie mają mi nic do powiedzenia. Pytanie - czy lepsza jest spowiedź ozdobiona wiązką przeraźliwych banałów, czy ta, w której ksiądz z powagą i wiarą wyraźnie wypowie całą, nie skróconą (!) sakramentalną formułę rozgrzeszenia. Takich drobnych problemów jest oczywiście więcej, zostawiam je na następne sympozjum; może i ja zostanę zaproszony.

Greg Tobin, "Ojciec Święty Benedykt XVI - papież nowego tysiąclecia". Przeł. Stanisław Bocian, Kraków 2005, Wydawnictwo Esprit;

Paweł Zuchniewicz, "Cuda Jana Pawła II", Warszawa 2006, Prószyński i S-ka;

"Sztuka spowiadania. Poradnik dla księży". Praca zbiorowa pod redakcją Józefa Augustyna SJ i ks. Stanisława Cyrana, Kraków 2005, Wydawnictwo WAM

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (9/2006)