Lekcja Kołakowskiego

Leszek Kołakowski: NASZA WESOŁA APOKALIPSA - przyszedł czas przypominania tekstów zmarłego przed rokiem filozofa. Oby jego wydawcy się porozumieli i zaczęli możliwie szybko edycję dzieł zebranych. Na razie Zbigniew Mentzel przygotował wybór najważniejszych esejów Kołakowskiego. Pojawią się pewnie zastrzeżenia co do braku tej czy innej pozycji, jednak obecność większości z nich jest oczywista, co sprawia, że książka może pełnić rolę "wprowadzenia do Kołakowskiego". Także dlatego, że ilustruje rolę jego myśli w najnowszej historii Polski.

Wiosną 1978 roku na zamkniętym seminarium w krakowskim klasztorze dominikanów analizowaliśmy pod kierunkiem ojca Jana Andrzeja Kłoczowskiego esej Kołakowskiego "Kapłan i błazen. Rozważania o teologicznym dziedzictwie współczesnego myślenia". Kartki wyrwane ze starego numeru "Twórczości" z października 1959 okazały się wtedy nadzwyczaj żywe, fakt zaś, że dyskusja na temat konfliktu między "filozofią kapłana" i "filozofią błazna" odbywa się w murach siedziby zakonu kaznodziejów i inkwizytorów, dodawał jej smaku.

Ogłoszone w 1971 roku w "Kulturze" Jerzego Giedroycia "Tezy o nadziei i beznadziejności", krążące w maszynopiśmiennych kopiach, dawały mocne argumenty przeciw bierności wobec systemu, utwierdzały w przekonaniu o sensowności skromnych choćby działań. Leszek Kołakowski, choć w Polsce fizycznie nieobecny, był dla ludzi dorastających w latach 70. niemal równie ważny jak dla pokolenia Marca ’68 - zwłaszcza po ukazaniu się w II połowie lat 70. "Głównych nurtów marksizmu". A pochodzący z tego czasu trzystronicowy katechizm "Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą" pomagał odnaleźć własne miejsce na powikłanej mapie politycznych idei, które dla nas, obywateli Peerelu, były wtedy cokolwiek abstrakcyjne.

Oczywiście nie chodziło tylko o szukanie uzasadnienia dla zaangażowań politycznych czy fundamentalną rozprawę z ideologią marksistowską. Lektura Kołakowskiego była wtedy - i teraz - lekcją stylu, intelektualnej finezji i poczucia humoru. Zbigniew Mentzel jak najsłuszniej przypomniał drukowany w 1966 roku szkic "Epistemologia strip-tease’u", brawurowe dziełko przynoszące głęboką, antropologiczną, a i teologiczną po trosze interpretację powszechnie znanego zjawiska. Późniejsza o lat dwadzieścia "Legenda o cesarzu Kennedym" przypomina niektóre groteski Lema: toczący się w przyszłości spór antropologów to zjadliwa kpina z niektórych kierunków dwudziestowiecznej humanistyki.

I jeszcze jeden kierunek, z dzisiejszej perspektywy w myśli Kołakowskiego pewnie najważniejszy i dość obficie w tym tomie reprezentowany: od "Banału Pascala" (rok 1962), "Stenogramu z metafizycznej konferencji prasowej demona w Warszawie dnia 20 grudnia 1963" i słynnego eseju "Jezus Chrystus - prorok i reformator" (1965) poprzez "Odwet sacrum w kulturze świeckiej" (1973) po "Troskę o Boga w pozornie bezbożnej epoce" (1981). Narastające przekonanie o nieusuwalności i niezbędności religii, świadomość istnienia zła metafizycznego, coraz surowsza ocena współczesnego świata.

"Osoba i nauki Jezusa Chrystusa nie mogą zostać usunięte z naszej kultury ani unieważnione, jeśli kultura ta ma istnieć i tworzyć się nadal" - to rok 1965. "Ludzie potrzebują chrześcijaństwa, które pomoże im wyjść poza bezpośrednie naciski życia, które ukaże im nieuniknione granice losu ludzkiego i uzdolni do zgody na nie" - rok 1972, esej "Czy diabeł może być zbawiony". "Religia jest sposobem, w jaki człowiek akceptuje swoje życie jako nieuchronną porażkę" - rok 1973. I jeszcze cytat z roku 1981: "Można oczywiście odrzucać Boga jako moralnie niebezpiecznego, negować Go jako byt nie do przyjęcia dla rozumu, przeklinać jako wroga ludzkości czy ekskomunikować jako źródło zniewolenia. Absolut można by jednak zastąpić tym, co nieabsolutne i skończone, jedynie wówczas, gdyby uległ On zapomnieniu. Gdyby wszakże było to możliwe, substytut nie byłby już potrzebny. (...) Lecz Absolut nigdy nie może ulec zapomnieniu. To, że o Bogu zapomnieć nie sposób, czyni Go obecnym nawet w odrzuceniu". (Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, ss. 360.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2010