Laboratorium gestu, ruchu i tańca

Dominującym rysem większości spośród festiwalowych propozycji okazała się autotematyczność, a przez to także hermetyczność.

08.07.2008

Czyta się kilka minut

Ivana Muller, While we were holding it together /fot. L. Bernaerts /
Ivana Muller, While we were holding it together /fot. L. Bernaerts /

Cykl "Stary Browar Nowy Taniec na Malcie" już po raz trzeci towarzyszył jednemu z największych festiwali teatralnych w Polsce. Sytuacja ta posiada zarówno zalety, jak i wady: widzom przygodnym, a także tym preferującym teatr dramatyczny, umożliwia regularny kontakt z gatunkami scenicznymi, których podstawę stanowi ekspresja cielesna wykonawców; z drugiej zaś strony, rozpiętość programu "Malty" staje się wyzwaniem dla publiczności. Za sprawą profilu, jaki nadała temu miejscu kuratorka programu tanecznego, Joanna Leśnierowska, triumfują tutaj taniec konceptualny i eksperymenty ruchowo-taneczne. Nie oznacza to braku możliwości zetknięcia się z ciekawymi, "roztańczonymi" przedstawieniami, jednak są one w zdecydowanej mniejszości. Dzięki festiwalowemu charakterowi przeglądu widzowie, którzy nie mogą przyjeżdżać do Poznania regularnie, otrzymują coś w rodzaju wyciągu z działalności tanecznej Starego Browaru. Kwintesencję założeń, celów i wizji.

Płótno abstrakcyjne

Jaki obraz tańca współczesnego i interdyscyplinarnej sztuki konceptualnej można zarysować na podstawie tegorocznego przeglądu? Gdyby zamiast klawiatury użyć w tym celu pędzla, białą przestrzeń zapełniłyby linie: proste lub wijące się, niekiedy przecinające się pod dziwnymi kątami, innym razem rozchodzące w wielu kierunkach, czasem biegnące równolegle, często spiralnie lub koliście. Byłoby to płótno zdecydowanie abstrakcyjne, być może z trudem dałyby się dostrzec jakieś kształty: poddane geometryzacji lub utrudniającej identyfikację deformacji. Spektakle stanowiące wyzwanie, zmuszające do wysiłku, czasem nużące i budzące lekceważący uśmiech: ot, warsztatowe wprawki. Rzadko jednak obezwładniające pomysłem, humorem i inteligencją.

Dominującym rysem większości spośród festiwalowych propozycji okazała się oautotematyczność, a przez to także hermetyczność. Wiele prac sprawiało wrażenie work in progress, choć niektóre powstawały aż rok (jak przygotowany z międzynarodowym zespołem "Inkubator" Philippa Gehmachera - spektakl oparty na precyzyjnej partyturze gestycznej tancerzy, w którym ruch sprowadza się niemal wyłącznie do zmiany położenia w przestrzeni i wyliczonych kroków). Wyraźnie widoczny był ich laboratoryjny charakter, skupienie na możliwościach ekspresyjnych ciała: jego trójwymiarowości i przestrzenności, relacji z innym ciałem oraz przestrzenią zewnętrzną.

Autoreferencyjność tematyki i koncentracja na badaniu ruchu implikowały jednak inne zagadnienia, takie jak możliwość międzyludzkiej komunikacji oraz kwestia ciała jako immanentnej części tożsamości, która może zaskakiwać, pomagać przekraczać psychofizyczne bariery, lecz i zamykać, ograniczać, unieruchamiać, a nawet sprawiać ból. Mimo to kwestią dyskusyjną pozostaje komunikatywność spektakli, które większe znaczenie wydawały się mieć dla samych wykonawców, niż dla widzów.

Aktywny bezruch

Zdecydowanie najciekawszą propozycją w programie było przedstawienie holenderskiej artystki Ivany Müller. Katalogowy opis "While we were holding it together", zapowiadający "serię obrazów w trakcie stawania się", kazał spodziewać się ekwilibrystycznych sekwencji, w których tancerze, poruszając się z ogromną szybkością, zmieniają ustawienia, a dzięki temu - kontekst i wymowę obserwowanych przez widzów działań. Oczekiwania te sprawdziły się a rebours. Nie tyle bowiem tancerze wprawieni zostali w ruch, co wyobraźnia publiczności: artyści przez niemal godzinę trwają w bezruchu, niczym cielesne tableau, wyłącznie słowami odmalowując sytuacje, których wyrazem mogą być przybrane pozy. Od pikniku w lesie, poprzez koncert zespołu rockowego, występ aktora w spektaklu, aż do sekretów pokoju hotelowego w Bangkoku i telewizyjnej reklamy jogurtu. Od początku opisywane przez poszczególnych tancerzy okoliczności nakładają się na siebie, nieśmiało zahaczają, splatają, aż do szaleńczych i nieprawdopodobnych przypadków, rozsadzających ramy scenicznej iluzji. Wyobrażenia i odniesienia kulturowe (sztuka popularna i wysoka: film, teatr, malarstwo, muzyka) tworzą tu unikalny melanż humoru sytuacyjnego i szczypty intelektualnych prowokacji. Zagadnienie scenicznej reprezentacji aktorów ulega intrygującemu przewartościowaniu pod koniec, gdy pojedyncze historie zaczynają się nieprawdopodobnie krzyżować, a tancerze wymieniają się głosami, które "odklejają się" od ich ciał i płci.

Sam pomysł Ivany Müller wydaje się prosty, jednak siła jego oddziaływania zasadza się na perfekcyjnym wykonaniu. Tancerze okazują się znakomitymi aktorami, zdolnymi do autoironicznego komentowania swojej sytuacji. Percepcja widzów cały czas podzielona jest między "tu i teraz" a niebywałą sugestywność i plastyczność ich opisów, odsyłającą daleko poza sceniczną przestrzeń. Gdy w ostatniej sekwencji spektaklu pusta przestrzeń zostaje oświetlona, a głosy aktorów dobiegają spoza okalających ją kotar, publiczność wciąż dostrzega pojedyncze postaci, detale ich póz, mimikę i jest w stanie precyzyjnie określić dzielące je odległości. Powidoki, które na zawsze utrwalają się w pamięci - silniejsze niż sceniczna teraźniejszość, bo zespolone z gonitwą obrazów, jakie tancerze kreują nie ruchem, a słowami. Synteza aktywnego bezruchu i poruszonych słów. Oksymoron spełniony.

Cielesne przekroczenia

W tym roku możliwość przygotowania solowych etiud w ramach jedynego w Polsce projektu rezydencyjnego dla choreografów otrzymali: Barbara Bujakowska, Karol Tymiński oraz Tomasz Bazan - kulturoznawca, twórca lubelskiej grupy Maat, inspirujący się japońską kulturą i tańcem. W swoich solach tancerze musieli polegać wyłącznie na własnych ciałach i pomysłowości, wykluczone jest bowiem posługiwanie się rozbudowaną scenografią, rekwizytami i innymi środkami teatralnymi.

W zainspirowanym powieścią Virginii Woolf "Orlandzie" Tymińskiego znakomicie zarysowana zostaje płciowa ambiwalencja; neoklasyczny ruch i czystość linii służą tu do nakreślenia wizerunku postaci, która wymyka się jednoznaczności każdej z płci, dzięki czemu widzowie stają się świadkami nieustannego procesu transgresji. Równie interesująca okazała się etiuda Tomasza Bazana "Lang", w której przenikają się inspiracje jedną z chińskich sztuk walki oraz tańcem buto. Ruch tancerza jest tu zupełnie odmienny niż w technice współczesnej, energia wydaje się skupiona wewnątrz ciała, które dopiero powoli, w skupieniu, rodzi pojedyncze gesty. Mistrzowsko odmierzone zostają proporcje między ruchem i bezruchem, w którym obecne są już zarysy następnych posunięć - jak u wojownika, który w skupieniu przygotowuje się do zadania kolejnego ciosu lub aktywnej obrony. Od samego początku w ciele tancerza zderzają się ze sobą dwie siły: najpierw przejawiające się jedynie poprzez ruch dłoni i drżenie palców, lecz stopniowo biorące w posiadanie całe ciało, które naprzemiennie kuli się i rozwija, poddane pulsującemu rytmowi. Choć Bazan nie urzeczywistnia tu pełni swojego potencjału ekspresji cielesnej, a jego ruch jest oszczędny, udaje mu się stworzyć bardzo skondensowaną etiudę, o niezwykle przemyślanej i precyzyjnej dramaturgii. Potrafi także oddać swoim ciałem inną niż Tymiński ambiwalencję - nie tę pomiędzy kobietą i mężczyzną, lecz pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem. Pod koniec zaś niemal wyzwala się z ciała i cielesności, przeobrażając ruch w tak kruchy i subtelny (jedne z gestów przywodzą na myśl modlitewne mudry), jak u najwspanialszych tancerzy buto, dotykających w swoim tańcu pustki (buddyjskie ma).

Ograniczenia związane ze specyficznym charakterem większości pokazanych w Starym Browarze spektakli, których autorom trudno było utrzymać uwagę widzów, udało się przekroczyć tylko niektórym wykonawcom. Poza już opisanymi, niezwykle żywiołowe okazały się w całości improwizowane pokazy "Randek w ciemno". Kontynuowano zeszłoroczny pomysł spotkań muzyków i tancerzy w różnych przestrzeniach Starego Browaru; w każdym z nich uczestniczyło kilkoro tancerzy z Polski oraz Izraela (m.in.: Rafał Dziemidok, Renata Piotrofska, Anita Wach oraz Yossi Berg i Oded Graff), a towarzyszyło im trio "Pulsarus" Dominika Strycharskiego i Adam Scheflan. Atmosfera podczas tych spotkań stała się do tego stopnia rodzinna, że pod koniec jednego z nich widzowie śpiewali "I wanna dance with somebody" - specjalnie dla jednego z tancerzy, który w odróżnieniu od pozostałych nie chciał zaprzestać ruchu. Podobna chęć spontanicznego tańca mogłaby stać się mottem dla kolejnych pokazów w Starym Browarze. Chłód podczas upalnego lata bywa przyjemny, o ile nie powoduje trwałego zamarznięcia - emocji i myśli - zarówno widzów, jak i wykonawców. Wierzę, że w najbliższych latach uda się temu zapobiec.

Stary Browar Nowy Taniec na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu, 23-28 czerwca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2008