Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W 1958 roku na łamach „Przekroju” zaczęła się ukazywać „obrazkowa powieść współczesna” Piotra Skrzyneckiego i Kazimierza Wiśniaka „Szaszkiewiczowa, czyli Ksylolit w Jej życiu”. Redaktor Marian Eile uznał, że zwariowana heroina, urządzająca w swej garsonierze libacje i pałająca szaloną miłością do wiotkiego muzyka Ksylolita Kiśniaka, może stać się „Matysiakową à rebours”, a ów komiks – odtrutką na banalną opowieść o szarej peerelowskiej codzienności, jaką było niezmiernie popularne słuchowisko o rodzinie Matysiaków. I tylko wtajemniczeni wiedzieli, że bohaterowie komiksu, a nawet owa garsoniera przy Magistrackiej, czyli Urzędniczej, mają odpowiedniki w rzeczywistości.
Gdy jednak na łamach „Przekroju” ukazał się list sześciu pań Szaszkiewiczowych, spowinowaconych z byłym mężem Ireny (Kiki), które wyjaśniały, że „nie o nich jest ta opowieść”, sprawa nabrała posmaku skandalu towarzyskiego. Gdy zaś podczas występu Piwnicy w Częstochowie Piotr Skrzynecki nieoczekiwanie zapowiedział ze sceny, że Szaszkiewiczowa teraz zaśpiewa, i przerażona Kika wykonała niezbyt pewnym głosem, za to nienaganną francuszczyzną piosenkę Joséphine Baker, nieco tylko zmieniając słowa (J’ai deux amours, mon pays et Czenstochovie, czyli „Mam dwie miłości, mój kraj i Częstochowę”...) – narodziła się nowa gwiazda kabaretu. Starsza od innych Piwniczan (jak z humorem wspomina, Skrzynecki „zaśmiewał się podle, że Szaszkiewiczowa urodziła się przed rewolucją – niewykluczone, że francuską, dodawał”), pełna jednak energii i dystansu do siebie.
Poświęciłem sporo miejsca „Przekrojowemu” komiksowi i kabaretowej karierze autorki – ale opowieść o nich znajduje się dopiero na 250. stronie książki! Bo też „Podwójne życie” jest o wiele, wiele bogatsze. To dygresyjna, wielowątkowa narracja o ziemiańsko-inteligenckim środowisku sięgająca w wiek XIX, o rodach Wiktorów, Jarochowskich i Moraczewskich. O małżeństwie rodziców autorki, o dworze w Babicy, jego dniu codziennym i dworskiej bibliotece, o balach karnawałowych we Lwowie. O Cisowym Dworku – eksperymentalnej szkole w Sromowcach prowadzonej przez Olgę Małkowską, wdowę po założycielu harcerstwa, gdzie uczyła się Kika i jej rodzeństwo, i o szkole gospodarstwa domowego w Snopkowie. O wojnie, konspiracji, wizycie w lwowskim getcie i ratowaniu wielkiego malarza Artura Nachta. O utracie rodzinnego domu i majątku, odchodzeniu bliskich i powojennym budowaniu nowego życia.
Lista nazwisk, które się w opowieści Kiki Szaszkiewiczowej pojawiają, jest bardzo długa – dobrze, że znalazło się miejsce na indeks! – i oszałamiająco różnorodna, a losy ludzkie często bardzo powikłane. Młodsza siostra autorki, pisarka Maria Jarochowska, już przed wojną mocno lewicująca, po wojnie zaangażowała się w komunizm, opublikowała socrealistyczne „Buraczane liście”, później zaś talent utopiła w alkoholu. Zmarła przedwcześnie, podobnie jak brat, Konstanty (Kot) Jarochowski, fotograf, współpracujący ze zlikwidowanym po 1968 roku tygodnikiem „Świat”.
„Pracując nad tymi wspomnieniami – pisze dziś Kika Szaszkiewiczowa – często stawiałam sobie w duchu pytanie, dlaczego to mnie los wybrał na kronikarkę życia moich rodziców, rodzeństwa, kuzynów i tłumu przyjaciół. Dlaczego mnie przypadł ten zaszczyt i obowiązek, skoro nie mam »ani wiglądu, ani wimowy«, jak powiadał pan Nebenzal, żydowski kupiec z Czudca, na wieść o tym, że pewien Austriak został kanclerzem Rzeszy”. Dobrze, że ten obowiązek wzięła jednak na siebie. (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011, ss. 330. Opracował Jan Strzałka. Mnóstwo archiwalnych fotografii. Opracowanie graficzne: Filip Kuźniarz.)