Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prof. Bronisław Geremek, ukazując (“Religia w świecie polityki", “TP" nr 5/03) dwa akty wspólnotowego - w przeciwieństwie do imperialnego - jednoczenia się Europy, a mianowicie średniowieczną Europę chrześcijańską i wspólnotę kulturalną elit europejskich na początku czasów nowożytnych, stwierdza, że należałoby rozważyć, “w jakiej mierze w procesach tworzenia się Europy uczestniczyło także Bizancjum i wschodnie chrześcijaństwo". Bieżący rok sprzyja takiej refleksji. To jakiś paradoks chronologii: w czasie, gdy olbrzymie środki inwestuje się w uszczelnienie granicy wschodniej, a umiejętności polskich pograniczników doskonalą indiańscy tropiciele, przypada 750. rocznica wydarzenia, świadczącego o woli budowania wspólnoty. W 1253 r., w Drohiczynie nad Bugiem, Daniel, władca księstwa halicko-wołyńskiego, przyjął, przekazane przez papieża Innocentego IV, insygnia władzy królewskiej: koronę i berło. Koronacji dokonał papieski wysłannik, benedyktyński opat z Messyny - Opizon.
Koronację Daniela można nazwać epizodem w jego burzliwym i doniosłym panowaniu. I choć on sam, według Mychajły Hruszewśkiego, nie przywiązywał dużej wagi do wydarzenia, jego otoczenie wysoko ceniło ten akt: halickie latopisy zawsze odtąd tytułują Daniela królem. Dziś to wydarzenie postrzegane jest jako dowód odwiecznych europejskich aspiracji Ukraińców. Emigracyjni historycy ukraińscy, krytykując w liście otwartym z czerwca 2002 r. plany uroczystych obchodów 350-lecia Kozackiej Rady Perejasławskiej (1654), która była początkiem “likwidacji niepodległego państwa ukraińskiego" i “ekspansji imperium rosyjskiego na Zachód", zwracają uwagę, że jednocześnie władze ukraińskie zignorowały 750. rocznicę koronacji Daniela, “symbolicznego przyłączenia się do cywilizacji zachodniej".
O rocznicy koronacji księcia Daniela pamiętano w Drohiczynie. Jednak po lekturze poświęconych temu wydarzeniu wypowiedzi (“Niedziela", ,,Wiadomości KAI"), głównie ordynariusza drohiczyńskiego bpa Antoniego Dydycza, może powstać wrażenie, że chodzi o dwa różne fakty. Ku zdziwieniu strony ukraińskiej, koronację ukazano jako Zjazd Drohiczyński, na który przybyli liczni łacińscy hierarchowie “oraz książę Daniel Halicki, prawnuk Bolesława Krzywoustego". Koronacja, z wydarzenia centralnego, staje się w ten sposób tylko (“oraz") elementem większej całości. Oprócz Zjazdu Drohiczyńskiego tworzy ją, według bpa Dydycza, kanonizacja św. Stanisława, która nastąpiła w tym samym roku. “Oba te wydarzenia - pisze ordynariusz drohiczyński - miały wielkie znaczenie dla dzieła chrystianizacji i dalszego jednoczenia ziem polskich". Jeśli dodać, że, według tego samego autora, “Drohiczyn należał wówczas do Księstwa Sandomierskiego", trudno uciec od pytania: jak ruski książę może koronować się na króla swojego państwa na cudzym terytorium, i w jaki sposób miało to pomóc dalszemu jednoczeniu ziem polskich? Historycy dają różne odpowiedzi na pytanie, dlaczego koronacja odbyła się w Drohiczynie, a nie w stołecznym Chełmie, ale ówczesna przynależność Drohiczyna do Rusi Halicko-Wołyńskiej jest bezsporna.
Biskupowi Dydyczowi należą się słowa podziękowania za pamięć o rocznicy koronacji księcia Daniela. Wdzięczność nie może jednak oznaczać braku krytycyzmu wobec propagowanej wizji historii, z którą pobratymcy Daniela nie mogą się zgodzić.
Ks. BOGDAN PAŃCZAK (Lublin)