Kościół i demokracja

Czy między chrześcijaństwem a demokracją musi istnieć antagonizm? Można by sądzić, że są to różne rzeczywistości, a ich zderzenie jest nieuchronne. Ale przecież Ewangelia opiera się na ludzkiej wolności.

08.11.2021

Czyta się kilka minut

 / ARCHIWUM PRYWATNE
/ ARCHIWUM PRYWATNE

Papież Franciszek nawołuje instytucje Kościoła do nawrócenia społecznego i duszpasterskiego. Oznacza to porzucenie egoizmu oraz ciasnych mentalnych ram. Ten negatywny proces ideologizacji wiary dotyczy niestety polskiego Kościoła. Spróbujmy zatem teraz zrobić rachunek sumienia po to, by odrzucić wszelką ideologię wymierzoną w ludzką wolność.

Rolą chrześcijaństwa jest inspirowanie sumień, a nie panowanie nad nimi. W dzisiejszej Polsce nie zawsze głoszona formuła wiary tworzy wystarczającą przestrzeń dla wolności, przekonań wiernych i społecznej debaty. Ewangelia nie jest gotowym przepisem na życie ani zestawem rozporządzeń, co oznacza, że nie jest ideologią.

W naszym kraju wiara bywa traktowana jako bonus polityczny, a nie jako zobowiązanie moralne, stąd często jest instrumentalizowana. A przecież Bóg nie jest własnością ugrupowania czy partii. Czy Kościół jako instytucja nie stanął zbyt blisko władzy, nie wdał się w wojnę ideologiczną? Taka postawa niszczy zarówno wiarę, jak i demokrację.

Nasze społeczeństwo jest pęknięte i podzielone. Przyczyną tego jest autorytarny sposób sprawowania władzy, któremu niestraszne dzielenie społeczeństwa, niestraszne palenie mostów i wyruszanie w podróż, z której nie ma powrotu. Efektem tego jest społeczny konflikt, bunt i destabilizacja państwa. Wielu z nas doznaje już zawrotów głowy, ogarnia nas coraz większy niepokój. Nie huśtajmy już tym państwem, opamiętajmy się, bo powypadają nity, które je spinają, a wtedy znajdziemy się w otchłani.

W Polsce naruszany jest porządek konstytucyjny, niszczone są podstawy demokracji. Od kilku lat ten destrukcyjny proces narasta. Zanika trójpodział władzy. Zawłaszczone zostały: Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa, Sąd Najwyższy. A utworzona Izba Dyscyplinarna podważa niezawisłość sędziowską. Nie mamy już prawdziwej demokracji, lecz jej autorytarną hybrydę. Dlaczego Kościół nie broni wolnych sądów, niezależnych mediów, pluralizmu politycznego? Czy czasem nie dlatego, że relacje między nim a rządzącymi są zbyt poufałe? Rządzący chyba już przekonali polski Kościół, że jedynie oni są prawdziwymi katolikami i patriotami, a reszta to wrogowie chrześcijaństwa. Ile w tym pychy, ile rozdętego ego, ile szyderstwa, ile biedy duchowej, która szczyci się sama sobą!

Trzeba zapytać o wolne media. Bez nich nie ma demokracji. Niestety, te państwowe zawłaszczył obóz władzy. Nie są to już instytucje publiczne, lecz rządowe. Zamiast rzetelnej informacji mamy propagandę, a kultura jest podporządkowana ideologicznej wizji. Królują disco polo, seriale, żenująca satyra polityczna, kłanianie się władzy i strywializowany przekaz religijny. Wiara powinna przekładać się na kulturę. Jeśli tak się nie dzieje, to jest ona nieautentyczna. Tymczasem widzimy, jak szybko wiarę przekłada się na ideo- logię i politykę, to łatwiejsze niż tworzenie kultury duchowej i społecznej. Dlaczego Kościół milczy, widząc upolitycznienie publicznych mediów? Może sam ma problemy z wolnością słowa i wolnym dziennikarstwem? Co z katolickimi mediami, czy są one wystarczająco niezależne, opiniotwórcze, odważne, czy prezentują wystarczający poziom merytoryczny, czy jednają ludzi, czy też może ich antagonizują? I co zrobić, jeśli niektóre z nich dzielą, poniżają i oczerniają innych?

Polska staje się państwem autorytarnym. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest mylenie wymiaru religijnego i moralnego z porządkiem prawnym i politycznym. Czynienie z moralnych zasad restrykcji prawnych to właśnie jest autorytaryzm, co stoi w sprzeczności z Ewangelią. Jezus nie unieważnił Dekalogu, ale nakazał go wypełniać w duchu wolności, a nie pod pręgierzem prawa. Ta ewangeliczna opcja na rzecz wolności stała się inspiracją dla wolnościowych idei Europy. Koncepcja demokracji w wydaniu zachodnim wyrasta z tego dziedzictwa. Świat Zachodu musiał się wiele natrudzić, by to zrozumieć. Dlatego walka z wolnościowymi ideami nie jest żadną obroną dziedzictwa chrześcijańskiego, lecz powrotem do legalizmu. Jan Paweł II i papież Franciszek nigdy nie zachęcali do walki z demokracją, lecz do jej upodmiotowienia. Katolicyzm nie może stać w sprzeczności z zasadą poszanowania sumienia i nie może wykluczać politycznego kompromisu.

Obecnie forsowany przez władzę model autorytarnej demokracji niszczy tę podmiotowość. Centralizacja zamiast zasady pomocniczości, ideologizacja zamiast pluralizmu poglądów – to grzechy obecnej władzy. Czy przypadkiem Kościół instytucjonalny nie bierze w tym udziału?

System prawny musi wyrażać przekonania wszystkich obywateli. Mówi o tym preambuła polskiej konstytucji. Tymczasem w Polsce model prawny jest tworzony bez ugody społecznej. Taki stan rzeczy jest zarzewiem buntu i przyczyną podziałów. Dotyczy to takich chociażby kwestii, jak ochrona płodu ludzkiego, in vitro, adopcja dzieci czy działanie na rzecz swobód osób LGBT. Czy zatem Kościół przynagla obecny rząd do dialogu i ugody?

Ostatnie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, dotyczące obrony życia, nie uwzględnia wystarczająco przekonań obywateli. Nie przeprowadzono żadnej poważnej publicznej debaty. Skutkiem takiego działania jest społeczny bunt i rosnąca radykalizacja przekonań dotyczących aborcji. Wielka szkoda, że wiele środowisk Kościoła tego nie widzi. Co taka polityka ma wspólnego z propagowaniem kultury życia? Zadaniem Kościoła jest formowanie sumień przez przekaz wiary, a nie wywieranie presji na rządzących w celu zaostrzenia prawa karnego. Czy Kościół instytucjonalny nie czynił niepotrzebnych nacisków na władzę, by ta bez dialogu ze społeczeństwem rozwiązywała tak wrażliwe problemy?

Dlaczego kobietom do tej pory nie zabezpieczono prawnie warunków do opieki nad dziećmi nieuleczalnie chorymi i niepełnosprawnymi? Czy to nie porażka nie tylko państwa, lecz także Kościoła, że nie mają one wystarczającego wsparcia materialnego i moralnego? Że czują się napiętnowane i zostawione samym sobie? Nie nakładajmy na bliźnich ciężarów nie do uniesienia, zwłaszcza że sami nie mamy zamiaru ich nosić.

Osoby homoseksualne i cała społeczność ludzi nieheteronormatywnych to nasi bliźni. Homoseksualność to ludzka kondycja. Jest ona wpisana w egzystencjalną tożsamość. Czy to nie gorzki paradoks, że we wspólnocie kościelnej są oni osądzani i napiętnowani? Czy to nie porażka Kościoła, że czują się bardziej wolni i kochani poza jego granicami? Jak bardzo musi być przeinaczone głoszenie Ewangelii, jeśli niemało ludzi uważa, że aby czuć się wolnym, trzeba porzucić wspólnotę kościelną? Czy to nie alarmujące, że przynależność do Kościoła może stać się przyczyną lęków i religijnych neuroz? A przecież Ewangelia jest Dobrą Nowiną. I dlatego jej głoszenie zawsze powinno nieść doświadczenie wolności i miłości, a nie odrzucenie, zawstydzenie i lęk. I wreszcie tzw. strefy wolne od LGBT. Obrona wartości rodziny nie może polegać na dyskryminacji osób niehetero- normatywnych. Wszystkie te osoby – również te, które dokonały coming outu – powinny mieć możliwość pełnego uczestnictwa w życiu społecznym i religijnym. Ci nasi bliźni często poszukują Boga i są Jego synami oraz córkami. To nie są dzieci innego Boga, lecz tego samego, wspaniałomyślnego, przenikliwego, który kiedyś odpowie na wszystkie pytania, na każde, „po co?” i „dlaczego?”. Nie wchodźmy w rolę Pana Boga. Nasi bliźni potrzebują miłości, a nie moralizatorstwa. Dlatego niczego im nie narzucajmy, zostawmy ich w spokoju, żyjmy tak, by oni sami chcieli nas kiedyś zapytać o Boga. Słuchajmy uważnie papieża Franciszka, wiele możemy się od niego nauczyć.

I jeszcze jeden bardzo trudny temat. Kościół musi się rozliczyć z przestępstw pedofilii. Do tej pory wiele spraw nie ujrzało światła dziennego. Ukrywanie pedofilów pokazuje, jak bardzo w instytucjach kościelnych brakuje empatii dla skrzywdzonych i najsłabszych. Kościół głosi orędzie o Miłosierdziu Bożym, ale niestety bywa i tak, że jest obojętny, a nawet okrutny dla ofiar. Kościół musi przyznać się do każdej winy i zadośćuczynić. Uniżony ton i oględne odpowiedzi na dramatyczne pytania ofiar przemocy nic tu nie dadzą. To tylko słowa, które szybko umierają na ustach. Bez pokuty i zadośćuczynienia Kościół utraci moralne prawo do głoszenia Ewangelii. Bez pojednania się z ludźmi i z Bogiem Kościół nie będzie ani winnicą Pańską, ani zielonym drzewem życia, lecz – mając w pamięci jeden z psalmów – zwałem suchych liści, które wiatr rozmiata.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2021

Artykuł pochodzi z dodatku „Wolność Kocham i Rozumiem