Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kopanie to zaglądanie pod skórę świata, dobijanie się do krainy zmarłych. Szybsze bicie serca, kiedy w wykopie mignęła nagle pamiątka porzucona przez nich po drodze w zaświaty. O ziemi mówiło się w domu zawsze z szacunkiem. Kopanie pozwalało jej odetchnąć, wpuścić trochę słońca. Rozcinana ziemia pachniała sokami krążącymi w korzeniach, robakami, piwnicą, nawozem. Najgorzej było kopać zimą. Ziemia była wtedy twarda jak przewrócony mur. Wybijało się w niej otwory kilofem, a potem drapało ich ścianki, żeby dojść do warstwy, której jeszcze nie sięgnął mróz. Żmudna praca; gdyby przekleństwa nie istniały wcześniej, na pewno wymyślono by je właśnie przy niej.
Kopanie - brudna robota. I groźna, jeśli się słyszało, że gdzieś tam na kogoś osypała się ziemia i zanim go odgrzebano, już miał jej pełne usta. Może właśnie dlatego budziła szacunek. Mimo postępu techniki, w wielu miejscach niezastąpiona. Łopatą poprawiliśmy błędy koparki, pogłębialiśmy piwnice, wyrywaliśmy korzenie ściętych drzew. Szerokie ramiona - od łopaty, mięśnie - od łopaty, dłonie jak bochny - bo robiły łopatą. "Jak się nauczysz łopaty, będziesz miał robotę do końca życia".
A przypomniało mi się to wszystko teraz, kiedy po wielu latach czytałem powtórnie wiersz Carla Sandburga o robotnikach kopiących ziemię. Od jakiegoś czasu leży przy moim łóżku wybór jego poezji zrobiony w 1971 roku przez Michała Sprusińskiego. Najlepsze wiersze Sandburga są rzeczowe, przypominają urywki reportażu, notatki kogoś, kto nie chce rzeczywistości niczego dopisywać, a jednocześnie potrafi pojedyncze zdarzenie zamienić w znak. I wśród tych najlepszych jest jego wczesny wiersz "Muckers", który podaję tu w przekładzie Sprusińskiego:
Dwudziestu mężczyzn przygląda się kopiącym ziemię.
Tną brzegi rowów,
Gdzie glina błyszczy żółto,
Wbijają szufle głębiej i głębiej
Pod nowe rury gazowe,
Ocierają pot z twarzy
Czerwonymi chustami.
Kopiący ziemię pracują... przystają... wyciągają
Buty z błotnistej mazi.
Z dwudziestu przypatrujących się
Dziesięciu mruczy: "Cholerna robota",
Dziesięciu innych: "O cholera, gdybym miał tę robotę".