Kontrakt pod okupacją

W kontrolowanej przez Maroko stolicy Sahary Zachodniej tłumienie demonstracji to codzienność. Ale tym razem protestowano przeciw polskiej firmie – Geofizyce Kraków.

11.07.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. www.wsrw.org
/ Fot. www.wsrw.org

Wiadomość o pierwszym proteście pojawiła się ostatniego dnia czerwca, w jednym z podziemnych serwisów prasowych Sahary Zachodniej – podziemne media to sposób Saharyjczyków na przełamanie marokańskiej blokady informacyjnej.

Agencja Sahara Press Service podała więc, że dzień wcześniej pokojowa demonstracja przeciw „plądrowaniu naturalnych zasobów Sahary Zachodniej przez zagraniczne koncerny, takie jak Geofizyka Kraków”, została rozgoniona przez marokańskie służby porządkowe. Jeśli ta pacyfikacja nie różniła się od wielu poprzednich, bezpieczniacy mogli bić mocno i kogo popadnie.

Możliwe, że niektórzy demonstranci trafili do gmachu przy ulicy El Bahria, zwanego „Czarnym Więzieniem”. To tam przetrzymuje się i torturuje saharyjskich dysydentów. Czy tak było i tym razem – nie wiadomo. Poza Saharę Zachodnią wydostały się tylko szczątkowe informacje o proteście. Według jednej z relacji trwał 20 minut, a dwie osoby zostały ranne. Kolejna manifestacja miała miejsce 5 lipca. Miało wziąć w niej udział 200 osób. W mejlu od dziennikarza portalu El Confidencial Saharaui czytam, że 11 osób aresztowano, z czego dwie miały zniknąć.

W czasie, gdy Polacy poszukują w Saharze Zachodniej złóż ropy i gazu (na zdjęciu u góry ich ciężarówki), na ulicach Smary trwają demonstracje przeciw „plądrowaniu naturalnych zasobów przez zagraniczne koncerny” (protest z 16 kwietnia) / Fot. Moha

Czas podległości

W okresie kolonializmu Sahara Zachodnia należała do Hiszpanii. W latach 60. XX w. ONZ przeznaczyła ówczesną Saharę Hiszpańską do dekolonizacji, gwarantując rdzennej ludności prawo do samostanowienia.

Roszczenia wobec tej kolonii – zasobnej w złoża fosforytów i bajeczne łowiska na wodach przybrzeżnych Atlantyku – mieli jednak także sąsiedzi: Mauretania i Królestwo Maroka. I to właśnie im opuszczający Afrykę Hiszpanie przekazali posiadłość. Istniał już wtedy Front Polisario, organizacja walczących o niepodległość Saharyjczyków. W 1975 r. ich prawo do samostanowienia potwierdził Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości. A potem wybuchła wojna. Mauretania i Maroko najechały na Saharę Zachodnią (po kilku latach Mauretania wycofała się, nic nie wywalczywszy). Na uciekających z domów Saharyjczyków marokańscy piloci zrzucali napalm i biały fosfor. Uchodźcy osiedlali się w obozach w sąsiedniej Algierii. Dziś mieszka w nich kolejne pokolenie ludzi tęskniących za miastami, których nigdy nie widzieli. Podawana w źródłach liczba mieszkańców tych obozów waha się od 45 do 200 tys. – w zależności, kto liczy. Większość Saharyjczyków żyje pod marokańską okupacją, której brutalność jest potępiana przez organizacje praw człowieka. Według danych z 2009 r. w Saharze Zachodniej – na obszarze o powierzchni niewiele mniejszej od Polski – mieszkało trochę ponad pół miliona ludzi.

Referendum w zawieszeniu

Już na początku wojny Saharyjczycy proklamowali swoje państwo. Republikę Saharyjczyków uznało kilkadziesiąt państw (nie było wśród nich PRL). Jej obszar obejmuje algierskie obozy i tzw. Terytoria Wyzwolone, tj. część Sahary Zachodniej wywalczoną od Maroka w wojnie, która skończyła się na początku lat 90. Trwający 16 lat konflikt pochłonął ok. 20 tys. ofiar – sporo, zważywszy na liczbę mieszkańców.

Wtedy w Saharze pojawiła się misja ONZ. Mandat „błękitnych hełmów” dotyczył utrzymania pokoju i zorganizowania referendum przesądzającego o statusie spornego terytorium. Głosowanie się nie odbyło. Kolejne próby wykolejały spory o to, kto miałby głosować i co miałoby być efektem: niepodległość czy jakiś wariant autonomii. Maroko nie godzi się na uwzględnienie opcji niepodległości, a Saharyjczycy bez niej nie wyobrażają sobie referendum. Poza tym Maroko ma silnych sojuszników, w tym dwóch stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ: Francję i USA. Według Marokańczyków mieszkańcy obozów są więźniami Frontu Polisario, same obozy – wylęgarnią terrorystów, a większość Saharyjczyków popiera Królestwo. Maroko nazywa Saharę Zachodnią swoimi Południowymi Prowincjami; Saharyjczycy – największym więzieniem na świecie. Marokańskiego zwierzchnictwa oficjalnie nie uznaje żaden inny podmiot stosunków międzynarodowych.

Polacy w Bu Craa 

Ciężarówki i ogrodzony teren z logo Geofizyki Kraków na bramie sfotografowali aktywiści z Equipe Media, podziemnej organizacji medialnej Saharyjczyków. Szefem tej grupy kilkudziesięciu dziennikarzy jest Mohamed Mayara. Korespondenci Equipe Media publikują w internecie. Są za to zwalniani z pracy, więzieni i torturowani.

– Dowiedzieliśmy się o Geofizyce Kraków od aktywistów, którzy natrafili na maszyny Polaków. Z tego co wiem, wywiązała się między nimi kłótnia – mówi „Tygodnikowi” Mohamed. Najpierw rozmawiamy przez Skype’a, ale transmisja się rwie. W końcu umawiamy się na wymianę mejli, mimo że jego skrzynka prawie na pewno jest inwigilowana przez marokańskie służby. Ja nie ryzykuję nic, on – dużo. W pewnym momencie kontakt się urywa. Z informacji Equipe Media wynika, że Geofizyka Kraków rozpoczęła prace w okolicach Bu Craa 17 maja. Kontrakt podpisano w lutym. Wtedy też zarejestrowano w Maroku oddział polskiej spółki. Na stronie internetowej Geofizyki czytamy, że przedmiotem prac miało być poszukiwanie złóż ropy lub gazu. Z tego samego komunikatu wynika, że kontrahentem jest marokańska spółka Skarbu Państwa zajmująca się poszukiwaniem i wydobywaniem złóż naturalnych. „Mamy nadzieję, że ten projekt będzie pierwszym z wielu wykonanych przez Geofizykę Kraków w Maroku” – mówił w marcu Marcin Stefański, wiceprezes spółki. Na początku czerwca dziennikarze z Equipe Media podali, że na miejscu pracuje grupa ok. 100 pracowników, złożona z Polaków, Marokańczyków i Saharyjczyków. Poszukiwania odbywały się pod ochroną marokańskiego wojska (szczególnej ochronie mieli podlegać Polacy). Aż wybuchł strajk lokalnych pracowników, niezadowolonych z rosnących wymagań i nierosnących pensji. Na teren poszukiwań miało wejść wojsko i wszystkich rozgonić.

Bez zgody mieszkańców

Obecność polskiej firmy na okupowanych terytoriach spowodowała reakcję Western Sahara Resource Watch – organizacji pozarządowej zajmującej się przeciwdziałaniem eksploatacji złóż naturalnych Sahary Zachodniej przez Maroko i zagraniczne firmy. Pod koniec czerwca organizacja opublikowała w tej sprawie raport. Jego autorem jest Polak, Bartek Sabela – podróżnik, pisarz i prosaharyjski aktywista.

– Wszystkie informacje zawarte w raportach WSRW są sprawdzane pod kątem używanych słów i stwierdzeń. Mówimy o firmach, które mają dużą siłę rażenia prawniczego – mówi „Tygodnikowi” Sabela. Western Sahara Resource Watch przywołuje w raporcie liczne opinie prawne ONZ-u, w których stwierdza się, że eksploatacja zasobów naturalnych terytoriów niesamodzielnych – czyli np. Sahary Zachodniej – może odbywać się tylko za zgodą lokalnej ludności i w zgodzie z jej interesami ekonomicznymi. Dlatego organizacja uważa, że prowadzenie prac przez Geofizykę Kraków w okolicach Bu Craa jest niezgodne z prawem międzynarodowym, gdyż firma nie uzyskała takiej zgody od Saharyjczyków (o jej braku pisali Equipe Media). W dokumencie pojawia się też opinia, że obecność polskiej firmy na spornym terytorium utrudnia wysiłki ONZ, mające na celu pokojowe zakończenie konfliktu. WSRW wytyka też Geofizyce informowanie w mediach, że działa na terenie Maroka, gdy w istocie prowadzi swe poszukiwania w Saharze Zachodniej. Raport został wysłany do Geofizyki Kraków, PGNiG i MSZ. W jego konkluzjach WSRW apeluje do adresatów o wycofanie Geofizyki z Sahary Zachodniej i (to sugestia dla rządu) okazanie wsparcia dla dążeń ONZ na rzecz zakończenia konfliktu. – Trudno oceniać szanse powodzenia tego raportu. W Polsce sprawa Sahary Zachodniej nie istnieje. W innych krajach akcje WSRW przyniosły skutek, do tego w przypadku firm większych niż Geofizyka Kraków czy PGNiG – mówi Sabela. Z działań w Saharze Zachodniej wycofał się np. francuski Total i kilka mniej znanych koncernów. W stanowisku PGNiG przesłanym do redakcji „TP” czytamy, że badania Geofizyki Kraków są prowadzone w zgodzie z lokalnym prawodawstwem i w myśl wytycznych ONZ. Spółka przywołuje tę samą opinię prawną, mówiącą o zgodzie i interesie lokalnej społeczności. Ponadto PGNiG podkreśla, że Geofizyka Kraków nic nie wydobywa, lecz tylko sporządza mapy geofizyczne terenów i prowadzi poszukiwania złóż. Czy opinie agend i oficjeli ONZ wystarczą, by powiedzieć, że działania spółki w Saharze Zachodniej są nielegalne? – Tak – twierdzi stanowczo Sabela. – Geofizyka Kraków powinna uzyskać zgodę od Frontu Polisario. To tę organizację ONZ uznaje za reprezentanta interesów Saharyjczyków.

Napięcie rośnie

Polacy pojawili się akurat w chwili, gdy temperatura konfliktu wzrosła. Król Maroka Muhammad VI wydalił z Sahary Zachodniej cywilnych pracowników ONZ. Sprowokował go Ban Ki-Moon, sekretarz generalny ONZ, który podczas wizyty w jednym z obozów uchodźców w Algierii użył w odniesieniu do Sahary Zachodniej słów „terytorium okupowane”. W odpowiedzi na usunięcie pracowników ONZ Front Polisario wydał komunikat, w którym pojawiły się słowa o zagrożeniu pokoju.

Niedługo później zmarł prezydent parapaństwa Saharyjczyków, Mohamed Abdelaziz. Śmierć człowieka, który przez 40 lat przewodził walce o niepodległość, otworzyła debatę o przyszłości Frontu Polisario. W obozach i w Saharze Zachodniej coraz częściej słychać głosy jastrzębi, sfrustrowanych brakiem efektów negocjacji i szykujących się do nowej wojny. Niewielu zagranicznych dziennikarzy przyjeżdża do Sahary Zachodniej. Nie jest to najbardziej medialny z konfliktów, a zagraniczne media po prostu się wyrzuca. Wśród usuniętych w ostatnich miesiącach było dwoje polskich dokumentalistów: Dominik Sipiński i Anna Olczak. Wylądowali w Maroku w maju jako turyści. Z dworca w El Aaiún odebrał ich łącznik. Po trzech godzinach dom, w którym przebywali, został otoczony przez samochody z tajniakami – część w garniturach, część w dresach. Kilku z karabinami.

– Na początku negocjowaliśmy, chcieliśmy wiedzieć, jakie prawo złamaliśmy. W końcu uznaliśmy, że lepiej ich nie prowokować – mówi „Tygodnikowi” Dominik Sipiński. Zabrani na komisariat, po kilku godzinach zostali wsadzeni do autobusu. Jechali 12 godzin, wyrzucono ich w wiosce przed marokańskim Agadirem. – Przez resztę wyjazdu nas śledzono. Mimo to udało się nam nakręcić serię wywiadów z Saharyjczykami, którzy studiowali w Maroku. Mówili, że po studiach wrócą do domu i będą walczyć – opowiada Anna Olczak.

Sahara a sprawa polska

Od zainteresowanych spółek nie dowiedzieliśmy się, dlaczego na stronie internetowej Geofizyki Kraków widnieje informacja, że spółka prowadzi prace na terytorium Maroka. Nie wiemy też, czy do PGNiG dotarły doniesienia o protestach w stolicy Sahary Zachodniej. Nie poznaliśmy także stanowiska Ministerstwa Energii, któremu od 1 lipca podlega PGNiG.

W 2009 r. fundacja Afryka Inaczej pytała Ministerstwo Gospodarki o podejście resortu do kwestii odrębności Sahary Zachodniej i Maroka. Resort, kierowany wówczas przez Waldemara Pawlaka (PSL), odpowiedział, że nie widzi potrzeby stosowania rozróżnienia między tymi terytoriami. Wygląda na to, że sześć lat później takiej potrzeby nie widzi też Geofizyka Kraków, spółka zależna od PGNiG, które w większości należy do Skarbu Państwa. Mimo że polski rząd oficjalnie nie uznaje zwierzchnictwa Maroka nad Saharą Zachodnią. A nieoficjalnie? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2016