Konsumenci kontra geny

13.07.2003

Czyta się kilka minut

Niedawna decyzja Unii Europejskiej o reformie Wspólnej Polityki Rolnej nie była rewolucją, ale kompromisem między ministrami rolnictwa krajów członkowskich. I, co najważniejsze, pierwszym krokiem w kierunku rolnictwa bliższego konsumentowi: pozbawionego wysokich dotacji (od 2005 r. mają zależeć od liczby posiadanych hektarów, a nie wydajności produkcji) i w większym stopniu podlegającego regułom gospodarki wolnorynkowej (rolnicy sami będą decydować o profilu produkcji, kierując się zapotrzebowaniem rynku, a nie listą towarów wspieranych przez Brukselę). Pojawiła się też nadzieja na żywność wytwarzaną bez ton pestycydów i sztucznych nawozów: bo jeśli nie dotowano by wydajności, a większą uwagę zwracano na jakość, rolnicy straciliby motywację do intensyfikacji produkcji, kończącej się nadprodukcją mleka, wołowiny, roślin oleistych itd.

Tymczasem w ub. tygodniu Parlament Europejski uchwalił ustawę nakazującą wyraźne oznaczanie żywności zawierającej więcej niż 0,9 proc. składników zmienionych genetycznie. Może to oznaczać, że po czterech latach obowiązywania moratorium na import żywności zmienianej genetycznie dopuści się ją na europejski rynek. Swoje zrobiły naciski USA, które uważają, że unijne ograniczenia dyskryminują amerykańskie towary i podważają reguły wolnego obrotu żywnością na świecie. Unia żąda dowodów, że genetyczna żywność jest nieszkodliwa i powołuje na obawy swych obywateli, z których 94 proc. domagała się oznaczenia, że w jedzeniu są geny. Spór rozstrzygnie jesienią trybunał Światowej Organizacji Handlu.

Czy Europejczycy mają powody drżeć przed udoskonaloną genetycznie soją lub marchewką? Czy powinni pójść w ślady Jose Bove, francuskiego rolnika i ekologa, który niszczył uprawy transgenicznej kukurydzy? (pozbawiono go za to wolności na 10 miesięcy). Na razie nie wydarzyło się nic takiego, co pozwoliłoby naukowcom na jednoznaczne uznanie takiej żywności za szkodliwą dla ludzi. Ale równocześnie nie potrafią oni udowodnić jej bezpieczeństwa. Biotechnologia pozwala wyhodować odmiany odporne na złą pogodę, szkodniki i choroby, bogatsze w składniki odżywcze i posiadające większe możliwości plonotwórcze, obywające się bez niekorzystnych dla środowiska nawozów czy środków ochrony. Poważne jest jednak też ryzyko zachwiania równowagi ekosystemu, dalszej industrializacji rolnictwa i podporządkowania go interesom wielkich koncernów - producentów zmodyfikowanych odmian (ONZ szacuje, że wartość unijnego rynku takiej żywności sięga blisko 5 mld dolarów rocznie i szybko wzrośnie, jeśli specjaliści uznają takie plony za bezpieczne).

Dopuszczenie zmienionej genetycznie żywności na europejski rynek będzie zmianą równie doniosłą, co uchwalona reforma WPR.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2003