Koniec miłości, koniec świata

Słuchaj, jestem w pełni wobec Ciebie tolerancyjny, daleki od potępiania z powodu nawiedzającej Cię przemożnej fali, ale nie jestem tolerancyjny wobec wszelkich Twoich świadomych poczynań, mających na celu albo mających za skutek rozszerzanie się skłonności homoseksualnej.

17.10.2004

Czyta się kilka minut

Cywilizacja gejów i lesbijek, cywilizacja samotnych kobiet i samotnych mężczyzn, cywilizacja małżeństw typu 2+0 czy nawet typu 2+1 skazana jest na wymarcie. Arab płodzi kilkanaścioro, albo i więcej, dzieci. Odurzony konsumpcją Europejczyk - jedno. Nie ma ono żadnych szans w konfrontacji ze swymi arabskimi rówieśnikami czy w ogóle rówieśnikami z cywilizacji biologicznie żywotniejszych.

Kiedy mężczyzna nie kocha kobiety

Pragnienie dziecka, pragnienie potomstwa przynależy do istoty życia. Coraz powszechniejsze “nie chcieć" dzieci jest objawem śmiertelnej choroby cywilizacji. Strach przed dzieckiem w miejsce naturalnej radości z powodu dziecka jest triumfem śmierci nad życiem.

Jeśli kobieta nie potrafi już kochać mężczyzny, robi się ciemno. Jeśli mężczyzna nie potrafi już kochać kobiety, następuje koniec świata, ludzkiego świata. To może trwać kilkaset lat, ale jest już tylko zamieraniem, tylko pławieniem się w odmętach schyłku. Kiedy kobieta nie potrafi kochać mężczyzny, choć kocha, na przykład, zwierzęta albo inną kobietę, niczego już nie rodzi. Kiedy mężczyzna nie potrafi już kochać kobiety, lecz “kocha" co najwyżej techniczne urządzenia albo innego mężczyznę, niczego już nie płodzi.

Jeżeli kobieta nie potrafi kochać mężczyzny, jeżeli mężczyzna nie potrafi kochać kobiety, cóż na to poradzę? Czy niezdolny do miłości może ją postanowić? Czy może postanowić, że od poniedziałku zacznie kochać i pożądać? Nie, tego postanowić nie może. Cóż więc ma zrobić? Modlić się o przywrócenie na Ziemi zdolności do kochania?

Jeżeli chłopak pokocha dziewczynę czy dziewczyna pokocha chłopaka, a nade wszystko jeżeli pokochają się wzajemnie, mogą biec przez rynek i krzyczeć z radości. Jeżeli jednak chłopak pokocha innego chłopaka bądź dziewczyna pokocha inną dziewczynę, jeżeli pokochają się wzajemnie, czy mogą biec przez agorę i krzyczeć o swojej miłości? Niezależnie od tego, czy mogą, czy nie mogą, niejednokrotnie by chcieli, bo dla nich to też święto. Tymczasem trochę jakby wstyd albo trochę jakby strach. Koniec ze wstydem, koniec ze strachem, uczą nauczyciele wolności. Przestań się wstydzić siebie, przestań się bać z powodu siebie! Hurra! Demonstrujmy swą odmienność, demonstrujmy radość ze swej odmienności.

Jeżeli mężczyzna nie potrafi kochać kobiety, ale kocha innego mężczyznę, jeżeli nie potrafi pożądać ciała kobiety, lecz pożąda ciało innego mężczyzny, to nie jest święto życia. Jeżeli kobieta nie potrafi kochać mężczyzny, ale kocha inną kobietę, jeżeli nie potrafi pożądać ciała mężczyzny, lecz pożąda ciało innej kobiety, to nie jest to święto życia.

Epoka upublicznienia

Jeżeli mężczyzna kocha i pożąda innego mężczyznę, jeżeli kobieta kocha i pożąda inną kobietę, czy jest to jakąś ich winą? Czy oni to świadomie wybrali i postanowili? Nie. To ich los. Oczywiście, po części stają się ofiarami dających się zidentyfikować procesów cywilizacyjnych. Być może też w jakiś sposób wychodzą im naprzeciw, ale zapewne w wielu przypadkach niesprawiedliwością byłoby mówić o ich winie. Co jednak wtedy, kiedy chcą ten swój los upublicznić, kiedy pragną publicznie go demonstrować, za krzywdę uznając chowanie się po kątach? Co wtedy, kiedy domagają się od państwa pewnych materialnych korzyści dla siebie, których nawet najgłębsza przyjaźń (a nie ma niczego bardziej wiążącego niż prawdziwa przyjaźń) nigdy się nie domagała, a które przysługują kobiecie i mężczyźnie stanowiącym rodzinę, czyli miejsce, gdzie rodzi się dziecko i gdzie przeto kobieta i mężczyzna stają się rodzicami? Wtedy działanie par homoseksualnych jest ich świadomym, wolnym wyborem i wtedy w pełni ponoszą one za nie odpowiedzialność.

Jedną jest rzeczą, kiedy kobieta kocha i pożąda inną kobietę czy kiedy mężczyzna kocha i pożąda innego mężczyznę, a inną jest, kiedy chcą to upubliczniać i kiedy domagają się dla siebie ulg przysługujących rodzinie. Żyjemy w epoce kultu upublicznienia. Dawniej trzeba było człowieka sowicie opłacić, by zechciał upublicznić intymne strony swego życia. Dzisiaj niejeden chętnie sam zapłaci, by móc je upublicznić. Jeżeli więc czymś innym jest miłość i pożądanie człowieka tej samej płci, a czymś innym dążenie do ich upublicznienia, to czymś innym będzie też potępienie tej miłości i tego pożądania, a czymś innym potępienie dążenia do ich upublicznienia i w konsekwencji propagowania.

Nie można potępiać człowieka za to, co niezależne od jego woli. Owa nie-winność i wynikająca z niej niemożność potępiania nie oznaczają jednak, iż z tym, czego jestem mimowolnym narzędziem czy sprawcą, nie wiąże się żadne zło czy zagrożenie złem. Erotyczna skłonność do osobnika tej samej płci jako samo odczuwanie tej skłonności jest w dużym stopniu niezależna od woli, ale rozmaite zachowania, które zmierzają do zadośćuczynienia tej skłonności, a przede wszystkim do jej upublicznienia, są już w pełni od woli zależne i mogą być przedmiotem oceny i odpowiedzialności. Krótko mówiąc, o ile nie można oceniać i potępiać człowieka za skłonność, która nawiedza go niezależnie od jego woli, o tyle można oceniać i potępiać go za folgowanie tej skłonności, za jej demonstrowanie i jej propagowanie jako w pełni od woli zależne.

Uwodzi, by rosnąć w siłę

Dlaczego, a dokładniej, kiedy potępiam homoseksualistów za ich świadome i dobrowolne działania, mające na celu folgowanie immanentnej im skłonności oraz upublicznianie ich homoseksualnych zachowań? W świecie oglądactwa i konsumpcji wydaje się, iż każdy może oglądać i konsumować, co mu się żywnie podoba, byleby nie czynił drugiemu krzywdy (to, że krzywdzi siebie, miałoby już być jego sprawą, zaś to, że boli to tych, którym nie jest obojętny, miałoby już być ich sprawą). Jeżeli dziewczyna spotyka dziewczynę czy chłopak spotyka chłopaka i dziwnym zrządzeniem losu wydają się dla siebie stworzeni (choć przecież nie stworzeni dla swego dziecka), to wydaje się też, że kiedy są już razem ze sobą, kiedy obdarowują się wzajemnie czułością i pieszczotą, jedno nie tylko nie czyni krzywdy drugiemu, lecz je uszczęśliwia. Abstrahując jednak od owego idealnego przypadku “spotkania", skłonność erotyczna, w tym samym stopniu heteroseksualna, jak i homoseksualna, ściśle wiąże się ze zjawiskiem uwodzenia. Uwodziciel jest, oczywiście, w obu wypadkach niebezpieczny, i tu, i tam może zniszczyć życie drugiego człowieka. Jednakże uwodzicielstwo homoseksualne (niech mi wybaczą boleśnie skrzywdzeni przez heteroseksualnych uwodzicieli i uwodzicielki) niesie ze sobą szczególne zagrożenie. Wiedzą o nim najlepiej rodzice uwiedzionych chłopców, którzy nie potrafili potem założyć rodzin. Uwodzicielstwo homoseksualne jest formą indywidualnego szerzenia homoseksualizmu. Być może w każdym z nas drzemie, czy kiedyś drzemał, zalążek skłonności homoseksualnej. Sprawny uwodziciel, napotkawszy sprzyjające okoliczności zewnętrzne i wewnętrzne, może, szczególnie w młodym, niedojrzałym jeszcze, a cierpiącym osamotnienie człowieku, rozbudzić ów zalążek.

Jednakże logiką indywidualnego szerzenia homoseksualizmu, jak i tym bardziej logiką jego upubliczniania i popularyzowania jest rośnięcie w siłę. W tym jednak przypadku rośnięcie w siłę jest wymieraniem. Kiedy owi homoseksariusze wszystkich krajów połączą swe siły, kiedy przystaną do nich nasze dzieci, przyjdzie czas witania nowych barbarzyńców.

Zdradzone dzieci

Słuchaj, jestem w pełni wobec Ciebie tolerancyjny, daleki od potępiania z powodu nawiedzającej Cię przemożnej fali, ale nie jestem tolerancyjny wobec wszelkich Twoich świadomych poczynań, mających na celu albo mających za skutek rozszerzanie się skłonności homoseksualnej. Rozumiem, że byłoby Ci raźniej, gdyby było was wielu. Lepiej jednak rozumiałem tych, którzy chętnie godzili się z tym, iż należą do nader nielicznych.

Homoseksualizm może być w indywidualnym przypadku rozpaczą życia, jednakże w wymiarze społecznego upowszechnienia nie jest już jedynie jej możliwością, lecz jest jej rzeczywistością. Rozpaczone życie cywilizacji skazuje ją na śmierć. I to nie tylko biologicznie, ale i moralnie. Kto bowiem nie chce mieć dzieci czy kto nie potrafi mieć dzieci, dla tego czymś innym musi być przyszłość, niż jest ona dla tych, którzy wysyłają w nią swe potomstwo. Kto nie zostawia po sobie dziecka, będzie z mniejszą determinacją troszczył się o kształt przyszłego świata, będzie w mniejszym stopniu poczuwał się do odpowiedzialności za przyszłość. Skłonność homoseksualna może być przypadłym komuś losem, natomiast świadome jej upublicznianie, które nie jest jedynie ekshibicjonizmem, lecz upowszechnianiem i propagowaniem tej skłonności, ma charakter zdrady.

Nie inaczej ma się sprawa z owymi samotnymi z wyboru, z owymi singlami, co uznały, iż dla ich tak zwanych karier rodzina stanowić by mogła przeszkodę. Zarówno oni, jak i ci inni, co samotnymi zostali w konsekwencji wyboru dokonanego przez tych pierwszych, to często ludzie szczególnie dobrze wyposażeni przez los, tymczasem umrą bezpotomnie. I nie inaczej ma się też sprawa z owymi parami małżeńskimi, które choć heteroseksualne, to jednak impotentne z wyboru, bowiem ważniejsza profitura niż progenitura, ważniejsze konsumować niż kontynuować. Żądza kariery i konsumowania przybrała już tak patologiczne wymiary, że siłą swą przewyższa instynkt zachowania gatunku. Ludzie wolą umierać bezpotomnie, ale na wyższych szczeblach społecznych drabin, niż gdyby z powodu dziecka mieli utknąć na szczeblu nieco niższym. Szerząca się i budząca powszechne oburzenie pedofilia jest tylko drugą stroną rozpowszechniającej się pedofobii, lęku przed dzieckiem. Wyparta naturalna potrzeba posiadania dziecka powraca jako erotyczne pożądanie dziecka. Sądzę, iż owa pedofobia pozostaje również w ścisłym związku z obserwowaną ofensywą homoseksualizmu.

Stosunek do dziecka jest kwintesencją stosunku do świata i jego trwania. Wszystko, co zagraża naturalnemu pojawianiu się dziecka w świecie, co zagraża jego naturalnemu miejscu, czyli rodzinie, zagraża istnieniu świata ludzkiego.

Jacek Filek jest profesorem filozofii UJ. Ostatnio opublikował “Filozofię odpowiedzialności XX wieku". Stale współpracuje z “TP"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2004