Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po pierwsze - to tragiczne wydarzenie obnażyło znane słabości polskiego wymiaru sprawiedliwości: powolne, czasami wręcz ślamazarne śledztwa, a następnie nierychliwy sąd, połączone z tymczasowym aresztowaniem, nadużywanym - bo orzekanym przez sądy chętnie i łatwo, często po prostu pochopnie - i często niemal automatycznie przedłużanym. Okazało się m.in., że w innym postępowaniu karnym Claudiu Crulic - obywatel Rumunii, lecz mieszkaniec Krakowa - stawiał się posłusznie na wezwania. Ale nawet to nie dało sądowi do myślenia.
Po drugie - pojawiły się niepokojące informacje, które rzucają cień na jakość śledztwa; oto nie został przesłuchany ważny świadek - pilotka autobusu firmy "Jordan". Pismo do tej firmy prokuratura wysłała dopiero po wielu tygodniach od zatrzymania podejrzanego. Z odpowiedzi wynika, że w dniu przestępstwa Rumun wyjechał do Włoch. Co więcej: pilotka fakt ten pamięta. A więc, jak można się obawiać, wielki błąd prokuratury.
Mówiąc po ludzku, trudno się dziwić ogromnej determinacji pechowego cudzoziemca. Miał pewnie wielkie poczucie krzywdy i beznadziejności. Niewątpliwie sprawiał więc, jako więzień, kłopoty. Ale - to po trzecie - dziwi zagubienie Służby Więziennej, a także brak odpowiedniej reakcji sądu i sędziego penitencjarnego.
I po czwarte: polskie władze, inaczej niż rumuńskie, zdają się bagatelizować sprawę. Prokuratura, ustami swych rzeczników, próbuje (zaskakujące tłumaczenie powodów nieprzesłuchania pilotki) robić wrażenie, że sprawę rumuńskiej pary prowadzono dobrze. Rzecznicy sądów mówią niewiele. Wygląda na to, że cała wina spadnie na owo ostatnie ogniwo, czyli na Służbę Więzienną.
A szkoda, bo sprawa bagatelna nie jest. Z obnażonym przez to dramatyczne zdarzenie słabościami trzeba po prostu energicznie walczyć. Czy minister sprawiedliwości i (ciągle) zarazem prokurator generalny dostrzega powagę sytuacji? W Rumunii dostrzegli.