Kolacja u pana Thiersa

Tyle teraz emocji w życiu politycznym, że najzdrowszym odruchem wydaje się nabranie dystansu. Postanowiłam więc porzucić teraźniejszość na rzecz choćby kilku dni w Paryżu romantyków i zabrałam się spokojnie do lektury Dzienników Eugene'a Delacroix. Książka ta została wydana ze smakiem przez słowo / obraz terytoria, a wspaniały przekład jest dziełem pań Joanny Guze i Julii Hartwig. Czysta przyjemność! Gruby tom pierwszy (nic nie słychać o drugim, nawet w księgarni Kapitałka!) wciągnął mnie w namiętną lekturę.

27.02.2005

Czyta się kilka minut

Delacroix, Artysta Uniwersalny, miał świetne pióro (choć, muszę tu dodać uczciwie, jego malarstwa nie lubię). Ten odkrywczy eksperymentator, kolorysta, poeta, muzyk, przyjaciel Chopina, miał zwyczaj notować w dzienniku nie tylko swoje przeżycia, lecz także uwagi robocze i spostrzeżenia (“Dosiadłem konia Gaddura, ponieważ mój zachorował. Ujrzałem znów piękne oliwki na stoku wzgórza. Obserwowałem cienie, jakie tworzą strzemiona i nogi. Cień zarysowuje zawsze kontur uda i nogi od dołu. (...) Strzemię i spięcie podpiersia bardzo białe, bez połysku. Koń siwy, uzda na łbie, biały zniszczony aksamit".). Ta pasja dla koloru, która doprowadziła go do stworzenia teorii refleksów (“Wszystko w naturze jest odbiciem, refleksem, wszelki kolor jest wymianą wzajemnych odbić"), kazała mu przez całe życie studiować barwy, wzbogacać paletę grą pryzmatycznych kontrastów; znalazła też wyraz na kartkach “Dzienników".

Z upływem lat coraz częściej pojawiają się tam robocze zapisy pomysłów kolorystycznych, nadzwyczaj smakowitych: “Piękny fiolet dla ciała: ton laku i cynobru zmieszany, ale niezupełnie, z delikatną zielenią szmaragdową, zieloną ziemią i bielą. (...) Półton różowawy dla młodych ciał: zieleń cynkowa, najjaśniejsza obok bieli z cynobrem, odrobina laku; przemieszać te dwa tony wedle potrzeby".

Dobrze jest czytać te “Dzienniki" równocześnie z piękną książką Juliusza Starzyńskiego “O romantycznej syntezie sztuk - Chopin, Delacroix, Baudelaire", wydaną przez PIW w roku 1965. Ledwie po nią sięgnęłam - a już, całkiem wbrew woli, wpadłam w nurt rewolucyjny. Nagle bowiem na tle “Dzienników" wyostrzyła mi się postać pana Louisa Adolpha Thiersa, polityka i członka Akademii Francuskiej, który w roku 1830 poparł Ludwika Filipa (w tym samym roku Delacroix namalował swój słynny obraz “Wolność wiodąca lud na barykady)". Od roku 1830 zręczny pan Thiers był - przez dwa lata - ministrem finansów, następnie, od roku 1836 - ministrem spraw wewnętrznych (w tej roli odniósł sukces: stłumił powstania robotnicze w Lyonie i Paryżu). W 1836 dostał tekę premiera. Po raz drugi został premierem w 1840 roku, lecz, zmuszony do rezygnacji, stanął na czele liberalnej opozycji republikańskiej. Rewolucja 1848 roku przyniosła mu godność deputowanego. Thiers poparł prezydenturę Ludwika Napoleona. Ten, w grudniu 1851 dokonawszy zamachu, od razu Thiersa aresztował, a potem skazał na wygnanie.

Słowem, Thiers to wytrawny polityk w każdym calu, czyli ktoś, kogo Artysta Uniwersalny, a zresztą i każdy inny, powinien instynktownie unikać. Lecz Delacroix - o, zagadko! - bynajmniej od Thiersa nie stronił, przynajmniej do czasu. Znajomy rodziny Delacroix, baron Gérard, oficjalny malarz Ludwika XVIII, od dawna interesował się talentem młodego artysty i - wszystko na to wskazuje - zarekomendował go u wpływowego Thiersa.

Nazwisko to pojawia się w “Dziennikach" po raz pierwszy 24 stycznia 1847: “Wieczorem u pana Thiersa. Widziałem znów d’Aragona. Kiedy zostało już tylko kilka osób, mówił nam o marszałku Soult".

26 stycznia tegoż roku: “Pracowałem nad »Harcami arabskimi«. Kolacja u pana Thiersa. Nie wiem, o czym mówić z ludźmi, których u niego spotykam, oni zaś nie wiedzą, o czym mówić ze mną. Od czasu do czasu rzucają kilka zdań o malarstwie, wiedząc, jak głęboką nudę budzą we mnie rozmowy polityków, Izba itd.".

Mimo to jednak, znów - 2 lutego: “Wieczorem u pana Thiersa".

31 stycznia: “Dziś zamknąłem się w domu, ponieważ nazbyt nużyły już niekończące się wizyty. Zabrałem się wcześniej do »Komediantów arabskich«, ponieważ o drugiej miałem być na koncercie. (...) W drodze spotkałem panią Sand, która zaprosiła mnie do swego powozu. Spotkanie z nią sprawiło mi prawdziwą przyjemność: była urocza. Muzyka anielska. Jeden z ostatnich kwartetów Haydna. Chopin powiedział mi, że tę tak podziwianą przez nas doskonałość dało artyście doświadczenie. (...) Nie przyjąłem zaproszenia pani Sand na kolację i wróciłem, żeby wypocząć. Wieczorem u pana Thiersa. Była tylko pani Desne".

28 lutego: “Naszkicowałem bielą Foscarich i pokryłem płótno grisaillé, czernią brzoskwiniową i bielą. Dość dobre podmalowanie, by uniknąć tonów różowych i rudych. (...) Kolacja u pana Thiersa. Mam dla niego tyleż przyjaźni, co zawsze i tak samo nudzę się w jego salonie".

14 marca: “Wieczorem u pana Thiersa. Po krótkiej przechadzce wróciłem do domu cierpiący, w najgorszym humorze".

21 marca: “Napisałem do pani Babut i do pana Thiersa, by przeprosić go, że nie będę na kolacji; wyjeżdżamy dziś rano".

28 kwietnia: “Rano źle się czułem. Wyszedłem około pierwszej, by odwiedzić pana Thiersa; wyszedł czy może nie przyjmował".

Rok 1848 nie istnieje w kartach dziennika artysty (atmosfera rewolucyjna nie służy prowadzeniu osobistych zapisków). “Rewolucja 1830 r., wyłącznie polityczna, dosyć powierzchowna, która zmieniła ludzi na stanowiskach, ale w nieznacznym stopniu dotknęła istoty spraw, poruszyła mocno jego wyobraźnię - pisze o Delacroix cytowany w “Romantycznej syntezie sztuk" Pierre Petroz. - Rewolucja 1848, sięgająca głębiej, bardziej radykalna i bardziej socjalna, znalazła w nim jeno chłód, a nawet wrogość. To może miał na myśli, gdy w rozmowie (...) powiedział z równą subtelnością jak przenikliwością: Niech pan nie popełnia błędu, jestem raczej zbuntowanym niż rewolucjonistą".

A przecież w obrazie “Wolność wiodąca lud..." sportretował sam siebie jako młodzieńca z karabinem. Obraz ten, nawiasem mówiąc, przeszedł znamienne koleje: zakupiony do zbiorów państwowych po Salonie 1831, został następnie, po dojściu do władzy Ludwika Filipa, zwrócony autorowi pod warunkiem, że nie będzie swego dzieła wystawiał publicznie. Rewolucyjny zapał artysty został więc skwitowany dość cynicznie, co go skutecznie odstręczyło od podejmowania podobnej tematyki w przyszłości. Jednakże zaraz na początku stycznia 1849 Delacroix upomniał się o swoje dzieło i nowa władza pozwoliła je wystawić w Pałacu Luksemburskim. Następnie obraz miał ruszyć w tournée po Francji. “Nowe wypadki polityczne spowodowały tymczasem ponowną dewaluację rewolucyjnych treści" - pisze Starzyński. Wkrótce po dojściu do władzy Ludwika Napoleona “Wolność..." została zamknięta w muzealnym magazynie.

Wydaje się, że rok 1848 przyniósł Delacroix prawdziwe załamanie i artystyczną bezczynność. Jeszcze w roku uprzednim planowano powierzenie mu dekoracji wielkiej klatki schodowej w Pałacu Luksemburskim oraz transeptu w Saint-Sulpice. Ukończył malowidła w Bibliotece Senatu oraz w Bibliotece Izby Deputowanych. Jednakże w roku rewolucji lutowej pisał: “Od kilku miesięcy, ile razy chciałem wziąć pędzel do ręki, zmuszony byłem mówić sobie, że czas jeszcze nie nadszedł. Do czego bowiem - pytam się - może to służyć w dobie barykad i fałszywego patriotyzmu. Nie są to Muzy, które mogłyby dawać inspirację".

Baudelaire wspominał ten rok w swych zapiskach: “Okropności czerwcowe. Szaleństwo ludu i szaleństwo burżuazji. Naturalne umiłowanie zbrodni", a Gautier pisał: “Muza jest zazdrosna; ma ona dumę bogini i uznaje tylko swą własną autonomię. (...) Nie przejmuje haseł od nikogo - od żadnej doktryny, od żadnej partii, a jeśli poeta, jej pan, zmusi ją, by kroczyła na czele jakiejś gromady, śpiewając hymn lub grając fanfarę - zemści się prędzej czy później" - cytuję to za Juliuszem Starzyńskim (z perspektywy czasu widać, że wiele cytatów i myśli umieszczono w jego książce świadomie, odważnie i celowo, w formie przestrogi dla współczesnych).

Po roku milczenia Delacroix wznawia pisanie dziennika. 4 stycznia 1849 notuje: “W południe poszedłem do Palais-Royal, aby wraz z komisją zwiedzić pomieszczenia przeznaczone na wystawę. Zniszczenie budzące niesmak; galerie zamienione w magazyny zaopatrzenia. (...) Potem w Tuileriach w tym samym celu: równie przygnębiający widok, wszędzie ślady upadku, smród. Na łóżku eks-króla leżą jeszcze jego materace i kołdry, podobnie na łóżku królowej. W teatrze stos połamanych mebli, porozbijanych szkatułek, rozwalonych szaf. Wszędzie portrety w strzępach".

29 stycznia malarz odnotowuje utworzenie specjalnych oddziałów milicji republikańskiej. 4 lutego dowiaduje się o kryzysie rządowym wynikłym z głosowania w Izbie Deputowanych. 11 lutego pisze: “W Passy natknąłem się na Thiersa: spotkanie kwaśno-słodkie. Pamięta, że sprzeciwiałem się jego życzeniom. Byłem właśnie w trakcie rozmowy i to wzmogło jeszcze jego zły humor; nie zaprosił mnie do siebie i odszedł dość nagle".

Środa 14 lutego: “Kolacja u prezydenta. (...) Thiers zachowywał się wobec mnie z jeszcze większą rezerwą niż się spodziewałem. Zaczynam wierzyć w to, co Vieillard mówił mi w poniedziałek (...), że umysł ma niepowszedni, ale duszę płaską. Powinien by w gruncie rzeczy szanować mnie za to, że stawiłem mu opór w sprawie, która raziła moje uczucia. Tym gorzej dla niego, rzecz jasna".

Już w roku 1852, 8 lutego, Delacroix spaceruje z Cousinem, byłym ministrem oświecenia publicznego. “Thiers - powiedział mi - ma talent i jego inteligencja jest powszechnie znana; ale przy stole obrad i u steru państwa jest niżej wszelkiej krytyki".

I jeszcze 19 marca 1852: “Wieczór muzyczny u Prezydenta. (...) Był tam Thiers, co wywołało niejaką sensację". I w tym punkcie pan Thiers znika z kart “Dzienników", przynajmniej z ich tomu pierwszego, pozostawiając mnie w niewiedzy i rozterce. Po jakie licho Delacroix łaził na te kolacyjki? Moim zdaniem, najzdrowiej dla artysty jest - nie jeść kolacji w ogóle.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2005