Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chcę bowiem zrecenzować Twój numer poprzedni, ten na niedzielę wyborczą. Wdzięczność należy Ci się za rozmowę z nowym ordynariuszem lubelskim, ks. biskupem Budzikiem, a przede wszystkim za wspaniały tekst "Szachy ze Złym", jeden z tych, dla których warto wydawać takie pismo jak "Tygodnik". Czytam o Światowym Kongresie Miłosierdzia, niemal zignorowanym przez media masowe. Czytam o tym, co zawsze pismu było najbliższe, o historii i o kulturze (dodatki "Polska-Rosja", "Różewicz"). I byłoby wspaniale, gdyby nie... okładka. Okładka, która zdaje się stawiać pod znakiem zapytania nie tylko wiele z tego, co wewnątrz numeru, ale jakby - nie gniewaj się, "Tygodniku" - samą "tygodnikowość"...
Bo po co te maski błazeńskie i wielkie wersaliki oznajmiające: "Wybory: teatr pozorów", skoro wewnątrz znajduję cykl pod hasłem "Wybory to nie teatr"? Po co nad tytułem anons "Ksiądz Boniecki kontra biskup Mering", skoro tekst księdza Adama to nie żadna potyczka, tylko dogłębnie chrześcijański dialog o sprawach, które właśnie nam leżą tak bardzo na sercu? A przede wszystkim po co, na samej górze okładki, reklama wywiadu z byłym politykiem, oznajmiającym jakby z wysokiej wieży, że głosować nie ma zamiaru?
Już w drugim zdaniu wywiadu natrafiam na zdumiewający wywód dawnego kolegi-posła: "To jest jakiś hiperdemokratyczny przesąd, że jedyną formą obywatelskiego zaangażowania jest uczestnictwo. A przecież nieuczestniczenie może być w pewnych sytuacjach równie dobrym przejawem postawy obywatelskiej". Logika tego wywodu stoi przecież na głowie. Uczestnictwo to wszak nie akceptacja, tylko czynna obecność, w tym także krytyczna. Nie pojmę natomiast, jak odmowa uczestnictwa, czyli bierność i nieobecność, miałyby oznaczać zaangażowanie. Autorowi za argument posłużył tu tylko epitet: "przesąd". Z kolejnych kwestii wywiadu szeroką strugą płynie pesymizm. Ciężko mi uwierzyć, że Ty, "Tygodniku", chciałbyś, by się nim pożywili jak najliczniejsi Twoi czytelnicy.
Więc po co?