Kocha, lubi, szanuje...

Tylko niecałe dziewięć procent Polaków z dużych miast ufa władzy kościelnej. Zdaniem ekspertów to efekt serii kryzysów, z których Kościół nie potrafił wybrnąć.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

W przeprowadzanych między 27 a 30 listopada 2007 r. międzynarodowych badaniach nastrojów, instytuty badawcze zrzeszone w prestiżowym Gallup International Association zadawały m.in. pytanie o poziom zaufania do przywódców religijnych. Polskie dane okazały się, jak mówią eksperci, szokujące. Tylko 8,8 proc. mieszkańców naszego kraju deklaruje zaufanie do władzy religijnej. W Europie Zachodniej słabszy wynik zanotowały jedynie Austria (6 proc.), Dania (7 proc.), Islandia (4 proc.), Luksemburg (5 proc.), Norwegia (5 proc.) i Szwecja (3 proc.). W Niemczech poziom ten wyniósł 30 proc., w Irlandii - 42 proc., w Belgii, co ciekawe, aż 26 proc. W uważanych za antyklerykalne Czechach - 7 proc. Wynik zbliżony do Polski (8 proc.) zanotowała Bośnia i Hercegowina, gdzie taki wynik mógłby mieć źródła w wieloletnim konflikcie etniczno-wyznaniowym.

Badani mieli wskazać te spośród najważniejszych grup społecznych, którym ufają. Marcin Augustyniak ze zrzeszonego w GIA ośrodka Mareco Polska, który przeprowadził badania na reprezentatywnej próbie 1040 osób z dziesięciu największych polskich miast, zwraca uwagę na znaczny odsetek respondentów, którzy nie wskazali żadnej z wymienionych grup lub odpowiedzieli "nie wiem" - w sumie aż 58,3 proc. Na pewno wpłynęło to na wynik.

Ci respondenci przecież nie zadeklarowali zaufania do kogokolwiek. To oznaka kryzysu zaufania do osób publicznych w ogóle. W Belgii takich odpowiedzi udzieliło tylko 7 proc. badanych, w Niemczech - 8 proc.

Dwa czynniki mogły wpłynąć na tak niski wynik. Po pierwsze, badania są reprezentatywne dla dziesięciu największych miast. Tymczasem już sondaż z 2002 r., opublikowany przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, pokazywał, że bastionem zaufania do Kościoła jest wieś. Po drugie, niefortunne mogło się okazać określenie "przywódca religijny". Kogo ono dotyczy według statystycznego Polaka? Ks. prof.

Witold Zdaniewicz, dyrektor ISKK, sądzi, że mimo wszystko - biskupów. Ostrożniej ocenia to o. prof. Andrzej Potocki, dominikanin, socjolog religii z Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego: - Tego sformułowania nie znajdziemy w teologii, prawie kanonicznym, w języku duszpasterskim ani potocznym - zauważa. - W mediach kojarzy się raczej z ajatollahem. Część respondentów mogła tej kategorii nie odnosić bezpośrednio do biskupów. Jeśli już używać jej na siłę w polskich realiach, to na pewno trzeba objąć nią również proboszczów i wikarych: liderów religijnych w parafii.

Ksiądz ma się modlić

Dane pokazują, że zaufanie do liderów życia religijnego spada. We wspomnianych badaniach ISKK z 2002 r. swojemu biskupowi ufało 45 proc. respondentów, episkopatowi - 42 proc., proboszczowi - 56 proc. Równocześnie brak zaufania do proboszcza deklarowało 8,2 proc. W 2006 r. podobne badania ISKK przeprowadził w stolicy. Tu "bardzo duże" zaufanie wobec swojego biskupa deklarowało tylko 15 proc. warszawiaków ("duże" - 26,3 proc.). Choć zapewne wynik ogólnopolski byłby wyższy, daje to pewne wyobrażenie o trendzie. Jeszcze niżej na skali zaufania ulokował się episkopat ("bardzo duże" i "duże" zaufanie zadeklarowało w sumie 36,2 proc.).

Badacze są zgodni, że Polacy ufają raczej konkretnym, znanym sobie księżom niż księżom w ogóle. Zaznaczają też, że wyniki mogą zależeć od tego, jak w ogóle postrzegają oni Kościół - czy jako wspólnotę, do której sami należą, czy jako instytucję. W badaniach z 2002 r. całkowite zaufanie do duchownego spoza parafii deklarowało zaledwie... 5,3 proc. respondentów.

- W diecezji bydgoskiej nie wszyscy znają nazwisko biskupa, a nawet proboszcza. Deklarują zaufanie do Kościoła jako instytucji, nie znając go - mówi ks. Zdaniewicz. - Katolicy chcą być wspólnotą, identyfikują się z nią, ale nie tworzą jej z duchownymi. Kontakty z ludźmi Kościoła są sformalizowane: przez kancelarię i kolędę raz na rok.

O. Potocki przyznaje, że wyniki badań GIA weryfikują nasze wyobrażenia o polskim Kościele. - To odłożony w czasie efekt wydarzeń z ostatnich lat, których bohaterami, słusznie czy nie, byli biskupi - sądzi. - Gołym okiem widać, że autorytet księdza nie jest tak duży jak kiedyś.

Prof. Józef Baniak, socjolog religii z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, mówi wręcz o katastrofie. - Takich wskaźników nigdy nie widziałem, a od lat zajmuję się tą tematyką. Jeszcze w latach 2000-01 moje badania pokazywały niezmiennie wysoki prestiż kleru.

O. Potocki cytuje przekrojowe badania CBOS, według których w 1988 r. większego wpływu na władzę w kraju domagało się dla Kościoła 30 proc. badanych, w 2007 r. - tylko 10 proc. Co więcej, 50 proc. badanych w 2007 r. uznało, że Kościół powinien mieć mniej władzy: - Kościół nie odnalazł się w nowej roli po czasach PRL, gdy był przeciwwagą dla władz - konstatuje.

Dzisiaj, jak wynika z badań GIA, respondenci zdecydowanie negatywnie odpowiadają na pytanie, czy przywódcy religijni powinni mieć w Polsce więcej władzy. Uznało tak zaledwie 4,6 proc. z nich. Niżej uplasowali się tylko pisarze i naukowcy oraz... gwiazdy sportu, filmu i muzycy. Im wiek badanego niższy, tym mniej odpowiedzi na tak. W grupie 15-19 lat - ani jednej.

- Obserwujemy procesy, które przeszły społeczeństwa Zachodu - mówi o. Potocki. - Redukowania Kościoła do roli ściśle religijnej. Ludzie powiadają, że Kościół robi dziś nie to, co do niego należy.

Jak wynika z wielu badań, wierni chcieliby, żeby Kościół skupiał się na modlitwie, działalności charytatywnej i wychowawczej. Równocześnie chcą, by życie publiczne było oparte na wartościach.

Prof. Baniak: - Niedawno pytałem studentów, co jest głównym zadaniem Kościoła. 96 proc. odpowiedziało, że modlitwa. Tymczasem widzą oni, że księża zajmują się czym innym. Z badań wynika, że ludzie tego nie tolerują.

Wiara w czasach wolności

"Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego: aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki" - mówił 25 maja 2006 r. do polskich księży Benedykt XVI w warszawskiej archikatedrze. O. Potocki podkreśla, że spadek zaufania do ludzi Kościoła wiąże się z kryzysem zaufania do autorytetów w ogóle (co także pokazały badania GIA). - Dziś zaufaniem darzy się przede wszystkim autorytety profesjonalne - diagnozuje. - Tymczasem księża na ogół nie są postrzegani w tych kategoriach. Co więcej: sami podkreślają, że bycie księdzem to nie zawód, lecz powołanie.

Już badania z 2002 r. pokazywały pożądany model: księdza-powiernika, jak pisał wówczas prof. Wojciech Świątkiewicz. Wierni chcieliby kapłana, do którego przychodzi się porozmawiać o ważnych sprawach. Tymczasem stan kapłański, przez zaangażowanie na wielu różnych polach, staje się dla wiernych kategorią niejasną, rozmytą.

Nie wiadomo, kim ksiądz właściwie jest.

Jeśli nawet część wiernych jest skłonna postrzegać go jako eksperta w sprawach wiary, na przeszkodzie stają dwie kolejne kwestie, na które wskazuje o. Potocki: - Zaufanie do księży jest budowane na poczuciu autorytetu religijnego i moralnego. Tymczasem dziś ulega to daleko idącemu rozmyciu - mówi. - Sondaże dowodzą, że wiarę Polaków charakteryzuje wybiórczość.

Badania CBOS z 2007 r. pokazały, że owszem, wierzących jest w Polsce 94 procent. Jednak aż 39 proc. badanych deklarowało, że wierzy "na swój sposób". - Gdy ludzie sami sobie konstruują wiarę, księża są mniej potrzebni - konkluduje o. Potocki. - Analogicznie jest w kwestii moralności. Z badań wynika, że w wyborach moralnych ludzie kierują się głównie sumieniem, co dla wielu z nich oznacza: "tak, jak mi się wydaje" - sądzi socjolog. - Na zasadzie: "co mi się ksiądz będzie do łóżka wciskał".

- Ludzie dostali wolność i czują to, ale tej wolności nie zdefiniowano - diagnozuje prof. Baniak. - W efekcie włączyli w nią też wiarę. Po drugie, po 1989 r. pojawiły się nowe podmioty kościelne - głównie te związane z o. Rydzykiem, uwypuklające skalę zaangażowania Kościoła w politykę. Ludzie widzą, że nawet z proboszczem wszystko się uzgadnia, a co dopiero mówić o szczeblu centralnym. Po trzecie, obserwujemy materializację Kościoła, uznawanego za bogaty, a jednocześnie głoszącego, że jest ubogi, i wyciągającego rękę po fundusze publiczne. Wreszcie, pojawiło się zupełnie nowe spojrzenie na postulaty etyczne Kościoła, głównie te dotyczące seksualności.

Oświadczenia zza barykady

- Biskupi mają świadomość tych procesów - polemizuje o. Potocki - tylko nie ma jasności, co z tym robić. Potrzeba radykalnych zmian, lecz brak pomysłu, w którą stronę.

A wszystko wskazuje na to, że z czasem może być jeszcze gorzej. Najsłabsze wyniki zaufania w badaniach GIA dotyczą najmłodszych respondentów. Prof. Baniak pracuje właśnie nad monografią o świadomości etycznej gimnazjalistów i wprost mówi o kryzysie moralności. - Ponad 95 proc. tej młodzieży odrzuca nauczanie Kościoła dotyczące seksualności - zdradza "Tygodnikowi" wyniki sondażu. - I nie mówi nawet o "wtrącaniu się Kościoła w te sprawy", ale o "wtykaniu nosa". Przy tym nie deklaruje niechęci do wiary: chce wierzyć, ale mówi, że Kościół im nie pomaga. A Kościół nie podejmuje dialogu i nie rozumie duchowych potrzeb młodych.

Baniak dodaje, że ponad połowa gimnazjalistów jest zdecydowanie przeciw maturze z religii. Wbrew powszechnemu mniemaniu, że młodzież chętnie uzna ją za ułatwienie egzaminu dojrzałości.

Dr Monika Przybysz, autorka książki "Crisis management w Kościele w Polsce", podkreśla, że w przekazie Kościoła brakuje akcentów pozytywnych: - Choćby w sprawie in vitro biskupi ustawili się za barykadą, wydając oświadczenia. A można o tym było opowiedzieć merytorycznie, choćby poprosić lekarza, by był stroną w dyskusji w imieniu Kościoła. Autorytetem jest dziś specjalista. To kwestia wiarygodności. Statystyczny Polak zapyta: "co może o tym wiedzieć ksiądz?".

Według prof. Baniaka ludzie młodzi wiedzę o Kościele czerpią dziś głównie z mediów. Monika Przybysz: - Hierarchowie wolą sądzić, że media uknuły zmowę, prowadzą atak na Kościół. Ta nieufność wynika bardzo często z niewiedzy o tym, jak działają media.

Public relations źle się kojarzą, zwłaszcza w Kościele. Bo utożsamiane są mylnie z tzw. publicity. - To drugie jest zestawem sztuczek - wyjaśnia dr Przybysz. - Natomiast PR w swej istocie mają ulepszać dialog. I tak należy je rozumieć.

Widmo ingresu

Nie chodzi więc, podkreślmy, o sprawianie wrażenia, że jest dobrze, lecz o udrożnienie komunikacji między księżmi a wiernymi. Jeśli ci ostatni wiedzę o Kościele czerpią dziś głównie z mediów, to - jak wskazuje Monika Przybysz - warto wykorzystać np. radio diecezjalne jako najprostszą drogę do przekazywania dobrych wiadomości, dla większości mediów, niestety, zwykle nieatrakcyjnych. Kilku biskupów robi to zresztą od dłuższego czasu.

Są hierarchowie, którzy rozmawiają z wiernymi przez komunikator Skype albo przynajmniej odpowiadają na maile. Tym bardziej że Kościół dysponuje najlepszym narzędziem komunikacji z możliwych: bezpośrednim spotkaniem. - Aż żal, że dominuje stereotyp proboszcza, który grzmi i grozi - ubolewa dr Przybysz. - Sama przez 17 lat miałam takiego, który z każdym się spotykał i rozmawiał.

Gdzie są źródła tego stereotypu? W ignorancji wiernych i mediów - czy może choć w pewnym stopniu wynikają z postaw części księży? Zrażony przez jednego kapłana wierny wyrabia sobie opinię o całym klerze.

Największe trudności Kościół ma, zdaniem dr Przybysz, z sytuacjami kryzysowymi. - Widać to było choćby w sprawie ingresu abp. Wielgusa - mówi. - Wystarczyło pół godziny wcześniej poinformować zebranych w katedrze, że ingresu nie będzie. Wtedy emocje opadłyby wcześniej. W efekcie Prymas odprawiał Mszę we własnej intencji, a media przez cały dzień powtarzały sceny z pomstującym tłumem.

O. Potocki: - Nie wolno zrzucać winy na media. Dawniej jednak ich siła nie była taka jak teraz. Dziś, gdy księża grzeszą, to w towarzystwie kamer.

Monika Przybysz wymienia proste reguły. Np. tę, że gdy osoba publiczna przyznaje się do winy, niemal automatycznie się jej przebacza. W przypadku ks. Michała Czajkowskiego, który okazał się tajnym współpracownikiem SB, redakcja "Więzi" od razu opublikowała analizę dokumentów. Kryzys się rozwiązał.

Nie da się ukryć, że w wielu innych sytuacjach Kościół starał się mówić jak najmniej. Że da się inaczej, pokazał abp Michalik. - Gdy się dowiedział o dotyczących go papierach, sam od razu podał to do publicznej wiadomości - wskazuje badaczka. - I nikt nie miał żadnych pytań.

Pozostają pytania o jakość katechezy i, w efekcie, wiedzy religijnej Polaków; o relację głoszonych zasad do postępowania, o rozdział Kościoła od państwa.

Powiedzmy to wyraźnie: rzecz nie w tym, by Kościół wpasowywał się w oczekiwania wiernych, kształtował nauczanie według badań opinii czy sprawnie zarządzał przekazem medialnym. Przede wszystkim, prawdziwe życie Kościoła toczy się nie w mediach i nie wokół lustracji czy debat o in vitro. Natomiast w tej perspektywie szczególnie wyraźnie widać bolączki, które nie pozostają bez wpływu na Kościół. Jak sprawować opiekę duszpasterską wśród zrażonych i nieufnych wiernych? Jak uczyć katechezy, gdy uczniowie nie chcą słuchać?

Dzisiejszy stan rzeczy grozi zamknięciem się obu stron w stereotypach na swój temat: między "pazernym klerem" a "zsekularyzowanym społeczeństwem konsumpcyjnym". Kościół instytucjonalny może to zmienić, nie uchylając się od wniosków z badań opinii publicznej - opinii swoich wiernych. Chodzi o to, żeby obie strony się słuchały, rozumiały swoje oczekiwania i respektowały wymagania. Wzajemnie.

- Zaufanie mogą wzbudzać tylko ludzie wiarygodni, a wiarygodność idzie w parze z przejrzystością - wylicza dr Przybysz. - Zaś przejrzystość jest wtedy, gdy działa komunikacja. W obie strony. Owszem, prawda się obroni, ale w wymiarze duchowym - podkreśla. - A Kościół jest instytucją bosko-ludzką i musi umieć się komunikować.

Prof. Baniak wspomina jednak biskupa, którego odpowiedź na jego diagnozę brzmiała: "W Kościele nie ma nic do zmian, bo Kościół jest święty".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2008