Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Poleciałam na wakacje do Tajlandii. Trzy tygodnie: Bangkok, Krabi, Ko Lanta, może jeszcze Angkor Wat w Kambodży. Zobaczę. Trzydzieści stopni, mam trzy książki i jedną gazetę – „Tygodnik Powszechny”. Czytam „Zmierzch epoki człowieka”, „Planetę własnego wyrobu”, „Taki mamy klimat”, a przede mną plastikowy widelec w piasku. Idę plażą i mijam potłuczone butelki, reklamówki, tubkę z pasty do zębów i inne folie. W krystalicznie czystym morzu podpływa do mnie nie turysta, lecz plastikowa butelka. W Polsce też nadal traktujemy problem zmian klimatycznych po macoszemu, „to nas nie dotyczy”. Dotyczy! I to nie tylko w naszym kraju, również na wakacjach. W walce o poprawę klimatu musimy być obywatelami świata!
Ale dobrze, bez patosu. Jestem na wakacjach. Przyleciałam samolotem. Kupując banany, mówię, że nie potrzebuję reklamówki. Tajka się śmieje i mówi: „Save the planet”. Przejdźmy więc wszyscy z uśmiechem do save the planet. Gdziekolwiek jesteśmy.