Katecheta na manowcach

Przeciętna długość ludzkiego życia tylko w ciągu ostatnich 20 lat wzrosła o 20 lat. Czy istnieją granice postępu medycyny, biotechnologii i inżynierii genetycznej? Jakie mogą być globalne skutki nieustającego przedłużania życia? To zasadnicze pole zainteresowania autorów wrześniowego “Znaku". Jednak tym, co zwraca uwagę przede wszystkim, jest otwierający pismo artykuł ks. Zbigniewa Pawła Maciejewskiego o szkolnej katechezie.

O tym, że sytuacja w polskich szkołach jest daleka od sielankowej, przekonują choćby niedawne wydarzenia w toruńskim technikum. O tym, że sielanki nie ma również na katechezie, świadczy przywoływana przez ks. Maciejewskiego powieść Jana Grzegorczyka “Adieu". Autor “Znaku", katecheta i metodyk z Mławy, proponuje typologię szkolnej katechezy. Pierwszym zaobserwowanym przez niego typem postaw jest katecheza jako walka. Na widok wybiórczości w uznawaniu prawd wiary, lekkiego traktowania religijnych praktyk, negacji zasad moralnych i niepoważnego podejścia do przedmiotu, katecheta “wrząc Bożym gniewem, rusza na krucjatę". Czasem krzyczy, czasem sięga po restrykcje (niekiedy nawet przemoc), czasem miażdży intelektualnie. Owocem takiej postawy jest zerwanie więzi. Na lekcji, owszem, panuje spokój, ale przecież nie o niego chodzi. Katecheta “powinien być specjalistą od budowania więzi (religio), a tej nie zbuduje się za pomocą walki. W walce można przeciwnika pokonać, ale nigdy nawrócić".

Katecheza jako golgota to sytuacja, w której nauczyciel się poddał. Uczniowie - czasem grupka, czasem tylko jeden - niweczą wszystkie jego plany. Nauczyciel boi się iść na lekcje, ma poczucie klęski, jak ks. Leszek, jeden z bohaterów “Adieu". Z kolei katecheza jako zawieszenie broni to sytuacja pośrednia, w której obie strony udają: katecheta, że uczy, uczniowie, że się uczą. “Chodzi o prostą sprawę - walka wyczerpuje, a cierpieć nie chce nikt".

Powyższe sytuacje autor zalicza do “bezdroży katechezy". Jakie są więc jej drogi? Najpierw katecheza jako spotkanie. Nie przymykając oczu na grzechy młodych, katecheta chce nawiązać z nimi nić porozumienia. Problem w tym, że spotkanie z uczniem może nastąpić jedynie w tym punkcie, w którym ów uczeń się znajduje. “Chciałoby się może zacząć od obłoków i Pana Boga, a trzeba często zejść do rynsztoka" - komentuje ks. Maciejewski. Także tu czyhają pułapki: nić porozumienia może być cienka, łatwo pozyskując sympatię uczniów, zasłonić sobą Pana Boga. Nie myli się jednak ten, kto nic nie robi.

Od takiej postawy blisko do katechezy jako ewangelizacji, kiedy nauczyciele, widząc wśród uczniów praktyczne pogaństwo, odkładają podręcznik i zaczynają mówić o sprawach podstawowych. I wreszcie do katechezy jako katechezy: systematycznego wprowadzania w całość prawd wiary, liturgii, modlitwy, zasad moralności i życia wspólnotowego, oraz budowania postawy świadka. Ile jest katechezy w katechezie szkolnej? Najcenniejszy fragment tekstu ks. Maciejewskiego to omówienie sondażu, przeprowadzonego przez autora wśród 171 katechetów gimnazjalnych, którzy odnosili swoje doświadczenia do powyższej typologii. Okazuje się, że aż 20 proc. ankietowanych przez ks. Maciejewskiego w ogóle nie doświadcza katechezy jako katechezy, a 42 proc. doświadcza jej w stopniu minimalnym. Ponad połowa przeżywa na swoich lekcjach walkę lub porażki. “Mam wrażenie - pisze autor - że bardzo dużą część swych sił katecheta zużywa na utrzymanie spokoju (przetrwanie do dzwonka) ze szkodą dla samej lekcji. (...) Wśród katechetów panuje przerażająca bezradność, jeśli chodzi o poziom dyscypliny. Składają się na to: słabość psychiki, brak właściwego przygotowania w ramach studiów, ale też brak odpowiednich instrumentów prawnych". Można być niewierzącym czy satanistą, można przychodzić na religię tylko po to, by dokuczyć katechecie i... ma się do tego prawo.

Można powiedzieć - pisze ks. Maciejewski - że polska katecheza w szkole jest nieewangeliczna i nieeklezjalna. Można powiedzieć, że polska szkoła to teren misyjny. Autor deklaruje, że jest zwolennikiem katechezy w szkole. Apeluje jednak o bardziej trzeźwe spojrzenie na jej rzeczywistość. Mniej oderwane od realiów podręczniki są tylko jednym z postulatów.

MO

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2003