Kabaret Rosja. Putin w butach cara Piotra

Od czterech miesięcy Putin prowadzi zbrodniczą wojnę przeciw Ukrainie. Czy przyniesie mu upragnione laury władcy odzyskującego imperium, czy może przyczyni się do jego upadku?

20.06.2022

Czyta się kilka minut

Dzisiaj takich spotkań Putina z liczną publicznością już nie ma: prezydent Rosji wśród sportowców, wrzesień 2021 r. / MIKHAIL SVETLOV / GETTY IMAGES
Dzisiaj takich spotkań Putina z liczną publicznością już nie ma: prezydent Rosji wśród sportowców, wrzesień 2021 r. / MIKHAIL SVETLOV / GETTY IMAGES

Wehikuł czasu, do którego lubi wsiadać Putin, zawiózł go ostatnio w czasy XVIII-wiecznej wojny północnej oraz panowania cara Piotra I. Władimir Władimirowicz traktuje historię jak wygodny przyrząd, który można wyginać w każdą stronę, aby jak najlepiej służył bieżącym celom politycznym. Po co mu zatem podróż w czasy cara reformatora? Aby uzasadnić marsz na Ukrainę. Na razie na Ukrainę. Potem wszędzie, gdzie już kiedyś byliśmy – my, państwo rosyjskie i jego zwycięska armia, wyzwoliciele, nosiciele wielkich idei. A potem – kto wie?

Na spotkaniu z młodymi przedsiębiorcami prezydent rzucił snop światła na osiągnięcia XVIII-wiecznej Rosji: „Wojnę północną Piotr Wielki prowadził ze Szwecją przez 21 lat i wydawało się, że coś zabiera. Ale on niczego nie zabierał! On przywracał! Tak! Nam też przypadło w udziale przywracanie i umacnianie”.

Piotr Wielki i Władimir Niewielki

Podobnie jak przy poprzednich historycznych „wykładach” Putina, historycy złapali się za głowę i sporządzili długą listę bzdur i nieścisłości w jego wywodzie. Ale nie polemika specjalistów od dawnych dziejów jest tu ważna, lecz komunikat prezydenta dotyczący aktualnej wojny, toczonej przez Rosję w Ukrainie: jej celem jest przyłączenie „należnych” terytoriów do państwa rosyjskiego, a państwo rosyjskie ma prawo upominać się o ziemie, które kiedykolwiek w przeszłości utraciło.


ATAK NA UKRAINĘ | KORESPONDENCJE, ZDJĘCIA, ANALIZY | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Młodzi przedsiębiorcy słuchali kremlowskich bajek z nieprzeniknionymi minami wytresowanych wartowników pod mauzoleum Lenina. Nie zadali żadnych kłopotliwych pytań, nie zajęli się żadnym kontrowersyjnym tematem. Wszystko było dla nich jasne i proste. To postawa, która bardzo odpowiada prezydentowi. Nikt nie kwestionuje jego odkryć, nikt nie podważa zamysłów i celów jego polityki. A przecież nowa sytuacja stwarza takim młodym biznesmenom nowe możliwości – skoro są sankcje, skoro wycofały się zachodnie firmy, to dla rosyjskich przedsiębiorstw nastały złote czasy: mniejsza konkurencja, większe pole do popisu. Takie przesłanie adepci rosyjskiego biznesu wynieśli z dialogu z władzą.

Spotkanie to było substytutem stałego kremlowskiego rytuału pt. „Bezpośrednia linia z Władimirem Putinem”. W ubiegłych latach każdy mógł zadać prezydentowi pytanie – z setek tysięcy, a nawet milionów, jakie spływały na Kreml, wybierano kilkadziesiąt, a Putin siedział w studiu telewizyjnym i odpowiadał: zaradzał konfliktom, zlecał podwładnym zajęcie się zniszczonymi powodzią wsiami albo obiecywał wysłanie dziecku sukienki i zaproszenia na kremlowską zabawę noworoczną. Możny, sprawiedliwy, zatroskany władca.

W tym roku format ograniczono do pytań wyselekcjonowanej młodzieży. Wypadło blado i nieprzekonująco. Podobnie wypadł sam mówca. Gdy wypowiadał zacytowane powyżej słowa na temat „zbierania ziem rosyjskich”, teatralnie podnosił brwi, sztucznie się uśmiechał, filmowo wzruszał ramionami, podkreślał ruchem dłoni ważność swoich słów. W gruncie rzeczy sprawiał wrażenie osoby, która nie tylko nie jest pewna swoich racji, lecz się broni. Język ciała czasem mówi więcej niż słowa.

Lustrzane odbicie faszyzmu

W kolejnych sondażach rosyjskiego Centrum Lewady na temat sytuacji w Ukrainie zadawano ciekawe pytanie: „Czy tacy ludzie jak Pan/Pani ponoszą moralną odpowiedzialność za śmierć cywilów i zniszczenia w Ukrainie?”. W kwietniu 65 proc. pytanych odpowiedziało: „Zdecydowanie nie”, natomiast w maju takiej odpowiedzi udzieliło 58 proc. Czy ten spadek (niewielki, ale jednak spadek) to już zwiastun szerszej refleksji nad tym, co Putin rozpętał w sąsiednim kraju?

Rosyjskie społeczeństwo wysyła i otrzymuje sprzeczne sygnały. Kremlowska propaganda codziennie dostarcza porcję zaklęć, nie zważając na to, że w jej przekazie coraz więcej jest sprzeczności i niespójności. Już nikt nie pamięta, co kto mówił na początku inwazji, do tej pory uparcie nazywanej „operacją specjalną”.

Po czterech miesiącach do głów wkrada się rutyna. Jak pisze w eseju „Kabaret Rosja” politolog Andriej Kolesnikow, na moskiewskich targach książki nastąpił zauważalny wzrost zainteresowania czytelników pozycjami z gatunku fantasy, fantastyką naukową i romansami, co znamionuje chęć ucieczki od rzeczywistości. „Każdy adaptuje się, jak może – pisze Kolesnikow. – Ta część społeczeństwa, którą umownie można byłoby nazwać postępową, w kawiarni, gdzie ceny wzrosły dwukrotnie, prowadzi rozmowy nie o duchowości, lecz udziela sobie praktycznych rad: jak obejść blokadę niezależnych stron internetowych albo jak założyć rachunek w zagranicznym banku, aby móc opłacać zakupy i usługi, których z rosyjskich kont obsłużyć się już nie da”.

„Teraz cała ta postępowa Moskwa – pisze dalej Kolesnikow – pcha się na nowy spektakl reżysera Jewgienija Pisariewa: muzyczny dramat »Kabaret« w modnym Teatrze Narodów. Tak, chodzi o to samo, co znamy z filmu Boba Fosse’a »Kabaret«: to rzecz o Niemczech pogrążających się (...) w nazizmie. Aluzje są czytelne. (...) »Niemcy«, o których mówi ze sceny Konferansjer, to nie Niemcy z roku 1931, lecz Rosja w roku 2022”.

Czy w opowieści o narodzinach niemieckiego faszyzmu sprzed prawie stu lat Rosjanie rozpoznają swoje lustrzane odbicie?

Wielkie błoto

Na początku inwazji Putin wyznaczył linie podziału: dobrzy Rosjanie wspierają jego politykę wobec Ukrainy, a źli Rosjanie, którzy nie wspierają, to piąta kolumna i zdrajcy; dobrzy Rosjanie powinni własnymi rękami pozbyć się złych Rosjan. Machina państwowa została ustawiona tak, aby stłumić protest i zapewnić reżimowi choćby tylko fasadowe poparcie mas. Rosjanie, karmieni propagandową papką, mają się budzić i zasypiać w przekonaniu, że szlachetnie walczą z nazizmem, i że dla tych szczytnych celów warto wszystko poświęcić.

Oficjalne sondaże mówią o 76-procentowym poparciu dla polityki Putina. Po czterech miesiącach od początku inwazji przeważa postawa: przeczekaliśmy pandemię, przeczekamy i to. Tymczasem zdaniem socjologa Grigorija Judina wojnę popiera faktycznie 20-25 proc. społeczeństwa, tyle samo jest przeciw, a pomiędzy nimi jest „wielkie błoto” – ludzie, którzy nie potrafią sformułować swoich poglądów. W społeczeństwach autorytarnych czy totalitarnych przepływ „błota” następuje w stronę zwolenników wojny, przeważa bowiem myślenie: „poprę, bo mogę być kolejnym celem przemocy”. Wiele zależy od tego, jak potoczą się dalsze losy inwazji.

„Dobrzy” i „źli” Rosjanie

Tymczasem w cieniu wojny coraz więcej Rosjan opuszcza swój kraj. Od 24 lutego wyjechało już kilkaset tysięcy ludzi – głównie do Gruzji, Armenii (teraz nadchodzą sygnały, że w tym kraju antyputinowcy nie są już bezpieczni), Uzbekistanu i Turcji. Część zdecydowała się potem na powrót, część na pozostanie, a część jeszcze się zastanawia.

W reakcji na ten trend, na kolejnym już zjeździe rosyjskiej emigracji antyputinowskiej (odbył się w Wilnie pod koniec maja) Komitet Antywojenny (Garri Kasparow, Michaił Chodorkowski i inni) wystąpił z ideą przyznawania „paszportów dobrego Rosjanina”. Pomysłodawcy chcieliby wydawać dokumenty tym emigrantom, którzy deklarują się jako krytycy Putina. Paszporty miałyby ułatwić „dobrym Rosjanom” życie za granicą, umożliwić zatrudnienie, zdobycie prawa do legalnego pobytu itd. Idea wywołała emocjonalną dyskusję w mediach społecznościowych. Padały zasadnicze pytania: kto i na jakiej podstawie będzie określać, kto jest dobry, a kto nie jest?


ROSYJSKA RULETKA: CZYTAJ WIĘCEJ TEKSTÓW ANNY ŁABUSZEWSKIEJ >>>


Oliwy do ognia dolał Kasparow, który w jednym z wywiadów stwierdził, że ci, którzy pozostali w Rosji, ponoszą odpowiedzialność za wojnę w Ukrainie. Dysydent Aleksandr Podrabinek, który pozostał w kraju, napisał w odpowiedzi na ­Facebooku: „A zatem ci, którzy szczęśliwie uciekli w bezpieczne miejsce, momentalnie oczyścili się ze wszystkich rosyjskich grzechów. A my, którzyśmy tu zostali, grzeszymy, podejmując skromne próby sprzeciwiania się dyktaturze. Wydaje mi się, że znalazłem wyjście: wystawimy sobie paszporty »złych Rosjan«, ale jednocześnie zrobimy jeszcze paszporty »bardzo złych Rosjan« i rozdamy je kremlowskim sługusom, żebyśmy mogli odróżnić się jakoś od tych drani w nadziei, że kiedyś nasza bohaterska emigracja z uznaniem popatrzy nasz opór wobec putinowskiej despotii w rodowym gnieździe”.

Pomysł z wydawaniem „paszportów” przez szeroko pojętą rosyjską inteligencję – i tę w kraju, i tę za granicą – nie został przyjęty. Niemniej problem zorganizowania poszczególnych ludzi czy sił sprzeciwiających się Putinowi pozostaje otwarty.

Opcje okupacji

Wróćmy do imperialnego pomysłu Putina „przywracania” utraconych ongiś terytoriów.

Wobec niepewnej sytuacji na terenach Ukrainy wziętych pod okupację, na Kremlu ciągle nie zapadły decyzje, co dalej z Donbasem oraz z podbitymi fragmentami obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Niepewność związana jest zarówno z zapowiedziami Kijowa, że Ukraina odbije swoje zagarnięte ziemie, jak też z postawą miejscowej ludności, która nie garnie się do współpracy z okupantem.

Wielokrotnie padały zapowiedzi przeprowadzenia referendów na zajętych obszarach – mieszkańcy mieliby się wypowiedzieć w sprawie utworzenia nowych bytów parapaństwowych na podobieństwo Donieckiej Republiki Ludowej (to pierwsza pojawiająca się opcja), złączenia się z marionetkowymi donbaskimi republikami w jakiś jeden nowy byt (opcja druga) albo też na temat przyłączenia całości do Federacji Rosyjskiej (trzecia rozważana opcja). Ale na razie to tylko plany.

Gauleiter Donbasu

Za realizację „donieckiego projektu” ma odpowiadać, jak ćwierkają kremlowskie wróble, Siergiej Kirijenko. To ciekawa postać, która na scenie politycznej funkcjonuje od połowy lat 90. W epoce schyłkowego Jelcyna był przez chwilę premierem i – ze względu na młody wiek i zaskoczenie, jakie wywołała ta nominacja – nazywano go „Kinder niespodzianką”. Później pełnił mniej eksponowane funkcje, na początku lat dwutysięcznych miał epizod zaangażowania w partię Sojusz Sił Prawicowych (gdzie był współpracownikiem Borysa Niemcowa, opozycjonisty zabitego pod murami Kremla w 2015 r.), potem kierował korporacją Rosatom, a w 2016 r. zajął stanowisko zastępcy szefa prezydenckiej kancelarii. Zgłaszał liczne inicjatywy polegające na zaciskaniu pętli kontroli nad niepożądanymi z punktu widzenia Kremla „elementami”. Wykoszone już wcześniej poletko opozycji Kirijenko wygolił do samej ziemi. Z demokraty, jakim mienił się na początku kariery, nie zostało nic.

I oto teraz Kirijenko ponownie staje przed szansą zaistnienia w putinowskim establishmencie. Pozbył się konkurenta – Dmitrija Kozaka, starego druha Putina, który przez wiele lat odpowiadał za negocjacje z Ukrainą w sprawie Donbasu. Pojechał do Chersonia i Mariupola, by zaznaczyć, że to miasta już nienależące do Ukrainy, i pokazać, że to on „zarządza okupacją”.

Częścią projektu Kirijenki jest ustanowienie patronatu rosyjskich wielkich miast nad programami odbudowy zniszczonych ośrodków miejskich na terenach zajętych przez armię rosyjską (np. Petersburg ma odbudowywać Mariupol). Po wojnie ma się ponoć zająć budowaniem „nowego wizerunku Rosji”. Niegdyś dobrotliwy liberał „Kinder niespodzianka”, teraz stał się gauleiterem podbitej części Donbasu.

Tylko czy kariera Kirijenki jest pewna? Nie jest to przesądzone. 12 czerwca, w Dzień Rosji, na stronie internetowej gazety „Izwiestia” ukazał się tekst podpisany jego nazwiskiem. Kirijenko pisał, że „cała Rosja będzie odbudowywać Donbas, zniszczony przez faszystów, na ten cel z rosyjskiego budżetu popłyną miliony, stanie się tak nawet za cenę obniżenia poziomu życia w kraju”. Nazajutrz tekst zniknął ze strony gazety. Redakcja wyjaśniła, że pojawienie się artykułu było wynikiem ataku hakerskiego. Ale w takim razie kto napisał tekst tak wiernie oddający sposób myślenia Kirijenki? Za murami Kremla trwa intensywna walka o wpływy, każde potknięcie ważnego członka kamaryli cieszy członków drużyny przeciwnej.

Zdrowie Putina

Zza tych murów – czasem w wyniku walk frakcyjnych, a czasem z inicjatywy urzędników – co rusz wydobywają się różne spekulacje dotyczące zdrowia pierwszej osoby w państwie.

Temat domniemanych dolegliwości Putina wraca jak bumerang od dawien dawna, przy każdej jego dłuższej nieobecności w przestrzeni publicznej. Wojna uczyniła ten temat jeszcze bardziej frapującym. Na początku kwietnia grupa dziennikarzy śledczych opublikowała raport o stanie zdrowia prezydenta, oparty na analizie obecności lekarzy różnych specjalności w trakcie jego podróży i pobytów w Soczi. Autorzy wskazują, że na skutek kontuzji odniesionej przy upadku z konia Putin cierpi na bóle kręgosłupa, a częste wizyty chirurga onkologa mają świadczyć o poważnych problemach z tarczycą.

Kilka dni temu przez media społecznościowe ponownie przetoczyła się sensacja o rzekomo tragicznym stanie zdrowia Putina: po nieudanej operacji miał on wpaść w śpiączkę. Z komunikatem rozwiewającym wątpliwości wystąpił „wierny piechur” Ramzan Kadyrow: nie, Putin nie wpadł w śpiączkę, ma bardzo dźwięczny głos, nikt nie szuka mu zastępcy, sam Putin gotowy do walki!

O paranoicznej obawie Putina przed ujawnianiem czegokolwiek na swój temat napisano już sążniste rozprawy. W czerwcowym numerze „Paris Match” ukazał się materiał o tym, że funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony (odpowiada za bezpieczeństwo najważniejszych urzędników) wożą za Putinem specjalną biotoaletę, gdzie prezydent załatwia potrzeby fizjologiczne. Materiał biologiczny jest pilnie strzeżony – gdyby wpadł w ręce wrogów Rosji, mogliby oni na podstawie analiz dowiedzieć się, co dolega Putinowi. A na to nie może być prezydenckiej zgody.

Temat ochraniania ekskrementów głowy państwa jest nienowy – już kilka lat temu, gdy Putin jeździł czasem po świecie, zwrócono uwagę, że do łazienki wchodzi wraz z nim zastęp ochroniarzy, którzy niosą nie tylko walizeczkę atomową, lecz jeszcze inne pojemniki. Teraz publikacja „Paris Match” zbiega się w czasie z wystąpieniem Putina o Piotrze I oraz zamiarze „zbierania ziem”. Na kpiarskie komentarze nie trzeba było długo czekać: „Putin zbiera nie tylko ziemie, ale i fekalia”.

Moskwa nie wierzy łzom

W Moskwie tylko z rzadka można dziś natrafić na wojenną symbolikę z literą „Z” i hasłami wzywającymi do walki. Natomiast prowincjonalne miasta i miasteczka – zwłaszcza te położone w pobliżu granicy z Ukrainą – są gęsto udekorowane „zetkami” w czarno-pomarańczowych barwach wstęgi św. Jerzego.

Na front trafiają w głównej mierze młodzi mężczyźni z rejonów dalekich od stolicy, z miejsc biednych, depresyjnych. Dla nich życie Moskwy, pełnej świateł i możliwości, to niedościgłe marzenie. Podpisanie kontraktu z armią to często jedyna szansa wyrwania się z zaklętego kręgu prowincjonalnej niemożności. Socjolodzy przypuszczają, że w razie (ewentualnego) ogłoszenia powszechnej mobilizacji zamożni mieszkańcy Moskwy (i w drugiej kolejności Petersburga) będą starali się od tego wykupić lub wymigać wszelkimi innymi sposobami.

Na początku piątego miesiąca „operacji specjalnej” w Moskwie nie rozmawia się o wojnie – podobno nawet taksówkarze przestali o niej mówić. Kawiarnie pełne są ludzi. Moskwa nie wierzy łzom ukraińskich dzieci i wdów. Żyje własnym życiem, zasobnym, beztroskim, wyglansowanym. „Wziąć drugą latte?”. „Nie, trochę za drogo”.©

Tekst ukończono 16 czerwca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2022