Jürgen Fuchs. Wiersze

KOMU

06.05.2007

Czyta się kilka minut

powiem

że nie mogę już

pisać wierszy?

Mojej żonie?

Mojemu dziecku?

Moim przyjaciołom?

Drzewu

które stoi za oknem

bezlistne

i czarne?

Martwym rzeczom, które

nie słyszą

co do nich mówię?

***

JA NIE MILCZĘ

Siedzę nad pustą kartką

To nie jest milczenie

Siedzę nad pustą kartką

Już nie krzyczę

***

NAJGORSZE przychodzi

Nie w celi

Nie podczas przesłuchań

Dopiero potem

Kiedy stoisz przed drzewem

Albo pijesz butelkę piwa

I chcesz się cieszyć

Zwyczajnie cieszyć

Jak przedtem

Dopiero wtedy

***

LEKKO

Przychodzi kłamstwo

Mówi

Czuję się dobrze

Mówi

Jakoś to będzie

Lekko przychodzi kłamstwo

I klepie mnie po plecach

***

WIEM

Umrzemy w tych domach towarowych

Zanim

Nauczymy się rozpoznawać

Obce monety

W naszych dłoniach

Bo ten świat jest z kamienia

A my nie mamy

Jego chłodu

***

WIERNOŚĆ

Jestem młody

Nie napisałem ody na cześć Stalina

Nie muszę szlachetnie milczeć

ani używać aluzji

Mogę się śmiać

i odchodzić

gdy się zaczyna zebranie

***

NIE WIERZĘ, powiedział

młody jasnowłosy student z łańcuszkiem na szyi

i notatnikiem, nie wierzę, kiedy w

Bremie, na uniwersytecie, czytałem wiersze i

opowiadałem, również o swoim ojcu, o tym jak on

wracał o wpół do piątej z pracy i padał

na krzesło. Jak potem wypijał butelkę piwa i

złościł się na głośną muzykę z radia.

Nie znosił już żadnego gadania o

swojej przewodniej roli, o której

nic nie wiedział, bo przez cały dzień

pracował i wieczorem wszystko go

denerwowało: kłótnie z moją matką,

ogródek, w którym rosły chwasty, i moje

długie włosy. Potem siadał i często

zasypiał przed telewizorem, obojętnie czy

to Wschód, czy też Zachód nadawał swój program. Nie

wierzę, powiedział, i zajrzał do swoich

notatek, tak biernie i bez perspektyw nie żyje

żaden przedstawiciel klasy robotniczej w

kraju socjalistycznym. To jest błędny

zniekształcony obraz, także jeśli

chodzi o twojego ojca,

o czym nie wątpię.

***

TWARZE PRZYJACIÓŁ

Stają się fotografiami

Adresami

W zielonym notesie

Który mam przy sobie

Kiedy przez dwadzieścia pięć minut

Lecę z Berlina do Hamburga

I widzę tylko pola

Drogi, malutkie domy

Granicę, burą rzekę

Wąską, łatwą

Do przeoczenia, gdy

Wypatruję przez okno

I nie ma chmur

***

KIEDY JECHAŁEM POCIĄGIEM

Do Sztokholmu

I raz po raz widziałem dom

Stare drzewa

Jeziora

Raz po raz dom

Pękały ściany mojej celi

Lamperia

Drzwi

Lustro nad zlewem

***

19. 01. 79

Na drzwiach księgarni przy Kantstrasse

Czytam wywieszkę

Tylko dla kobiet

Stoję

Nie mogę uwierzyć

Jednak nawet nie próbuję otworzyć drzwi

Wiersze z tomów "Tagesnotizen" (1979) oraz "Pappkameraden" (1981)

OD TŁUMACZA

Zanim poznałem Jürgena Fuchsa osobiście, trafiłem na jego tomik "Tagesnotizen" późną jesienią 1979 roku w jednej z zachodnioberlińskich księgarń. Zarekwirowali mi go wkrótce peerelowscy celnicy z Rzepina, wraz z "Sensible Wege" Reinera Kunze i wieloma innymi książkami, wśród których był nawet słownik polsko-niemiecki, i nigdy już nie oddali (Trzecia Rzeczpospolita też się nie pokwapiła, a Czwarta ma zdaje się inne zmartwienia). Dopiero w czerwcu 1985 roku przyjaciele przemycili dla mnie inny egzemplarz, wtedy też zacząłem tłumaczyć wiersze Jürgena. Drukowały je pisma podziemne i emigracyjne: "Bez Debitu", "Obecność", "Veto", "Zeszyty Literackie" i chyba "Pogląd". Tak się złożyło, że przez kilkanaście lat nie zdążyłem mu ich pokazać.

Widywałem go rzadko, wszystkiego kilka razy w życiu, i to zazwyczaj przypadkowo. Miałem wrażenie, że chroni on swoje życie prywatne, i starałem się to uszanować, chociaż dał mi swój prywatny numer telefonu i wiedziałem, jak wiele to znaczy. Podarował mi kilka swoich książek, jedną dostałem od Wiktora Woroszylskiego.

Co najmniej raz spotkaliśmy się nieprzypadkowo:

1 października 1990 r. we Frankfurcie nad Menem, gdzie przedstawiał mnie jako poetę na sesji "Intelektualiści, polityka i moralność".

Kiedy 27 marca 1998 roku spotkałem go po raz ostatni na Targach Książki w Lipsku, gdzie dał mi swoją nową powieść "Magdalena", nie wiedziałem, że jest ciężko chory. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę, głównie o niepisaniu wierszy.

Zmarł 9 maja 1999 roku w Berlinie.

R. K.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (18/2007)