Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kościół Ojców Jezuitów przy ul. Sienkiewicza w Łodzi był oazą wolności w stanie wojennym. Ojciec Stefan organizował tam m.in. spotkania z wybitnymi ludźmi (gościem jednego ze środowych spotkań była redaktor Józefa Hennelowa). Chciałbym jednak wspomnieć mniej znany epizod działalności Księdza. W tamtym czasie o. Miecznikowski pomagał internowanym i ich rodzinom. We wsi Studzianki, położonej wysoko w Gorcach, zorganizował wakacje dla dzieci osób internowanych. Później odwiedzał tę wieś udzielając rekolekcji jej mieszkańcom. Spotkali Go tam przypadkiem moja żona i synowie. Mieszkańcy wsi prosili Księdza o odprawienie Mszy w miejscowej kaplicy, ponieważ starsi spośród nich nie mogli już zejść do kościoła. Wino i opłatki przyniósł mój syn, Sebastian. Wyruszył do Ochotnicy nad ranem, wyposażony w serdeczny list o. Miecznikowskiego do miejscowego proboszcza. Kazanie było jednocześnie pożegnaniem Księdza z mieszkańcami wsi; widać przewidywał, że nie zdoła już ponownie się do nich wspiąć. Po rozdaniu Komunii okazało się, że zabrakło komunikantu dla jednej osoby, najstarszej mieszkanki wsi, dla której była to przypuszczalnie ostatnia w życiu możliwość przyjęcia Najświętszego Sakramentu. Po Mszy Ojciec zszedł do kościoła i wrócił na górę, by podać tej pani opłatek. Wracając z komunikantem, był prowadzony w procesji przez wszystkich mieszkańców Studzianek.
PIOTR LINDNER (Łódź)
O. Stefana Miecznikowskiego wspominał też Stefan Niesiołowski w “TP" nr 3/05.