Inni znaczy winni?

Marcin Bukowski, psycholog społeczny: Gdy obwiniamy innych, czujemy się silniejsi jako grupa. Identyfikując domniemane zagrożenie, odzyskujemy poczucie kontroli nad własnym życiem.

13.02.2017

Czyta się kilka minut

Fragment instalacji „Palmyre” francuskiego artysty street artowego Juliena Mallanda „Setha” w ruinach rzymskiej fabryki mydła. Stworzonymi tam przez niego pracami opiekuje się dziś obozująca w tym miejscu społeczność romska. Rzym, 2017 r. / Fot. Alberto Pizzoli / AFP / EAST NEWS
Fragment instalacji „Palmyre” francuskiego artysty street artowego Juliena Mallanda „Setha” w ruinach rzymskiej fabryki mydła. Stworzonymi tam przez niego pracami opiekuje się dziś obozująca w tym miejscu społeczność romska. Rzym, 2017 r. / Fot. Alberto Pizzoli / AFP / EAST NEWS

SZYMON ŁUCYK: Noworoczne zamieszki w Ełku. Wcześniej, na Marszu Niepodległości w Warszawie, okrzyki: „Nie chcemy tu muzułmanów!”. Donald Trump w kampanii wyborczej nazywający meksykańskich imigrantów „gwałcicielami, handlarzami narkotyków i przestępcami”. Czy te wszystkie zdarzenia łączy jedno zjawisko: mechanizm kozła ofiarnego?

MARCIN BUKOWSKI: Rzeczywiście, mamy teraz wrażenie, że historia zatacza koło – znowu pojawiają się ruchy etnocentryczne i nacjonalistyczne, okazujące wrogość wobec innych i poszukujące nowych kozłów ofiarnych. Nas, badaczy, nurtują pytania: jaką funkcję pełni szukanie takiego „obiektu” do obwiniania? I czy dowolna grupa może pełnić taką rolę, czy też musi mieć ona jakieś specyficzne cechy?
Mechanizm kozła ofiarnego opisali obszernie antropolodzy kultury, sięgając do starożytnych religii i kultur, w tym do tekstów biblijnych. Psycholog społeczny widzi w poszukiwaniu kozła ofiarnego jedną ze strategii radzenia sobie ze spadkiem poczucia kontroli nad własnym życiem, pewności siebie i własnej wartości. Można wtedy zrzucać winę na jednostki, całe grupy lub instytucje.

Czy każdy może się stać równie „skutecznym” kozłem ofiarnym?

W psychologii społecznej istniały różne teorie na ten temat. Niektóre głosiły, że grupa obca musi być postrzegana jako zagrażająca naszej grupie, ale jednocześnie na tyle słaba, aby nie mogła się skutecznie przeciwstawić skierowanej przeciw niej agresji. Takimi kozłami ofiarnymi podczas II wojny światowej byli Żydzi czy Romowie.
Potem nadeszła krytyka tego podejścia – wskazywano, że osoby pochodzenia żydowskiego tworzyły grupę ocenianą jako kompetentną i wpływową w społeczeństwie niemieckim. Twierdzono zatem, że kozioł ofiarny może być kompetentny, ale przypisuje się mu złe intencje, bo chce nam zaszkodzić.
W badaniach, które prowadziliśmy w ostatnich latach w Hiszpanii dotkniętej kryzysem, studenci rzadko bezpośrednio wskazywali licznych w tym kraju Romów jako winnych zapaści gospodarczej. To grupa o niskim statusie społecznym. Ale jeśli użyjemy argumentu – np. w mediach – że właśnie ta grupa może być powiązana z kryzysem, choćby przez korzystanie z zasiłków dla bezrobotnych, ludzie to kupią. A to dlatego, że takie wyjaśnienie skuteczniej niż wskazywanie zjawisk systemowych jako źródła problemów pozwoli im odzyskać poczucie kontroli.

Czego jeszcze psycholodzy chcą dowiedzieć się o mechanizmie kozła ofiarnego?

Badania tego zjawiska mają długie tradycje. Warto tu wymienić klasyczne dzieło Gordona Allporta z 1954 r., „O naturze uprzedzeń”, a także stosunkowo niedawno zaproponowany model autorstwa amerykańskiego badacza Petera Glicka, który, rozwijając myśl Allporta, wskazuje na istotną rolę społecznie podzielanych przekonań, ideologii i stereotypów dla rozwoju zjawiska kozła ofiarnego. Dotychczas prowadzono głównie badania, aby stwierdzić, jakie warunki musi spełnić grupa, aby stać się kozłem ofiarnym. W naszych badaniach zadaliśmy jednak inne pytanie: czy sam fakt, że jakąś inną grupę można uznać za wroga, konsoliduje naszą wspólnotę i przywraca nam poczucie kontroli w sytuacji chaosu polityczno-ekonomicznego? Inaczej mówiąc: dlaczego ludzie są tak podatni na obwinianie innych?

Obwinienie innych może nam przywrócić wiarę w porządek świata?

W pewnym stopniu – tak. Pokazały to właśnie wspomniane eksperymentalne badania, które prowadziłem wraz z miejscowym zespołem uniwersytetu w Granadzie. Interesowały nas opinie młodych ludzi, którzy utracili poczucie kontroli nad swoim życiem w efekcie globalnego kryzysu ekonomicznego w 2008 r. Podkreślmy, że w południowej Hiszpanii co druga młoda osoba jest bez pracy.

Zrobiliśmy serię trzech badań w Granadzie i Maladze z udziałem ponad dwustu hiszpańskich studentów. Pytaliśmy o percepcję przyczyn kryzysu, poczucie kontroli nad własnym życiem i o uprzedzenia wobec różnych grup – m.in. grupy o niskim statusie, w tym imigrantów z Maroka i „wschodniej Europy” (to ostatnie pojęcie Hiszpanie rozumieją szeroko, mieszczą się w nim zarówno Polacy, jak i np. Rumuni).

Wcześniej w USA przeprowadzono badania pokazujące, że kiedy ludzie tracą poczucie kontroli, to poszukują wrogów i tworzą teorie spiskowe. My z jednej strony potwierdziliśmy te wyniki, z drugiej jednak wskazaliśmy psychologiczną funkcję obwiniania – pozwala ono odzyskać ulotne poczucie kontroli nad otoczeniem. Chaotyczny świat wydaje się podlegać jasnym regułom i schematom działania innych grup lub instytucji. I dlatego też tak trudno jest się pozbyć teorii spiskowych.

Na czym dokładnie polegały Pana eksperymenty w Hiszpanii?

W ankietach pytaliśmy studentów o przyczyny kryzysu: w odpowiedziach do wyboru podając m.in. grupy związane ze sprawowaniem władzy politycznej i ekonomicznej, w tym banki i instytucje finansowe. Oprócz tego wymieniliśmy inne przyczyny – typu systemowego – zwłaszcza globalny kryzys finansowy, który wybuchł w USA, oraz konsumpcyjny styl życia.

Jak się okazało, z jednej strony większość studentów uważała, że kryzys gospodarczy wywołany jest wieloma czynnikami systemowymi – głównie działaniami instytucji finansowych i polityków, a w dużo mniejszym stopniu – zjawiskiem imigracji.

Równocześnie osoby, które obwiniały o kryzys konkretne grupy – np. bankierów, imigrantów czy licznych na południu Hiszpanii Romów – czuły się lepiej, to znaczy miały poczucie większej kontroli nad własnym życiem.

Możemy się tylko domyślać, skąd się wzięły takie wyniki. W myśl logiki kozła ofiarnego wprowadzenie konkretnej polityki imigracyjnej – np. zamknięcie granic – będzie remedium przeciw kryzysowi. Takie schematy myślowe są bardzo proste, ale ludzie często nie przyznają się do nich wprost albo nawet nie są w pełni świadomi tego, że z nich korzystają.

Sprawdziliśmy to w dwóch różnych badaniach eksperymentalnych. Połowa studentów dostała teksty, w których przypisywano przyczyny kryzysu jakimś grupom społecznym, a reszta czytała o przyczynach systemowych, przede wszystkim kryzysu w USA.

Okazało się, że pierwsza z grup studentów dużo częściej mówiła, że ma wpływ na rzeczywistość społeczną. Natomiast druga odczuwała poczucie braku kontroli nad swoim życiem i otoczeniem.

Skoro ten psychologiczny mechanizm obwiniania innych jest tak utrwalony, to czy można go wyeliminować? Da się żyć bez kozła ofiarnego?

Możemy tylko spekulować, choć są pewne obiecujące kierunki badań. Uczeni z uniwersytetu w Lipsku pod kierunkiem prof. Imma Fritschego pokazali, że wobec zagrożenia odzyskujemy poczucie kontroli, czując się członkiem naszej grupy i przyjmując jej normy.

Może to przejawiać się tak – na co wskazują też nasze badania: gdy obwiniamy innych, czujemy się silniejsi jako grupa. To jest negatywny efekt. Ale mogą pojawić się również efekty pozytywne – np. gdy kierujemy się normami współpracy i kolektywnego działania, poczucie braku kontroli może prowadzić do powstawania ruchów społecznych nastawionych na kreatywne rozwiązania problemów społecznych, takich jak hiszpańscy Oburzeni czy Occupy Wall Street.

Weźmy przykład kibicowania. Co zrobić, żeby poczucie wzmocnionej wspólnoty na stadionach było konstruktywne? Żeby wsparcie własnej drużyny nie rodziło agresji wobec innych?

Za nacjonalizmem, kibicowaniem i łączeniem się w ruchy społeczne, np. typu KOD, może kryć się podobny proces psychologiczny. Wobec spadku poczucia kontroli ludzie odwołują się do grupy własnej.

Dlaczego niektórzy szukają kozłów ofiarnych, a inni kreatywnych rozwiązań? Można przypuszczać, że czołowe znaczenie mają tutaj normy społeczne. Ludzie, gdy są zagrożeni, „skanują” własną grupę, aby dowiedzieć się, jak się mają zachowywać. Jeśli znajdują się w otoczeniu ekstremistycznym, to zaadaptują takie standardy zachowania. A jeśli obowiązuje wokół nich norma społeczna nastawiona na dialog i konstruktywne działanie, to raczej ją przyjmą. Jest to proces w dużej mierze automatyczny i nieuświadomiony – związany z imitowaniem zachowań większości, na tym też polega siła zjawiska konformizmu społecznego. Ludzie często nie doceniają wpływu, jaki na ich zachowanie ma kontekst społeczny, w którym się poruszają.

Mówimy cały czas o motywach i emocjach – czy to jednostkowych, czy grupowych. A co z racjonalnymi argumentami? Naprawdę nic nie są warte, gdy strach zagląda nam w oczy?

Argumenty emocjonalne są bardziej atrakcyjne, ponieważ są prostsze. Kiedy umysł jest przeładowany, przytłoczony troskami, kuszą go proste rozwiązania – chcemy pójść na skróty. Jeśli jednak podsunie się w prosty sposób inne wyjaśnienia rzeczywistości niż obwinianie ludzi albo całych grup, to i one mogą być atrakcyjne. Ludzie mogą zaakceptować bardziej skomplikowane wyjaśnienia wtedy, gdy nie uderzają one w ich grupę i kiedy są zrozumiałe.

Weźmy taki przykład: trzeba działać wspólnie, żeby uniknąć efektu globalnego ocieplenia. Podajemy w prosty sposób, jak działać, aby zapobiegać jego rozwojowi. Poznawczo to nie jest bardziej skomplikowane niż piętnowanie grup, które są winne temu zjawisku, czy tworzenie rozbudowanych teorii spiskowych. Nie jesteśmy więc skazani na korzystanie z logiki kozła ofiarnego, starając się zrozumieć rzeczywistość społeczno-ekonomiczną. Systemowego wyjaśnienia można się nauczyć i nie jest ono koniecznie skomplikowane.

Jednakże, jak już wspominałem, wiele zależy od dominującej w danej grupie normy społecznej. Dlatego tak istotne jest, aby te normy nie uzasadniały agresji i wrogości. ©

Dr MARCIN BUKOWSKI jest pracownikiem Instytutu Psychologii UJ, byłym stypendystą Fulbrighta. Wyniki badań, które przeprowadził na uniwersytecie w Granadzie, opublikował w 2016 r. w czasopiśmie „Group Processes and Intergroup Relations”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2017